Marta Kołczyńska
Po co komu demonstracja? Dla samego demonstrowania (cz. 3)
W jaki sposób zmotywować co tydzień tysiące obywateli do udziału w antyrządowych demonstracjach? To chyba kluczowe pytanie, jakie zadaje sobie dziś lider opozycyjnej Partii Socjalistycznej Albanii, Edi Rama. Kolejne pytanie: w jaki sposób zmusić do dymisji zasiedziały rząd za pomocą demonstracji, nie narażając się jednocześnie na krytykę opinii międzynarodowej, w tym szczególnie Stanów Zjednoczonych?
Problem nie jest łatwy, co pokazał protest zorganizowany w ostatni piątek w Tiranie i trzech innych miastach Albanii w formie pochodów głównymi ulicami miast. Duża liczba transparentów o podobnym designie wskazywała, że znaczna część protestujących to członkowie i aktywiści Socjalistów, co z kolei przeczy zapewnieniom Ramy o „obywatelskim charakterze” demonstracji. W Tiranie pochód przeszedł głównymi szlakami komunikacyjnymi centrum – omijając z daleka dzielnicę rządową, w celu uniknięcia oskarżeń o prowokację – i skutecznie zablokował ruch w stolicy na co najmniej godzinę. Mało rozentuzjazmowani uczestnicy szli przeważnie w milczeniu, a z okien okolicznych budynków wyglądali równie znudzeni mieszkańcy. Kierowcy stali w korkach.
To już kolejny „demonstracyjny” piątek w Albanii i wydaje się, że inicjatywa opozycji powoli się wyczerpuje, podobnie jak kreatywność w formach protestu. Pierwsza po długiej przerwie demonstracja 21 stycznia przerodziła się w pewnym momencie w walkę partyjnych aktywistów z ochraniającą budynek rządu policją i Gwardią Narodową. Trzy osoby zginęły na miejscu, a czwarta – z powodu odniesionych obrażeń – zmarła w ostatnią sobotę. Upomnienia i „wyrazy zaniepokojenia” ze strony Stanów Zjednoczonych i organizacji międzynarodowych przekonały zapewne polityków, że przyzwolenie na przemoc nie pozostanie bez konsekwencji. Zorganizowany tydzień później „czarny marsz” upamiętniający ofiary przebiegł już spokojnie, a zainteresowanie mieszkańców było znacznie mniejsze. Frekwencja podczas protestu-pochodu w ostatni piątek była jeszcze niższa.
Wydaje się, że premier Sali Berisha może spać spokojnie. Co prawda Unia Europejska ustami specjalnego wysłannika na Bałkany Miroslava Lajčaka oraz w oświadczeniu Parlamentu Europejskiego skrytykowała powołaną przez rządzącą Partię Demokratyczną (i bojkotowaną przez opozycję) parlamentarną komisję śledczą i zaleciła pozostawienie dochodzenia prokuraturze. Jednak ewidentnie uwaga świata skupia się teraz na Bliskim Wschodzie i UE nie wystarcza czasu na zajęcie się wewnętrznymi sprawami niedalekiej w sumie Albanii. Z drugiej strony na moje pytanie o skuteczność pokojowych protestów i sugestię o ewentualnej dobrowolnej dymisji rządu, odpowiedzią jest uśmiech politowania rozmówcy: „Może u was… tu jest inaczej”.
Ożywione dyskusje polityczne słychać w kawiarniach, sklepach i parkach, jednak zachęcić niezaangażowanych w działalność partyjną obywateli do masowego wyjścia na ulicę nie jest łatwo. W obecnym systemie partyjnym, w Albanii alternatywą dla Demokratów Berishy jest Partia Socjalistyczna Ramy. Trzecia licząca się partia, Socjalistyczny Ruch dla Integracji, nie ma wystarczającego poparcia i skazana jest na wieczny los (co najwyżej) partnera koalicyjnego. W przeważającej opinii wygrana Socjalistów nie przyniosłaby większych zmian w sposobie rządzenia krajem. Nie zrobiłaby nic dla zwykłych ludzi, więc po co to wszystko?
Póki co wymiana oskarżeń między Berishą a Ramą trwa, choć jakby straciła na intensywności. Śledztwo w sprawie śmierci uczestników protestu z 21 stycznia prowadzone jest równolegle przez prokuraturę, oskarżaną przez premiera Berishę o udział w próbie zamachu stanu, oraz krytykowaną przez zagranicę komisję śledczą w parlamencie. Ta druga co rusz występuje z nowymi wnioskami (o przesłuchanie prezydenta Bamira Topi i prokurator generalnej Iny Ramy czy o billingi dziennikarzy), po czym od niektórych odstępuje bez wyjaśnienia. Pojawiły się informacje o groźbach pod adresem Ramy oraz planowanym zamachu na Berishę. I podczas gdy Partia Socjalistyczna zapowiada kontynuację protestów, które – jej zdaniem – doprowadzą ostatecznie do rezygnacji premiera, koalicyjny Socjalistyczny Ruch na rzecz Integracji spokojnie zabiera się do wyłaniania kandydatów na swoje listy w majowych wyborach lokalnych. Niedługo przecież będzie wiosna.
* Marta Kołczyńska, kulturoznawca, doktorantka w Szkole Nauk Społecznych PAN, członkini Stowarzyszenia Naukowego Collegium Invisibile, stypendystka Funduszu Wyszehradzkiego. Miłośniczka wszystkiego, co albańskie.
„Kultura Liberalna” nr 109 (6/2011) z 8 lutego 2011 r.
SŁOWA KLUCZOWE: Marta Kołczyńska, Kultura Liberalna, nr 109, Albania, Tirana, Sali Berisha, Edi Rama, zamieszki, protesty, Socjaliści, Partia Demokratów, Gwardia Narodowa, znudzenie, wyczerpanie, koniec, wybory, ofiary, prokuratura.