0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Krótko mówiąc > SAWCZUK: Między Schetyną...

SAWCZUK: Między Schetyną a Lisem. XX Debata Tischnerowska

Tomasz Sawczuk

Między Schetyną a Lisem

Coraz większa liczba publicystów obwinia rząd o bierność i brak reform. Uspokojenie sceny politycznej i nudna praktyka rządzenia przestały już być w oczach wielu wystarczającymi zasługami PO. Pojawiają się również głosy nawołujące do radykalnych zmian.

10 grudnia odbyła się na Uniwersytecie Warszawskim XX Debata Tischnerowska, jej temat dotyczył konserwatyzmu i populizmu. Spotkanie wyświetliło jednak, przede wszystkim, dwie odmienne postawy wobec sposobu sprawowania władzy, które uosobili Tomasz Lis oraz Grzegorz Schetyna. Pogląd Lisa sprowadzić można do jego stwierdzenia, że władzę ma się po to, aby ją zużywać. Schetyna argumentował z kolei, że ludzie przede wszystkim chcą spokojnie żyć, a reformy trzeba rozkładać tak, aby nie były odczuwalne. Uważam, że obecnie obie te postawy są niewłaściwe, a najlepiej przyjąć stanowisko pośrednie.

Jestem jak najdalszy od namawiania rządu do nawałnicy bolesnych reform. Zrobić kilka drastycznych ruchów, a potem przegrać wybory, to żadna filozofia. Prawdziwym pytaniem jest, jak prowadzić odpowiedzialną politykę, a przy tym utrzymywać władzę. Donald Tusk i jego obóz szukali odpowiedzi na to pytanie, ale przeholowali z wnioskami. Ich polityka jest nazbyt pozbawiona ambicji. Wspomniana chęć utrzymywania spokoju wśród ludzi ma przy tym kilka niepożądanych konsekwencji. Po pierwsze, rząd może nią uzasadniać nie tylko nie dokonywanie bolesnych zmian, ale w ogóle niedokonywanie zmian i bierność, a nawet niekompetencję, w każdej sprawie. Ciekawe jest, że w pierwszym przypadku uzasadnienie brzmi „bo ludzie tego nie chcą”, w drugim zaś przypadku „bo ludzie się tego nie domagają”. Po drugie, konsekwencją takiego stanowiska jest zadowolenie z braku zainteresowania ludzi polityką, a wręcz zniechęcanie ich do polityki („Nie róbmy polityki. Budujmy kasyna”)! Jest to sytuacja, w której dobrotliwy monarcha nie uczyni niczego przeciw ludziom, a ludzie w zamian nie będą się niczego od niego domagali. Nie jest z założenia powiedziane, że musi to przynieść złe efekty, ale na pewno jest to niedobre zjawisko w demokratycznym państwie prawa, w którym władza podlegać musi nieustannej kontroli i ocenie. W tej roli nie sprawdzają się zaś obecnie opozycja i media, które zanadto zajmują się innymi, niezbyt zwykle istotnymi, sprawami.

Setny numer „Kultury Liberalnej” obfitował w teksty stawiające sprawy edukacji i aktywności obywatelskiej jako najważniejsze wyzwania dla Polski na najbliższych wiele lat. Czy to, podobnie jak wiele innych, są tematy obecne wśród polityków i w głównym nurcie dyskusji?! Czy w ogóle toczy się wokół nich jakakolwiek dyskusja? Rząd, który nie czyni niczego przeciw nam i niczego, czego się nie domagamy, nam w tym nie pomoże i nie należy na to liczyć.

Nie można bowiem powiedzieć, mimo trwania względnego spokoju społecznego, że PO to partia przewidywalna – ugrupowanie to nie kieruje się jakimś czytelnym systemem przekonań (co może nie jest jeszcze dzisiaj rzadkie czy jednoznacznie naganne) czy choćby programem, a nawet implikującą projekty architekturą organizacyjną, które mogłyby porządkować jego zamiary. Dlatego też nie do końca wiadomo, czego można się po nim spodziewać. Jednego dnia minister Rostowski może ogłosić cięcia w budżecie, drugiego dnia premier Tusk wyskoczyć z chemiczną kastracją pedofilii, a co będzie dnia trzeciego – oto pytanie.

Podczas Debaty Tischnerowskiej marszałek Schetyna stwierdził, że trzeba rozmawiać i zastanawiać się, co robić. Odnoszę wrażenie, że rząd, tym bardziej po trzech latach rządzenia, jeżeli miałby jakąś agendę, powinien już wiedzieć, co robić. Jeżeli nie wie – to w starannie dobranych gremiach te pomysły wypracowywać i przede wszystkim realizować. Chciałoby się, żeby procesy decyzyjne były bardziej sformalizowane, widoczne, możliwe do skontrolowania. Polityka polska stanie się profesjonalna dopiero wtedy, gdy ulegnie zdepersonalizowaniu (co ma wiele wymiarów, również takich, którymi się tu nie zajmuję). Ale nie bądźmy źli na rządzących i wyjdźmy marszałkowi naprzeciw (mimo że parlament jawi się bardziej jako rządowy stempelek, a nieraz ewentualnie cyrk, niż poważna instytucja, w której toczą się ważne debaty, co Platformie jakoś specjalnie nie przeszkadza). Przecież możemy – o tym, co trzeba zrobić – mówić, nalegać, nakłaniać, bez przerwy, dzień i noc – i tak pomagać im i sobie. I to nie w jakichś bardzo grząskich i kontrowersyjnych sprawach.

Nie ma bowiem potrzeby, by władza udowadniała swoją moc, robiąc coś spektakularnego, co przełamywałoby czyjś drastyczny opór. Ale rozumiem, że stanowisko Tomasza Lisa nie jest sadystyczne i Lis chce bolesnych reform tylko dlatego, że są niezbędne. Może to jest przykre, że nawet jeżeli rzeczywiście są (a pewnie tak jest), to PO nie wykorzystała wielkiego kapitału zaufania, jaki miała, to zrobienia kilku odważnych kroków, kiedy wcale nie musiałaby z tego powodu stracić poparcia – może zaś po prostu nie potrafiłaby tego zrobić. Ale domaganie się maksimum nic nie da, a spowoduje, że osiągnąć da się mniej niż by można.

Nie idzie więc o to, żeby przekonać rząd, że należy dokonać bolesnych reform. To nie jest dobra taktyka. Rząd będzie stał zaparty na swojej pozycji, a coraz głośniejsze nawoływania „doktrynerów” utwierdzą go tylko w przekonaniu o tym, ze ma rację. Nie ma też niczego ekscytującego w sytuacji, gdy ludzie z desperacji wychodzą tłumnie na ulice – co Tomasz Lis wolałby, wzorem Londynu i Paryża, od zupełnego braku decyzji. Choć chciałbym, żeby, w razie potrzeby, byli wewnętrznie gotowi wyjść. Należy więc w pierwszej kolejności pokazywać, że jest do zrobienia cała masa spraw, które nie są bolesne (przy czym nie można utożsamiać tego, co bolesne z tym, co dyskutowalne), jak choćby sprawy z zakresu działalności gospodarczej, edukacji, administracji i wiele, wiele innych. A także dobitnie podkreślać, że przekonywanie ludzi o tym, że lepiej trzymać się z dala od polityki jest złe i po prostu nie w porządku. Tym bardziej, jeżeli ma się w nazwie „Obywatelska”.

* Tomasz Sawczuk, stały współpracownik „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 101 (51/2010) z 14 grudnia 2010 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 101

(52/2010)
14 grudnia 2010

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj