Anna Mazgal
Kto lubi Warszawę?
Warszawa nie jest lubiana przez przyjezdnych, którzy narzekają na korki, obcesowość mieszkańców, hałas i źle oznakowane zjazdy ze „ślimaków”. Jak przytomnie zauważył kiedyś mój znajomy: być może Warszawa jest taka właśnie dlatego, że nikt jej nie lubi? Jeśli tak, to idą zmiany na lepsze, bo tak redaktorzy, jak i powiększające się grono czytelników nowego miesięcznika „WAW” za stolicą przepadają.
„WAW” to znacznie więcej niż kolejna wersja miesięcznego spisu stołecznych imprez. Magazyn, a konkretnie jego trzeci numer, to solidne, studziesięciostronicowe weekendowe czytadło, pełne ciekawych i z reguły dobrze napisanych tekstów o współczesności, przeszłości i przyszłości miasta oraz jego mieszkańców. Jest swoistym signum temporis, bo jak zauważa Pablopavo (współtwórca zespołu Vavamuffin), z którym rozmawiała Agnieszka Kowalska, były czasy, gdy w dobrym tonie było narzekanie, że Warszawa to Radom Europy. Po krzepiącej mieszkańców zakorkowanego centrum lekturze „WAW” widać, że Warszawa ma szansę stać się kolejnym Berlinem, a redaktorzy i redaktorki miesięcznika gromadzą na to mocne dowody.
Po pierwsze, temat miesiąca przygotowany przez redaktora naczelnego Mike’a Urbaniaka (nie mylić ze znanym muzykiem) rozprawia się z kwestią konkurencji między Warszawą – z jej codzienną bogatą ofertą kulturalną – a Krakowem, który festiwalami stoi. Mike odrobił pracę domową: podaje i kwoty z budżetów, i nazwy imprez, i chyba nawet wsiadł w pociąg do Krakowa (KRK?), by porozmawiać z ludźmi krakowskiej kultury. Przetestował też dla nas strony internetowe warszawskich teatrów, nie szczędząc pochwał za profesjonalizm i surowo ganiąc za paździerz.
Swoje miejsce ma też w miesięczniku warszawski aktywizm i jego przedstawiciele: Agnieszka Kowalska opisuje plany zbudowania tymczasowego Skweru Sportów Miejskich, gdzie każde pokolenie może znaleźć coś dla siebie – od wyczynowców rowerowych, przez zielony placyk dla joginów, po stoliki dla szachistów (jeśli to nie przekona mojej jeżdżącej w zimie na rowerze babci do przyjazdu do Warszawy, to już chyba nic nie podziała). Grzegorz Lewandowski, legendarny (nie bójmy się tego słowa) właściciel klubokawiarni Chłodna 25, rozlicza stołecznych aktywistów z bierności i niemożności ustalenia wspólnego stanowiska w kwestii budowy nowoczesnego miasta.
Warszawa byłaby niczym bez warszawiaków, zatem w marcowym „WAW” Paweł Mykietyn opowiada o lęku w pracy twórczej i zbliżającej się czterdziestce („kiedy dowiedziałem się, że jestem rówieśnikiem Romana Giertycha, po prostu się załamałem”, wyznaje Urbaniakowi). Izabela Szymańska prezentuje sylwetkę Krzysztofa Pastora, dyrektora baletu w Teatrze Wielkim Operze Narodowej, który uważa, że balet zatańczony z charakterem jest jak projekt Armaniego. Paulina Wrocławska opisuje „szare eminencje” świata sztuki – warszawskich prywatnych kolekcjonerów, którzy nie tylko kupują prace młodych polskich artystów, ale i stają się autorytetami w tej dziedzinie. Marcowy „WAW” to także osobisty w wyrazie pean na cześć Ochoty autorstwa Ingeborgi Janikowskiej-Lipszyc, felietony Sylwii Chutnik czy Macieja Nowaka, recenzje miejsc i wydarzeń.
Do czego by się tu zatem przyczepić? Może do tego, że mało w „WAW” zdjęć dzisiejszej Warszawy, widzianej oczami zauroczonych nią mieszkańców? Rekompensują to reportażowe zdjęcia Andrzeja Kossobudzkiego-Orłowskiego z przełomu lat 50. i 60. A może do tego, że niektóre teksty pisane są nieco szkolną manierą i brakuje im lekkości, czego przykładem te o projektach Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej czy o otwartej niedawno Katedrze Mody na wydziale wzornictwa ASP? Jednak można się z nich dowiedzieć tyle (a nawet wybrać na spacer z „WAW” w ręku), że trudno ganić tak młodą redakcję za przerost treści nad formą.
Jedno jest pewne – „WAW” nie jest jeszcze jedną kolorową gazetką, w której dominują reklamy i nieostre zdjęcia niezdrowo wyglądających młodych ludzi. To porządny magazyn miejski, który bez zbytniego idealizowania pokazuje, że problem z urodą Warszawy polega w dużej mierze na tym, że leniwym mieszkańcom i spieszącym się przyjezdnym nie chce się jej szukać. Comiesięczna praca redakcji „WAW” z pewnością może nam to bardzo ułatwić.
* Anna Mazgal, członkini redakcji „Kultury Liberalnej”, aktywistka. W Warszawie się nie urodziła, ale została przez nią adoptowana.
Miesięcznik:
„WAW” (Nr 3 / marzec 2011), Uptown Media, redaktor naczelny Mike Urbaniak.
„Kultura Liberalna” nr 115 (12/2011) z 22 marca 2011 r.