Anna Mazgal
The Social Awkward
Jeśli ktoś chciałby podpatrzeć, na czym polega fenomen biznesowego talentu Marka Zuckerberga albo dowiedzieć się, dlaczego najmłodszy miliarder na świecie nie nosi butów innych niż klapki, to film Davida Finchera „The Social Network” mu tego nie pokaże. Scenarzyści okazali się nadzwyczaj oszczędni w interpretacjach, zupełnie jakby bali się pozwu.
Film Finchera ma duże tempo i dobre, szybkie dialogi, które powodują, że nawet jeśli nie darzy się głównego bohatera sympatią, to chciałoby się odbyć z nim pojedynek na słowa. Szczególną cechą Zuckerberga jest niewyciszona społecznym konwenansem szczerość. Na przykład: komunikuje swojej dziewczynie, że jego awans społeczny do elitarnego harwardzkiego klubu to dla niej szansa na poznanie ludzi, których inaczej nigdy by nie spotkała. Ona zresztą nie pozostaje mu dłużna. Prawdopodobnie będzie miał poczucie, że dziewczyny rzucają go, bo jest oddanym pracy programistą, podczas gdy jedyną przyczyną będzie to, że jest zwyczajnym dupkiem.
Film pokazuje przede wszystkim sieć społecznych zależności wewnątrz Harvardu; można dzięki temu lepiej zrozumieć, jakiego rodzaju start zapewnia taka uczelnia (nie łudzę się: należę do tej części redakcji „Kultury Liberalnej”, która Harvardu od środka nigdy nie zobaczy, zadowalam się zatem filmowym obrazem uniwersytetu). Jak ujmuje to rektor, absolwenci jego uczelni słyną z tego, że sami wymyślają sobie zawody, jakie chcą wykonywać. Znużony pretensjami studentów, żądających, by relegował Zuckerberga za kradzież pomysłu społecznej sieci internetowej, radzi im wpaść na inny pomysł i na nim zarabiać duże pieniądze.
Sposób, w jaki harwardzki mikrokosmos za sprawą Zuckerberga wycieka do sieci, pokazuje też różnice między sprawnymi przedsiębiorcami a geniuszami biznesu. Zuckerberg początkowo nie chce zarobić – połączenie internetowych kronik studentów w jedną sieć jest formą poprawienia sobie samopoczucia po zerwaniu z dziewczyną. Ten pracoholiczny odruch powoduje, że programowanie staje się formą „masażu ego”. Zuckerberg nie chce też zbyt szybko kapitalizować potencjału sieci, spokojnie czeka, aż wizja się wykrystalizuje. Prowadzi to do konfliktu z tradycyjnie myślącym Eduardo Saverinem, odpowiedzialnym za finanse przedsięwzięcia, oraz do przymierza z innym upadłym wizjonerem, Seanem Parkerem, twórcą bijącego rekordy popularności w początkach dekady serwisu Napster. Zdaniem Parkera, nie warto zajmować się wizją za milion, a tylko taką za miliard dolarów.
Problem z filmowym Zuckerbergiem polega wszakże na tym, że widzimy go jedynie poprzez relacje ludzi, którzy czują się przez niego wykorzystani lub uwiedzieni i oszukani. Czy ich osąd może być zatem racjonalny i miarodajny? Mark Zuckerberg okazuje się współczesną wersją obywatela Kaine’a, gdyż jego obraz uzupełniony może zostać tylko o wrażliwość widza. Zgodnie z przenośnią Osła ze „Shreka”, dylemat zasadza się na tym, czy Zuckerberg jest jak cebula czy też może jak tort? Czy to socjopata uzależniony od popularności swojego dzieła czy też społecznie nieporadny geniusz, który zbyt dosłownie potraktował zalecenie wymyślenia sobie zawodu?
Chociaż właściwie i tak nie dla Zuckerberga oglądamy ten film. Ani nawet nie ze względu na kilku miotających się wrogów, których narobił sobie po drodze. Oglądamy go ze względu na 500 milionów przyjaciół, którzy mają profile na Facebooku.
Film:
„The Social Network”, reż. David Fincher, USA 2010, dystr. United International Picture.
* Anna Mazgal, członkini redakcji „Kultury Liberalnej”, ekspertka Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych. Reprezentuje OFOP w Obywatelskim Forum Legislacji.
„Kultura Liberalna” nr 94 (44/2010) z 26 października 2010 r.