Anna Mazgal

Dosyć biadolenia!

Żyjemy w Polsce Kongresowej – co problem, to jakiś kongres. Dlatego też z początku pomysł Kongresu Praw Obywatelskich budził mój sceptycyzm. Oto znowu obywatele zbiorą się, aby ponarzekać, jak to ich prawa nie są respektowane.

A potem przejrzałam program. Okazuje się, że nie o biadolenie chodzi. Owszem, nasze prawo do prywatności nie zawsze jest przestrzegane. Brak stosownych regulacji powoduje, że nie mamy realnego dostępu do procesu decyzyjnego (pewnie dlatego niektórzy zaczepiają polityków na cmentarzu). Jednak nikt nie ma zamiaru rozkładać rąk, wręcz przeciwnie! Kongres ma pokazać, jak gigantyczna praca w tle jest wykonywana wszędzie tam, gdzie obywatele nie zgadzają się na marginalizację swoich praw. Organizacje dogadały się z lobbystami oraz naukowcami i przygotowano wspólnie rekomendacje w celu uspołecznienia procesu decyzyjnego. Jak wzmocnić partnerów społecznych w debacie publicznej? Jak sprawić, żeby przedmiot obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej nie lądował w sejmowej zamrażarce? Jak w pełni korzystać z dostępu do informacji publicznej? Władza tego chyba nie wie, bo cóż innego może ją powstrzymywać od poprawy stanu rzeczy, ale obywatele mają swoje konkretne propozycje. I przedstawią je na Kongresie.

Jednym z powodów, dla których warto być częścią Kongresu jest zatem nadzieja. Wszyscy, którym przeszkadza niska jakość debaty publicznej, przeżywają skrajną frustrację przynajmniej raz w tygodniu (ja właśnie wróciłam z Norwegii, normalnego do granic nudy kraju, więc chwilowo mam to raz na godzinę). Posłuchanie, że nie tylko komuś się chce, ale też wielu nie spocznie, dopóki nie posunie swojej sprawy przynajmniej o centymetr, jest właśnie sprawą nadziei. Czyż nie byłoby pięknie, gdyby wytwory wyprodukowane za nasze, podatników, pieniądze, były ogólnie dostępne? Gdyby radni czuli obowiązek rozliczania się przed tymi, którzy ich wybrali? Gdybyśmy nie musieli szukać wsparcia w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, bo nasze sądy lepiej i szybciej by procedowały? Przez trzy kongresowe dni będę miała szansę poczuć, że te wszystkie rozwiązania, choć odległe, są jednak możliwe. „One Day…”, jak śpiewa Matisyahu.

Drugą istotną sprawą jest fakt, że Kongres nie jest organizowany dla obywateli, a przez obywateli. Niuans, a jakże istotny! Wystarczy spojrzeć na loga i patronaty na stronie www.kongres.ofop.eu – nie znajdzie się tam ani jednej instytucji rządowej, firmy czy agencji dystrybuującej unijne pieniądze. I to nie dlatego że nikt nie chciał za ten Kongres zapłacić, ale dlatego, że organizacje zdecydowały, że zrobią go same, swoimi siłami i bez pieniędzy. Nikt z prelegentów nie pobiera wynagrodzenia, miejsce – Kino Kultura – zostało udostępnione przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich. Cóż, obiadu ani gadżetów, jak choćby tak bardzo potrzebnych smyczy czy okolicznościowych kalendarzy, też nie będzie. Za to nikt nam nie mówi, o czym mamy dyskutować, kogo zaprosić i za ile. Rozliczali będą nas jedynie uczestnicy Kongresu, nie sponsorzy. I dlatego każdy uczestnik będzie bardziej udziałowcem niż klientem.

Pozostaje sobie życzyć dwóch rzeczy. Po pierwsze, żeby między 25 a 27 marca decydenci i politycy też poczuli się obywatelami i zechcieli zobaczyć, jaki potencjał ma niezależna myśl społeczna. Nie chcemy ich (wyjątkowo, tym razem) rozliczać i obwiniać. Polityk też obywatel, zapraszamy do dyskusji na równych prawach. Po drugie, i ważniejsze, żeby obywatelki i obywatele stawili się tłumnie. Bo czy nie warto być częścią pospolitego ruszenia, którego motorem jest nie protest i frustracja, ale konstruktywne podejście do problemów? Liczymy zatem, że Czytelniczki i Czytelnicy „Kultury Liberalnej”, która Kongresowi patronuje, poczują, że warto być częścią tego wyjątkowego wydarzenia.

Kongres Praw Obywatelskich
25-27 marca 2010 r.
Kino Kultura, ul. Krakowskie Przedmieście 21/23
Informacje i program: www.kongres.ofop.eu

* Anna Mazgal, ekspertka Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych, przewodnicząca European Network of National Associations.

„Kultura Liberalna” nr 62 (12/2010) z 23 marca 2010 r.