Łukasz Jasina
Nie rozumiem Polski. Ale nie ma to dla mnie żadnego znaczenia
[czytaj także polemikę Łukasza Pawłowskiego]
Kiedy polski badacz Rosji nie wie już, co napisać, przywołuje zazwyczaj fragment pewnego wiersza Fiodora Tiutczewa. O Rosji, której nie można ogarnąć rozumem i zmierzyć. O Rosji, którą można jedynie kochać…
Opis ten doskonale pasuje do Polski. Kraju, w którym mieszkam już od trzydziestu lat. Kraju, którego czasem nie potrafiłem zrozumieć, a w ciągu ostatniego tygodnia utraciłem ową umiejętność całkowicie. Kraju, który od tygodnia kocham mocniej niż kiedykolwiek…
Wybitni znawcy tematu, analitycy i badacze przygotowali w ciągu ostatnich kilku lat cała masę analiz, udzielili wielu wywiadów. Przewidzieli, jak będzie się rozwijała polska klasa polityczna. Kto wygra wybory prezydenckie. Postawili także bezbłędne diagnozy dotyczące polskiej polityki wschodniej. Zły los zrobił jednak to, co zrobił. Jednak diagnozy w dalszym ciągu są stawiane. Nikt nie nauczył się skromności.
Od początku nie wierzyłem w to, że żałoba cokolwiek zmieni. Nie wierzyłem w autentyczność wielu łez wylewanych za Lechem Kaczyńskim. Cieszyła mnie natomiast szczerość hołdów składanych przez ludzi stojących w kolejkach przed Pałacem Prezydenckim i przypomnienie wielkości Ryszarda Kaczorowskiego oraz polskiej emigracji. Dostrzegłem wielkość symboli, gdy wspólny grób połączył Arkadiusza Rybickiego i Janusza Kurtykę. Annę Walentynowicz i Izabelę Jarugę-Nowacką. Widziałem też autentyczne łzy pewnej dziennikarki wspominającej uśmiech Marii Kaczyńskiej i niedobrany krawat Sebastiana Karpiniuka. A jako historyk bałem się o polskie cmentarze pozbawione opieki Andrzeja Przewoźnika.
Cieszyłem się także, gdy wybuchł spór o Wawel. On był autentyczny. Jednak wielu przedstawicieli elit zaczęło go hamować, gdy dostrzegli jego niepotrzebne rozmiary.
Denerwowało mnie traktowanie ciał zmarłych jako towaru wypełniającego krypty, ale tak już bywa…
Są chwile, kiedy niełatwo jest być Polakiem. Choć pogrzeb prezydenckiej pary pełen był symboli niespotykanych od pogrzebów Piłsudskiego i Sikorskiego, krył już w sobie zalążki konfliktu. Wielu zagranicznych przywódców zabrakło, choć mogli dojechać. Wielu dojechało, choć wcale nie musieli. Polska polityka wschodnia i europejska wymaga przeorientowania. Może uda się pojednanie z Rosją? To jednak w dalszym ciągu zależy głównie od Rosji.
Wczoraj w Krakowie i w całej Polsce płakaliśmy, ale nie staliśmy się jednością. Wspaniały rytuał pogrzebu nie zamknął naszego bólu i choć wracamy do życia – otwierają się kluby i restauracje – kwietniowa tragedia będzie w nas tkwiła jak zadra jeszcze przez wiele lat.
Czekają nas kolejne pogrzeby. Jeden po drugim.
Wielu mówi nam, że z tej tragedii może wyniknąć coś dobrego. Nie wierzmy im. To za wysoka cena za pamięć o Katyniu.
Podnośmy się po tej tragedii, powoli i z umiarem. Kolejnej szansy może nie być.
Przestańmy na siłę Polskę analizować. Pokochajmy ja…
* Łukasz Jasina, historyk, publicysta, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 67 (17/2010) z 20 kwietnia 2010 r.