Łukasz Pawłowski
List motywacyjny
Wspólny list Davida Camerona, Baracka Obamy i Nicholasa Sarkozy’ego, uznający pozbawienie władzy Muammara Kaddafiego za warunek sine qua non powodzenia interwencji w Libii, zamknął drogę do szybkiego zakończenia konfliktu. Wystawił również Pakt Północnoatlantycki – formalnie dowodzący całą operacją – na największą od 1999 roku próbę.
Teoretycznie charakter operacji pozostaje niezmieniony. Zaraz po opublikowaniu listu premier Cameron wykluczył możliwość wykorzystania do walki sił lądowych, ponieważ takie posunięcie wykraczałoby poza uprawnienia nadane koalicji przez wspólnotę międzynarodową [http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/africaandindianocean/libya/8457019/David-Cameron-There-is-no-question-of-an-international-invasion-of-Libya.html] Wejście obcych wojsk na teren Libii ostatecznie podważyłoby legitymizację prowadzonych działań i sprowokowało oskarżenia o europejski neokolonializm, dając tym samym do ręki potężną broń propagandową nie tylko zwolennikom Kaddafiego, ale także krajom takim jak Chiny czy Rosja – coraz głośniej sprzeciwiających się zachodniej aktywności w tym regionie. Nic nie wskazuje na to, by główni aktorzy tego konfliktu mieli w najbliższym czasie zmienić swoje stanowisko w tej sprawie, więc – mimo odosobnionych apeli [http://www.prospectmagazine.co.uk/2011/04/why-libya-changed-my-mind-about-liberal-intervention/] – ani żaden z trzech sygnatariuszy listu, ani NATO jako całość, na wysłanie wojsk do Libii się nie zdecyduje.
Mało prawdopodobna jest również zgoda na dozbrojenie powstańców, a to ze względu na wszystkie argumenty wymienione wyżej, jak również strach, że broń mogłaby zostać przejęta przez siły wierne dotychczasowym władzom. Jedynym rozwiązaniem pozostaje więc kontynuowanie nalotów oraz wsparcie sił powstańczych sprzętem innym niż broń. Brytyjskie MSZ na swoich stronach informuje, że Rząd Jej Królewskiej Mości jest gotów wysłać do Libii sprzęt, który pomoże w ochronie cywili oraz dostarczaniu pomocy humanitarnej. „Jak dotychczas wyposażyliśmy powstańców w urządzenia komunikacyjne, telefony satelitarne – powiedział podczas spotkania z Nicholasem Sarkozym w Paryżu David Cameron – wyślemy im również te kamizelki kuloodporne, których armia brytyjska obecnie nie potrzebuje. Będę analizował wszelkie kroki, jakie możemy podjąć, by pomóc tym ludziom”.
Rzecz w tym, że pole manewru jest bardzo ograniczone. Po co więc trzej przywódcy zdecydowali się na wydanie swojego oświadczenia bez żadnych konsultacji i to zaledwie kilkanaście dni po tym, jak dowództwo nad akcją zgodziło się przejąć NATO? Nie ma wątpliwości, że jednym z celów było skłonienie państw członkowskich Paktu do większego zaangażowania w konflikt. Na bierność sojuszników Cameron i Sarkozy narzekali już niejednokrotnie, ale ich nawoływania nie przyniosły wyraźnych efektów.
Postawienie partnerów z NATO przed faktem dokonanym – walka ma trwać aż do upadku reżimu Kaddafiego – może jednak odnieść skutek odwrotny do zamierzonego i jeszcze bardziej uwypuklić różnice pomiędzy przeciwnikami i zwolennikami interwencji. Taki rozwój wypadków, jeśli doprowadzi do kompromitującej porażki całej operacji, miałby poważne konsekwencje nie tyle dla Francji, Wielkiej Brytanii i USA, ale dramatycznie osłabiłby pozycję w świecie samego Paktu, a pośrednio również Unii Europejskiej.
Jeszcze przed opublikowaniem listu trzech przywódców, Anne Applebaum pisała na łamach „The Washington Post”, że przejęcie przez NATO zwierzchnictwa nad interwencją w Libii ma znaczenie wyłącznie symboliczne; lecz jeśli cała operacja zakończy się porażką, to właśnie konsekwencje dla Paktu okażą się jak najbardziej realne i bolesne. Publikując swój list, Cameron, Obama i Sarkozy uczynili pytanie postawione przez Applebaum w jej artykule jeszcze wyraźniejszym: czy interwencja w Libii może oznaczać ostateczny koniec organizacji, która od ponad 20 lat bezskutecznie szuka dla siebie miejsca w pozimnowojennej rzeczywistości?
Na list Camerona, Obamy i Sarkozy’ego można zatem spojrzeć jako na kolejny bodziec, który zmusza Europę do odpowiedzi na pytanie o miejsce Starego Kontynentu w nowych geopolitycznych warunkach. Niestety, zamiast przyczynić się do rzeczywistej debaty na ten temat, będzie raczej kolejnym dowodem impasu, w jakim znalazły się obecnie struktury europejskie.
* Łukasz Pawłowski, doktorant w Instytucie Socjologii UW, członek redakcji „Kultury Liberalnej”, dziennikarz „Europy. Magazynu Idei”.
„Kultura Liberalna” nr 119 (16/2011) z 19 kwietnia 2011 r.