Maciej Kuziemski

Niebo nad Jubą

Juba zmienia się niemal na naszych oczach. Z dnia na dzień ubywa Arabów, których pełne statki codziennie odpływają do Chartumu. Puste sklepiki przy drodze wiodącej do University of Juba powoli zapełniane są przez hinduskich biznesmenów lub Somalijczyków. Ci ostatni zjechali tu niedawno i widać, że jeszcze nie oswoili się z nową sytuacją – trzymają się razem i nieufnie spoglądają na „lokalsów”. Policja wzięła sobie za punkt honoru chronić przyjezdnych, niezależnie od sympatii politycznych. W szczególności dotyczy to właśnie muzułmanów, którzy nie cieszą się w tych rejonach zbyt wielkim poważaniem.

Mężczyzna z plemienia Mondari pokazuje swoją kartę uprawniającą do głosowania

Pierwsze dni 2011 roku, to ten intymny czas, w którym państwo przepoczwarza się z jednej formy w drugą. Wszystko jest tu teraz kruche i chaotyczne, ale jednak silne postanowieniem o niezależności. Pachnące nowością landcruisery v8 mkną świeżo wyasfaltowanymi drogami w pośpiechu, krążąc między ministerstwami, poszukując odpowiedzi na te wszystkie pytania, które zadać byli łaskawi reporterzy Reutersa czy AP.

Tymczasem, leniwe życie toczy się dalej. W salonie piękności z kartonu nieuważny fryzjer zacina brzytwą sędziwego mężczyznę, a stado wołów blokuje na dobre jedno ze skrzyżowań. Dzieci zaczepiają białoskórych obserwatorów, licząc na cukierka, a teleobiektywy przypominające broń budzą podejrzliwość żołnierzy.

Salon fryzjerski

Ludzie są tu ciekawi świata, a dzięki referendum świat ciekaw jest żyjących tu ludzi. Wielkie zdziwione oczy witają dziesiątki dziennikarzy, kilometry kabli i talerze satelit. Bez słów można zrozumieć, że zainteresowanie przyjmują z życzliwością. I słusznie, bo być może trudno znaleźć bezpośrednie przełożenie obecności hollywoodzkich aniołów na życie pojedynczych mieszkańców Malakal czy Bentiu, ale jak inaczej przyciągnąć uwagę świata i pieniądze, niż czyniąc z pomocy humanitarnej element świata popkultury?

Wypas bydła w Munuku

Za tydzień jednak referendum się skończy; celebryci i obserwatorzy wyjadą, tymczasowe lokale wyborcze z powrotem zamienią się w pola do wypasu bydła lub szkolne klasy. Trudna do skupienia uwaga świata będzie gnała dalej, ślizgając się po kolejnych tematach i nigdy nie zatrzymując się na dłużej, zaś niebo nad przedmieściami Juby – jak co dzień – pełne będzie sępów.

* Maciej Kuziemski, obserwator referendum niepodległościowego w Sudanie. Więcej na blogu: http://eyeonsudan.eu.
** Autor fotografii: Maciej Kuziemski.

„Kultura Liberalna” nr 105 (21/2011) z 11 stycznia 2011 r.