Magdalena M. Baran
„Mandylion” życia w sztuce
Nie ma tu miejsca na domysły – gdy ikona „przedstawia” świętość, to mówi właśnie o niej, nieskończenie przekraczając zwykłą sztukę. Tu świętość przywołuje wzrok, kieruje ku swej widzialnej-niewidzialności. Nie wymaga dodatkowych wyjaśnień ani warunków. Świętość jest „oczywista”, jak Chrystus na Górze Tabor dla swoich uczniów (widzialny, lecz niepojęty); mówi tak wyraźnie, że choć przebóstwiona, pozostaje rozpoznawalna – jak Zmartwychwstały spotykający Marię Magdalenę o poranku dnia pierwszego. Tak mówią ikony – przedstawienie boskie i ludzkie – pozostawione nam przez zmarłego wczoraj Jerzego Nowosielskiego.
W odróżnieniu od zatrzymującego na sobie wzrok idola, ikona jest czysta, skromna i pozbawiona wszelkiej egzaltacji. Jej domeną jest rzeczywistość duchowa; pobudzenie człowieka do uczestnictwa w odmiennym życiu. Pobudza ludzkie widzenie nie tylko, by dostrzec świętość, ale i być wskazówką dla życia duchowego, do pójścia dalej. Rola ikony, co doskonale wiedział Nowosielski, nie polega jedynie na ukazaniu prawd wiary, ale także na formowaniu całego człowieka. Jest ona drogą, a jednocześnie środkiem „na tej drodze”. Podobnie jest z celem ikony. Nie jest ona pisana po to, by wzbudzać ludzkie namiętności czy egzaltowany kult oddany pięknu. Nie jest także sentymentalnym obrazkiem, który powstałby dla uciechy oka. Celem ikony jest prowadzenie całego człowieka – jego myśli, uczuć i rozumu – ku oczyszczeniu i przemienieniu. Ku światu, który otwiera się w jej oknie. Temu widzialnie boskiemu, ale i temu, który Nowosielski dostrzegał w wizerunku kobiety, w twarzach nieświętych i świętych, u swoich zabłąkanych w kolorach proroków i cerkwiach, co zdają się zagubione na styku rzeczywistości i innego świata. Obrazy zmarłego wczoraj Mistrza „wskazują na to”, czego nasze zwykłe oczy dojrzeć nie potrafią. Niejednokrotnie, przy zachowaniu całej oszczędności wyrazu, stawiają nas w relacji do tego, wobec czego naszej mowie brakuje słów. Tym samym ikony te, jak na swój teologiczny, tak mocno obecny w pracy malarza prawzór przystało, stanowią okno ku nieskończoności.
Obrazy Nowosielskiego stawiają pytania, a jednocześnie wzywają spojrzenie i na swój sposób pouczają je o tym, jak patrzyć w nieskończoność; jak nie poprzestawać na widzialnym, a jednocześnie od tego „co widzialne” wznosić się ku innemu, a także ku kolejnym widzianym i dotykalnym, odnajdując przy tym coś nowego. Bo przecież, chcąc nie chcąc, patrzymy. W dzieła Mistrza wpisana jest osoba, jej realne istnienie – i właśnie temu przynależą cześć i szacunek. Ikona – boska i ludzka – odnosi się do tego, do kogo należy namalowana twarz. Tu spojrzenie nie należy do człowieka ani też do artysty czy twórcy. Następuje całkowite odwrócenie. Nowosielski rozumie to, na świat ucząc nas patrzyć inaczej. Wzrok nie należy tu do oglądającego. Spojrzenie kierowane jest przez ikonę, to ona spogląda na nas, „dotyczy nas”. Ale i człowiek patrząc w ikonę („w”, a nie „na” nią), widzi twarz, niejako „zmuszony jest” dostrzec spoglądające na niego oblicze. „Ikona odsłania twarz, w której wzrok człowieka wznosi się w nieskończoność”. Odsłania tym samym świat, w jego cielesnych i duchowych szczegółach. Wzywa ku swej głębi, pociąga, objawiając tym samym swą tajemnicę. Nie jest zwierciadłem, które potępia i ogranicza. Nie zakrywa świata i TWARZY w zimnej i martwej powierzchni zwierciadła. Podobnie w swych ikonach Boga i świata Nowosielski nie nakłada na nie żadnej maski. Wręcz przeciwnie – w swej „malarskiej akademii” uczy widza, jak ją zdjąć. Tych, którzy chcą „patrzyć”, Nowosielski przez swe dzieła uczyć będzie dalej. Bo przecież w świecie zatrzymanym na desce czy płótnie – zalanym kolorem i tak specyficznym światłem, tym pełnym abstrakcji i konkretów, tym, w którym człowiek napotyka Boga, a ten ostatni czai się w najbardziej nawet świeckich zakamarkach rzeczywistości – Nowosielski pozostaje obecny.
* Magdalena M. Baran, koordynator projektów w Instytucie Obywatelskim, stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”. Przygotowuje rozprawę doktorską z filozofii polityki.
„Kultura Liberalna” nr 111 (8/2011) z 22 lutego 2011 r.