0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Krótko mówiąc > WAKAR: Hamletów dwóch,...

WAKAR: Hamletów dwóch, tłum Edków (I felieton z cyklu „MARIONETKI, KUKIEŁKI, LUDZIE”)

Jacek Wakar

Hamletów dwóch, tłum Edków

Prawie go nie poznałem. Widać było, że odebrał w Brukseli lekcje, jak sprawdzać się w mediach, bo najważniejsze kwestie wygłaszał sugestywnie, wprost do kamery. Swoją rolę odegrał doskonale.

Tak, to był ten Michał Kamiński. Ten sam, który w roku 2005 podczas wieczoru tuż przed ogłoszeniem wyników drugiej tury wyborów zapraszał sympatyków PiS na ostatnie kanapki w III RP, bo „za pół godziny na tej scenie pojawi się prezydent IV RP”. Był legendarnym spin doctorem braci Kaczyńskich, u boku Lecha chciał trwać na dobre i na złe. Po katastrofie smoleńskiej uwierzyłem w jego łzy. A teraz ogolony na zero, jakby nieco szczuplejszy, prosto do kamery, mówił rzeczy zadziwiające. O tym, że w PiS, ugrupowaniu prawa i sprawiedliwości, namawia się do donoszenia na kolegów. O tym, że czuje się już poza swoją partią. I niemal ani słowa o Jarosławie Kaczyńskim. Nic o tym, jak nietuzinkowym ten ostatni jest mężem stanu…

Z początku nawet rozterki Kamińskiego, czytany przezeń na wizji wiersz Słonimskiego, zrobiły na mnie wrażenie. Myślałem sobie, że ten – inteligentny przecież – polityk nareszcie się zbuntował, doszła do głosu Herbertowska „kwestia smaku”.

A potem mi przeszło. Hamlet Kamiński zaczął brzmieć fałszywie. Nie, nie dlatego że, tak jak wszyscy konsystencją podobni do magmy pretorianie Kaczyńskiego o twarzach Błaszczaka i Brudzińskiego, powinien bezkrytycznie trwać przy wodzu. Bardziej dlatego, że Kamiński samego siebie obsadził w roli Hamleta, mając na oku role jeszcze większe. Być albo nie być – być w polityce, ale nie być w PiS: taką na kolanie przeprowadził kalkulację. Człowiek, który w sposób uwłaczający własnej inteligencji legitymizował podobnie jak teraz obmierzłe zachowania szefa, próbował zagrać kogoś, kogo brzydzi ta stajnia Augiasza. Może stracić, ale nie będzie brodzić w szlamie.

Na boku, dla nieco mniejszej widowni, swą rolę gra Paweł Poncyljusz. Ten z PiS odchodzi już drugi tydzień. Czeka z utęsknieniem, aż go Kaczyński wyrzuci, a tu nic. Nic i nic. Zatem będzie musiał zrezygnować sam i przejdą mu koło nosa profity, jakie dają szaty męczennika w słusznej sprawie. A wcześniej? Niczym kolejna w tym teatrze pierwsza naiwna Elżbieta Jakubiak z uśmiechem znosił wszystkie zniewagi. Kaczyński mówił coś o paprotkach i ładnych buziach, a oni swoją mantrę. Nawet dzisiejsza rzekoma ofiara nie zmyje towarzyszącego mi wtedy obrzydzenia.

Hamletów mamy zatem takich, jak polską politykę. Upadek PiS raczej mnie cieszy, niż martwi, wpisuje się też w szerszy obraz. Co chwila bowiem powraca przykre wrażenie, że bitewki na naszym polskim podwórku mamy małe, bo na większe nas nie stać. Ktoś komuś wbije kosę w plecy, bo do wyzwania na pojedynek trzeba mieć odwagę. Polityką, nie tylko w wydaniu PiS, zawładnęli Edkowie z „Tanga” Mrożka. U boku Kaczyńskiego wskazać ich najłatwiej, jest ich tak wielu, że już nie odróżniam twarzy. Choćby Brudziński, Błaszczak i mój ulubiony, Ziobro. Jan Klata inspirował się nim kiedyś, wymyślając swych „Szewców u bram” w TR Warszawa. Prokurator Scurvy z tego fatalnego przedstawienia to było właśnie sceniczne wcielenie Ziobry. Także z tego brało się fiasko całego przedsięwzięcia. Ziobro nie miał i nie ma formatu, który predestynowałby go do głównych ról. Jego przeznaczeniem jest noszenie halabardy. Nawet jeśli w przyszłości zostanie następcą tronu w PiS, będzie to już jedynie ugrupowanie halabardników.

Dwóch samozwańczych Hamletów, tłum Edków – wiem, wyjątkowo słaby teatr opisuję. Tyle że jest dokładnie taki sam, jak polska polityka. Bez polotu, bez rozmachu, zduszona, szara. Teatr – przynajmniej chcę w to wierzyć – to nie tylko słuszność myśli, broń Boże nie tylko „sztuka krytyczna”. To także estetyka. W polskiej polityce, a może w jakiejkolwiek innej też, nie znają tego słowa.

* Jacek Wakar, szef działu Kultura w „Przekroju”.

„Kultura Liberalna” nr 97 (47/2010) z 16 listopada 2010 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 97

(47/2010)
16 listopada 2010

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj