Maciej Kuziemski
Petrodolary i kwestia podmiotowości
Żeby dostać się do Sudanu, trzeba z Polski polecieć z co najmniej jedną przesiadką. My lecimy przez Kair. Wiozący nas na lotnisko w Warszawie taksówkarz, wyraźnie podekscytowany, dopytuje o nasze plany wyjazdowe. Opowieści o potwornej biedzie, braku dostępu do podstawowej opieki medycznej, czy kompletnie nieistniejącej infrastrukturze nie robią jednak na nim specjalnego wrażenia. Błyszczą mu się za to oczy, gdy słyszy o ropie naftowej, w którą bogata jest część kraju. I o zbrodniczym reżimie, który trzęsąc całym państwem, dopuszcza się najcięższych zbrodni. „Toż to raj ten Sudan” – stwierdza mój rozmówca, gdy stoimy w korku obok Pomnika Lotnika – „wystarczy zbratać się z jednym czy drugim watażką i można się ustawić na całe życie”. Jedziemy w milczeniu, ale widzę, że w myślach za petrodolary mebluje willę na przedmieściach Chartumu i przeklina polską zimę.

Mężczyzna czekający na przylot prezydenta al-Bashira na lotnisku w Jubie
Ten rodzaj percepcji świata jest znany od Tarnobrzegu po Bangladesz, niezależnie od równoleżnika i Sudan – a szerzej – cała Afryka, nie jest tu niestety wyjątkiem. Istnieje szereg przesłanek, które muszą zostać spełnione, by państwo zyskało faktyczną podmiotowość. Wśród nich wyzbycie się geszefciarstwa przez rządzących zajmuje wysoką pozycję. By kraje Afryki były niezależne, potrzebne byłoby o wiele więcej, niż to, co wydarzyło się w latach pięćdziesiątych XX wieku. O charakterze państw „wyzwolonych” w tym okresie zwykło się mawiać, że są postkolonialne – ciężko jest w niektórych przypadkach znaleźć powody do używania przedrostka post, a z łatwością za to można znaleźć przypadki, w których można mówić o zawoalowanym neokolonializmie.

Tablice na każdym skrzyżowaniu obwieszczają czas pozostały do referendum
Muzułmańska północ Sudanu od kilkudziesięciu lat stara się na siłę islamizować południe, na terenie którego dominują chrześcijaństwo i wierzenia lokalne. Tarcia na tle religijnym to ważny, ale nie jedyny, powód konfliktów, które targają niepodległym od ledwie półwiecza Sudanem. Dziesiątki lat wojen były przetykane jedynie krótkimi okresami zawieszenia broni. Na szczęście, w 2005 roku podpisano porozumienie pokojowe (zwane Comprehensive Peace Agreement). Zgodnie z jego ustaleniami, 9 stycznia 2011 roku obywatele Południowego Sudanu wezmą udział w referendum niepodległościowym, w którym zdecydują czy kontynuować unię z Północą, czy też utworzyć odrębne państwo.

Referendum będzie trwało aż tydzień, by ludzie z odległych miejscowości mogli dotrzeć do „lokali wyborczych”
* Maciej Kuziemski, obserwator referendum niepodległościowego w Sudanie. Więcej na blogu: http://eyeonsudan.eu.
** Autor fotografii: Maciej Kuziemski.
„Kultura Liberalna” nr 104 (1/2011) z 4 stycznia 2011 r.