0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Spacerując > KUSIAK: Hackerspaces: wirtualne...

KUSIAK: Hackerspaces: wirtualne przestrzenie materialnych miast

Joanna Kusiak

Hackerspaces: wirtualne przestrzenie materialnych miast

Przepowiednie, jakoby przestrzeń wirtualna miała przynieść śmierć miastom, nie sprawdziły się, powiększając smutny gatunek nietrafionej futurologii, która – mimo, że chce dotknąć przyszłości – natychmiast zaczyna pachnieć kurzem. Nie ma sieci bez miast, które prawie zawsze są jej najistotniejszymi oczkami. Na mapach obrazujących ilości przesyłanych danych najciemniejsze punkty to metropolie. Sieć nie konkuruje z przestrzenią miejską, ale ją powiększa i uzupełnia. Zresztą prawie każda wirtualność ma swój twardy, materialny odpowiednik, który zostaje wpleciony w inne miejskie sieci: światłowody, kable, serwerownie są tak samo materialne jak wodociągi i gazociągi, internet zaś traktowany jest coraz bardziej jak ciepła woda.

W czasach, w których coraz częściej wyjeżdża się, a coraz rzadziej znika, większość z nas zna nerwowe przemierzanie miast w poszukiwaniu najbliższego łącza. Dostępność sieci staje się nie mniej ważna, niż atrakcje turystyczne. Wiedeń wprawdzie ma cesarskie kawiarnie i tort Sachera, jednak, nawet przy uniwersytecie, bardzo mało hotspotów. W Wenecji nieliczne kawiarenki internetowe (w których często nie można połączyć się z własnego komputera) są bardzo drogie. Warszawa na tym tle wypada całkiem nieźle, choć uruchomiony niedawno publiczny internet na Krakowskim Przedmieściu działa średnio albo wcale.

Poruszając się w przestrzeni wirtualnej, ludzie wytwarzają i przekształcają konkretne przestrzenie miejskie. Niektóre kawiarnie w pewnych godzinach zamieniają się w nieformalne, dzielone biura office, do których przychodzi się – z laptopem – jak do pracy. Każdy jest jakby osobno (podłączony, często w słuchawkach), a jednak nie do końca, bo powodem wyjścia są tak czy inaczej miejscy inni i rytuały rodem z ulicy: ktoś chce się pokazać, ktoś schować, ktoś między jednym a drugim służbowym mailem posyła spojrzenia (lub komplement bluetoothem) koleżance z przeciwka.

Sieć w mieście wytwarza również nowe formy wspólnoty. Do najciekawszych przestrzeni z pogranicza miejskiego wirtualu i realu należą tzw. hackerspaces, które łączą cechy kontrkulturowej komuny, warsztatu, serwerowni, klubu geeków i think tanku do spraw społecznych innowacji. Hackerspace to prawdziwe miejsca, znajdujące się prawie wyłącznie w wielkich miastach, trochę schowane, a zarazem zupełnie otwarte. To miejsca, do których przychodzi się, by wymienić pliki, czegoś się nauczyć lub coś razem stworzyć. Organizowane są seminaria, spotkania programistów (czasem łączące klasyczną imprezę z dużą ilością alkoholu z zawodami programistycznymi, niczym te sfilmowane niedawno w filmie o facebooku), dyskusje o bieżących projektach. To, co dzieje się z hackerspace wychodzi w miasto (i w świat) ścieżkami wirtualnymi i realnymi. Hackerspace z całego świata wymieniają się radami, uwagami i pomysłami, zarazem jednak często zmieniają najbliższą rzeczywistość, coraz bardziej otwierając internet a wraz z nim otwierając miasto – organizując zajęcia dla lokalnych wspólnot, redefiniując własność intelektualną i walcząc z nowymi formami wykluczenia – na czele z tzw. wykluczeniem cyfrowym.

Jak można się dowiedzieć – oczywiście z Internetu, najłatwiej przez czyjś komentarz na Facebooku lub uwagę na forum – właśnie powstaje pierwsza warszawska hackerspace. Należy jej kibicować z całego serca, zarówno mając w pamięci przedwyborcze negocjacje premiera z internautami (które po wyborach się ucięły, ale że idą nowe wybory, to kto wie, może się znów zaczną), jak i obserwując pierwsze działania założycieli. Jednym z pierwszych projektów-wyzwań ma być skonstruowanie niedrogiego skanera, który będzie skanował całe książki (sam przewracając strony, oszczędzając dużo żmudnej i nudnej pracy), które następnie fundacja Nowoczesna Polska będzie umieszczać w otwartych zasobach internetu. Plotki z forów wskazują, że hackerspace powstanie gdzieś na Pradze. Pierwszym zadaniem zainteresowanych będzie wyszperać przy pomocy swoich sieci, gdzie i kiedy dokładnie należy się pojawić. Miasta, jak wiadomo, pełne są publicznych sekretów dla wtajemniczonych.

O tym, że wirtualne przestrzenie doskonale zintegrowały się z miastem, świadczy ich wielowymiarowość. Sieć to zarazem kable i nowe rytuały codziennego życia, pomysły i sposoby zachowania, budynki, ludzie, a nawet nowe urban legends. Jak twierdzą niektórzy, berlińska hackerspace c-base to składająca się z siedmiu pierścieni stacja kosmiczna, skonstruowana w przyszłości, by zbadać gwiazdozbiór Kasjopei. Jednak za sprawą błędu technicznego i niekontrolowanego zagięcia czasu stacja zamiast w przestrzeni przeniosła się w czasie o 4,5 miliarda lat. Uderzywszy w Ziemię z ogromną prędkością, zatonęła w piaskach Brandenburgii. Gdy w latach sześćdziesiątych XX wieku na skutek ruchów tektonicznych jej antena zaczęła się wynurzać na powierzchnię, władze Niemieckiej Republiki Demokratycznej zasymulowały budowę wieży telewizyjnej. Ukryte pod powierzchnią komputery z przyszłości są obecnie hackowane przez załogę c-base dla potrzeb społeczeństwa.

Nie wyklucza się, że załoga z przyszłości wyruszyła w przeszłość na poszukiwanie stacji kosmicznej gigantyczną rakietą, której skamieliny mogą znajdować się ok. 600 kilometrów na Wschód od dzisiejszego Berlina.

* Autorka ilustracji: Karolina Breguła, z cyklu: „Widzi mi się pałac”

** Joanna Kusiak, doktorantka Instytutu Socjologii UW, członkini redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 97 (47/2010) z 16 listopada 2010 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 97

(47/2010)
16 listopada 2010

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj