Magdalena M. Baran
Pop na picassowskiej smyczy
Miał być salon. Archeolodzy pieczołowicie przeszukali teren, odnajdując ślady pochówków i kościoła, który niegdyś stał na Placu Szczepańskim. Doskonale spisali się konserwatorzy Teatru Starego: tak jego wnętrzu, jak i fasadzie przywracając dawną świetność. Girlandy kwiatów, wijące się bluszcze i zazdrośnie mrugające kaczeńce, to znów secesyjne zdobienia, do których nawiązywać miała nowa formuła Placu. Owszem, posprzątano: z okolic Rynku Głównego zniknął straszący od lat parking. Projektanci raz za razem straszyli krakowian coraz to nowszymi planami przebudowy. W lokalnej prasie rozgorzał spór o kształt fontanny. Miał być secesyjny salon Krakowa, nowe otwarcie, co utrafi w potrzeby i ciekawość. Tymczasem w sąsiedztwie Pałacu Sztuki miast zapowiadanej uczty dla zmysłów powstał bezpłciowy twór, któremu odmówić należy jakiegokolwiek charakteru. Ordnung pozorny pomysł zastąpił.
Niby wszystko w porządku, wszystko poukładane, odczyszczone, wymyte – wbrew jednak zapowiedziom jakoś… mało secesyjne. Jakby nie stąd. Proste i smutne, z kłótni i konfliktów, co rozgorzały wokół, tylko krakowskie. Ławki, kosze, fontanny gargamel w upalne dni sprzyjający, roślinność efemeryczna, miast zielenią buchającego placu. Salon sztuki? Oaza spokoju? Dźwięki muzyki, światła, rozbryzgi i rozbłyski nocą. A tak naprawdę – poza porządkiem – nie stało się nic… Czegokolwiek też spodziewać się trudno, niezauważona więc niemal kolorów burza, która rzeźb małą armię przywędrowała prosto z Holandii.
Utrwalony w sfinksiej pozycji kameleon wgapia się w fasadę sąsiedniej kamienicy. Patrzy ponad głowami przechodzących, ani myśli zadawać im jakiekolwiek zagadki. O te, w których zaklęte postaci uwięzione w nienaturalnych pozach, kubistycznych pogmatwaniach, hiszpańskim wybuchu kolorów pytają bardziej otwarcie. Kim/czym jestem, dokąd w roześmianiu na koniku garbusku w dal pomykam? Oczy wybałuszone, kolorów burza nieposkromiona, włosy w rzeźbiarskim nieładzie. Panny z Avignonu w letnie przebrane szmatki, oderwane, płótnu wycięte rozbiegły się w wakacyjny zgiełk. Rzeźby, co z Picassa zerwały się smyczy, młodością tchnące, kolorów żarem, figuratywnym rozbawianiem, co korzeniami tkwi na wybrzeżach Ameryk. Pierwotne siły skontrastowane w sobie się przeglądają, by z morza pełnego potworów wracać na ląd pozornie tylko spokojny. Wśród szeptów zakochanych, głośnych przekleństw przepędzonego przez upał dorożkarza, krzyków i pisków dzieci próbujących ochłodzić się w fontannie, tkwią… Jakby bez pomysłu, bez celu, jakby znudzone staniem bezczynnym, w niespodziewanym upale, co miejscu temu zazwyczaj obcy. Przegapiane przez wielu, mijane w codzienności, dla garści kontrowersyjne – dzieła holenderskiego mistrza… popu.
Wystawa:
Clemens Briels
Plac Szczepański (2-14 lipca 2010) oraz Galeria Autorska Jana Siuty (2-31 lipca 2010)
* Magdalena M. Baran, koordynator Instytutu Obywatelskiego, stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”. Przygotowuje pracę doktorską z filozofii polityki.
„Kultura Liberalna” nr 79 (29/2010) z 13 lipca 2010 r.