Helena Anna Jędrzejczak
Czucie i wiara silniej mówią do mnie niż mędrca szkiełko i oko?
Niektórzy mówią, że pracuję na ogromnym placu zabaw. A inni – że w najmodniejszym miejscu w Warszawie. Plakaty promujące spektakl otwierający je wiszą w każdym autobusie, na Pałacu Kultury i billboardach, a ZTM zaproponował okolicznościowy wzór karty miejskiej. Mój siostrzeniec testujący galerię dla najmłodszych odmówił wyjścia z niej i udania się na ukochane poza tym judo, a posłowie największej partii opozycyjnej chcieliby nadania mu imienia tragicznie zmarłego prezydenta.
Z patronem czy bez, dla tych, którzy plakatów promocyjnych mają szczerze dość i dla tych, którym udało się je przeoczyć, dla posiadających dzieci i dla wszystkich innych – Centrum Nauki Kopernik, bo o nim przecież piszę, otwiera się 5. listopada.
Nie pracuję w dziale PR, tylko po prostu uważam, że warto tam przyjść. Byłam kiedyś w centrum nauki w Amsterdamie. I w Futuroscopepod Poitiers. I miałam wtedy nadzieję, że w Warszawie też będę mogła posłużyć się szkiełkiem i okiem, żeby zrozumieć trochę więcej świata. Pewną okazją był Piknik Naukowy – dotąd pamiętam, jak w 1997 roku mogłam zrobić sobie zdjęcie z meteorytem. Ale Piknik odbywa się raz do roku, jest imprezą plenerową i mimo wszystkich zalet nie jest jednak odpowiednikiem kopenhaskiego Experimentarium, paryskiego Cité de Sciences czy fińskiej Heureki. Kopernik jest.
Dlaczego? Bo to na warszawskim Powiślu mogę sprawdzić, jak działają przekładnie (takie bloczki jak na żaglach) i spróbować z ich pomocą podnieść siebie samą (odniosłam sukces). Bo to w budynku tuż za BUW-em mogę zagrać na harfie, której struny zostały (z powodzeniem!) zastąpione przez wiązki lasera. Bo to w otwartym z hukiem pierwszym w Polsce centrum nauki mogę przejść przez kalejdoskop, licząc swoje odbicia, zagrać w świetlny bilard za pomocą pryzmatów, przeżyć trzęsienie ziemi albo podłączyć przewody z prądem, gazem i wodą na mapie Warszawy i zobaczyć, czy wszędzie wszystko dotarło (a na pokierowanie tym zawsze miałam ochotę). Mogę też spróbować pokonać labirynt kroplą rtęci bez dzielenia jej na małe kulki (jeszcze mi się nie udało, próbuję codziennie w drodze po kawę) albo zobaczyć w wielokrotnym powiększeniu, jakie sieci tkają pająki po podaniu im różnych narkotyków (bardzo pouczające). Czyli – mogę w końcu zrozumieć szereg zjawisk do tej pory zupełnie mi nieznanych bądź całkiem tajemniczych. I zrobić to samodzielnie, często bez czytania instrukcji, intuicyjnie – czegoś dotknąć, coś poruszyć i z zaskoczeniem zobaczyć, że powoduje to nieoczekiwaną reakcję.
Czucie i wiara nie przestaną po wizycie w Centrum mówić do mnie silniej niż „mędrca szkiełko i oko” – bo po prostu mimo całego postępu naukowego, posiadanej obecnie przez człowieka wiedzy, nagród Nobla i temu podobnych rzeczy, najważniejsze wydaje mi się „mieć serce i patrzać w serce”. Ale po wycieczce na Powiśle każdy może stwierdzić, że „świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce” może stać się prawdą żywą, znaną dla ludu – wszak „Kopernik” to „świat w twoich rękach”, rękach zwykłego, ciekawego go człowieka.
* Helena Anna Jędrzejczak – historyk idei, socjolożka, doktorantka w ISNS UW. Pracuje w Centrum Nauki Kopernik, współpracuje z Instytutem Obywatelskim. Przygotowuje rozprawę doktorską na temat relacji między teologią a kwestiami społeczno-politycznymi w pismach Dietricha Bonhoeffera.