0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Krótko mówiąc > KOŁCZYŃSKA: Wybory w...

KOŁCZYŃSKA: Wybory w Albanii: miesiąc kampanii, dzień głosowania, tydzień liczenia

Marta Kołczyńska

Wybory w Albanii: miesiąc kampanii, dzień głosowania, tydzień liczenia

Wybory lokalne w Albanii, przez analityków i międzynarodowych obserwatorów postrzegane jako główny sprawdzian dla sprawności demokracji na drodze integracji z Unią Europejską oraz – bardzo optymistycznie – szansa na zakończenie trwającego niemal dwa lata kryzysu politycznego, przebiegły raczej spokojnie, z nielicznymi incydentami, które nie miały wpływu na końcowy rezultat. Prawdziwym sprawdzianem dla administracji, jej pracowników, nerwów polityków i sympatyków partyjnych, okazało się jednak liczenie głosów, które w kluczowej Tiranie przeciągnęło się aż do soboty.

Bez przesady można powiedzieć, że wybory lokalne w Albanii trwały pełen tydzień, a dzień głosowania bynajmniej nie był ich najbardziej emocjonującą i budzącą najwięcej obaw częścią. Dużo ciekawsze i – zgodnie ze znaną sentencją o roli głosujących i liczących – ważniejsze było śledzenie postępów liczenia głosów i próba rozgryzienia taktyki obu partii podczas jego przeciągania.

Niedzielne głosowanie przebiegało spokojnie. W sztabie Koalicji Krajowych Obserwatorów, zrzeszenia albańskich NGO monitorujących przebieg wyborów za pośrednictwem około 1200 obserwatorów w terenie, niedziela zaczęła się w sobotę wieczorem, a już od wczesnego rana telefony dzwoniły bez przerwy, przynosząc raporty z poszczególnych lokali wyborczych w całym kraju.

Nie obyło się bez problemów. Tylko 65 proc. lokali wyborczych otwarto na czas, a opóźnienia wynikały z braku koniecznych materiałów, najczęściej kart do głosowania, odpowiednich kopert na dokumentację czy atramentu do znakowania głosujących. Gdzieniegdzie spóźniali się też członkowie komisji.

W dwóch okręgach pojawiły się błędy na kartach do głosowania – nazwisko kandydata pojawiło się przy logo przeciwnika. Biorąc pod uwagę, że karty drukowane były w ostatniej chwili ze względu na przeciągające się kłótnie co do ich formatowania, pomyłek było nadzwyczaj mało.

Ciekawy był sposób rozwiązania problemu kart. W Papër – Elbasan kandydaci porozumieli się, że zaakceptują wynik głosowania w zaistniałych warunkach, natomiast w Pishaj – Gramsh, wobec braku podobnie dobrej woli, głosowanie na burmistrza zostało wstrzymane i odbędzie się w innym terminie.

Miały jednak miejsce także poważniejsze incydenty. W wielu lokalach wyborczych odnotowano przypadki głosowania rodzinnego, tj. jedna osoba stawiała krzyżyki na kartach członków rodziny, lub głosowania grupowego. Jak określił to pewien komentator, jest to przewlekła choroba wieku dziecięcego albańskiej demokracji z domieszką tradycji patriarchalizmu i kolektywizmu.

Zdarzyło się również, że więźniom podczas głosowania towarzyszył policjant, a osobom niepełnosprawnym „pomagał” głosować jeden z członków komisji. Oprócz tego w szeregu lokali wyborczych, w tym w Tiranie, element dodatkowego zabezpieczenia przed wielokrotnym głosowaniem: atrament używany do znakowania dłoni wyborców był łatwo ścieralny, a w kilku lokalach nie było go w ogóle.

Do sztabu Koalicji zadzwonił jeden ze znajomych, który udawszy się po południu do lokalu wyborczego dowiedział się, że już tam był, podpisał się na liście i głosował.

W centrum Tirany zaatakowani zostali dziennikarze telewizji Top Channel – podczas relacjonowania przebiegu głosowania w jednym z lokali wyborczych, w którym według komunikatu Partii Socjalistycznej dwie osoby głosowały posługując się fałszywymi dowodami osobistymi. W sobotę PS poinformowała o fałszywych dokumentach wyprodukowanych we Włoszech, które miały być użyte do fałszowania wyniku wyborczego, ale nikt nie wie, ile w tym było prawdy.

Ogółem, do niedzielnego popołudnia, według informacji policji, funkcjonariusze interweniowali w jedenastu incydentach z udziałem aktywistów partyjnych w całej Albanii (w tym czterech w Tiranie), których ofiarami byli członkowie komisji wyborczych, ich dzieci lub niezależni obserwatorzy.

Głosowanie w niektórych miejscach w Tiranie trwało aż do północy, ponieważ zgodnie z instrukcją Centralnej Komisji Wyborczej głosować miał prawo każdy, kto o godzinie 19 znajdował się w lokalu wyborczym lub w kolejce do niego. Mimo to tuż po godzinie 19 obie główne partie, Demokraci i Socjaliści, opublikowali wyniki własnych exit-polls w Tiranie, oba rzecz jasna przewidujące zwycięstwo odpowiedniego kandydata. Wyniki żadnego innego badania – podobnie jak sondaże opinii przed wyborami – nie były publikowane, ze względu na ich porażkę w poprzednich wyborach i czytelnie polityczny charakter powodujący wśród wyborców niechęć do współpracy z przeprowadzającymi badania.

Frekwencja, według informacji Centralnej Komisji Wyborczej, wyniosła około 51 proc., więcej niż w wyborach parlamentarnych z czerwca 2009 r. i poprzednich wyborach lokalnych z 2007 r. Ogólna prawidłowość jest następująca: frekwencja była wyższa w bardziej jednoznacznie określonych politycznie miastach, z większą różnicą wyników między kandydatami obu dużych koalicji wyborczych, i tam liczenie głosów trwało zasadniczo krócej. Rekordzistą było tradycyjnie prawicowe Kukës, położone na granicy z Kosowem, gdzie głosowało 66,9 proc. uprawnionych, a kandydat Demokratów wygrał przewagą niemal 30 punktów procentowych. Tutaj wszystko było z góry wiadomo i nie było po co specjalnie przeciągać sprawy. Najmniej powszechnie głosowano w Tiranie (38,1 proc.), i tu właśnie walka była najbardziej wyrównana, a liczenie trwało 6 dni.

Od wyborów z 2005 r. liczenie głosów nie odbywa się bezpośrednio po zakończeniu głosowania w danym lokalu wyborczym, lecz w jednym z 66 Lokali Liczenia Głosów (Vendi i Numerimit të Votave), po jednym dla każdej Strefy Administracji Wyborczej (Zona e Administratës Zgjedhore, ZAZ). Zmiana ta miała zwiększyć kontrolę i bezpieczeństwo podczas liczenia, jednocześnie jednak znacznie wydłużyła ten proces.

Liczenie w niektórych centrach rozpoczęło się jeszcze w nocy z niedzieli na poniedziałek, podczas gdy w innych członkowie komisji ogłosili przerwę do rana. Mniejsze miasta poradziły sobie z pracą już wczesnym popołudniem w poniedziałek, w większości większych centrów liczenie ślimaczyło się jednak niemiłosiernie i przerywane było co rusz wnioskami, kłótniami, obiadem lub koniecznością odpoczynku.

We Vlorze wstrzymano liczenie w poniedziałek rano, ponieważ pobili się obserwator partii mniejszości czamskiej (PDIU) i jeden z członków komisji centrum liczenia głosów ze względu na podejrzenia PDIU o manipulacje kartami do głosowania. W Szkodrze w nocy z niedzieli na poniedziałek wstrzymano liczenie, ponieważ jeden z członków komisji nie posiadał dyplomu szkoły wyższej, jak to przewiduje Kodeks Wyborczy, co akurat w tym momencie zaczęło przeszkadzać Partii Demokratycznej. W Korçy w nocy z niedzieli na poniedziałek interweniowała policja, usuwając osoby bezprawnie przebywające w centrum liczenia głosów.

Ostatecznie stanowiska prezydentów większości większych miast, w tym Durrës, Pogradec, Gjirokastër, Berat, Korçë, Fier, Vlorë, Sarandë, Elbasan, przypadły kandydatom opozycyjnej koalicji Sojusz dla Przyszłości. Sojusz dla Obywatela, koalicja wyborcza rządzącej Partii Demokratycznej, zwyciężył m.in. w północnych miastach Szkodra, Kukës i Lezha. Ogólnie, oprócz Tirany, Socjaliści będą władać w 37 miastach, a Demokraci w 28.

Liczenie głosów najbardziej przeciągnęło się w kluczowej dla polityków Tiranie, w której głównych kandydatów, aktualnego mera i lidera Partii Socjalistycznej Ediego Ramy i byłego Ministra Spraw Wewnętrznych PD Lulzima Bashę dzieli, chwilowo na korzyść Bashy, jedynie ułamek punktu procentowego. Początkowo przewagę miał Rama, jednak w środę na prowadzenie wysunął się Basha z przewagą niecałego tysiąca głosów, która w piątek wieczorem stopniała do około 500, jak wynikało z aktualizowanych na bieżąco informacji Centralnej Komisji Wyborczej.

W nocy z czwartku na piątek centrum liczenia głosów w minigminie nr 5, ostatnie, w którym jeszcze liczono głosy na mera Tirany, odwiedziła sztafeta dyplomatów z ambasadorem USA Alexandrem Arvizu oraz przedstawicielem Unii Europejskiej Ettore Sequi na czele, a także z ambasadorem Holandii, Henkem van den Doolem, który bywał tam przez większość tygodnia. Ambasadorowie wyrazili oczekiwanie, że standardy będą przestrzegane do ostatniego głosu, a rezultaty znane będą jak najszybciej, i – choć deklaracja nie mogła brzmieć inaczej – wydaje się, że nie miała większego wpływu na rzeczywistość.

W piątek po południu do przeliczenia została zawartość 21 z 485 tirańskich urn wyborczych w ostatnim centrum liczenia głosów – szkole „Vasil Shanto” w minigminie nr 5. W nocy z piątku na sobotę liczenie ponownie przerwano ze względu na zarzuty Partii Socjalistycznej dotyczące nieprawidłowego odrzucania głosów nieważnych na niekorzyść PS. Wcześniej z centrum liczenia na wszelki wypadek usunięto nadmiarowych i nieuprawnionych obserwatorów. O północy zebrała się Centralna Komisja Wyborcza, żeby stwierdzić, że rozstrzygnięcie należy nie do niej, a do Lokalnej Komisji Administracji Wyborczej (KZAZ) pokrywającej minigminę nr 5. Ostatecznie ogłoszono przerwę w liczeniu do 8 rano w sobotę. Punktualne pojawienie się ambasadorów USA i UE nie pomogło wznowić liczenia o czasie, jednak później do liczenia głosów Basha-Rama zaangażowano aż pięć zespołów (czyli pięć stolików).

W sobotę od rana szmer „Basha, Rama, Rama, Basha” słychać było wszędzie. Na ulicy, w taksówkach, a szczególnie w kawiarniach, gdzie wszystkie twarze skierowane były w kierunku ekranów telewizorów.

O 15.30 w sobotę, w szóstym dniu od niedzielnego głosowania, liczenie merowskich głosów w Tiranie zakończono. Według pierwszych, nieoficjalnych wyników obserwatorów i stacji telewizyjnych, sytuacja była wysoce niejasna: albo kandydat Demokratów na stanowisko mera Tirany, Lulzim Basha, wygrał różnicą czterech głosów, albo Socjalista (dotychczasowy mer) Edi Rama – pięcioma.

Świętowanie rozpoczęto w obu sztabach wyborczych. Socjaliści uważają się za zwycięzców tym bardziej, że powołują się na nieprawidłowo uznane za nieważne karty do głosowania, których większość – również według PS – była na korzyść Ramy. Po przeliczeniu głosów z przedostatniej urny Basha miał przewagę 56 głosów. Wkrótce podano wyniki Lokalnej Komisji Administracji Wyborczej nr 49, które dawały zwycięstwo Ramie różnicą 10 (słownie: dziesięciu), wobec około 25 tysięcy oddanych głosów i około 8 tysięcy uznanych za nieważne.

Premier i lider Demokratów, Sali Berisha w wystąpieniu tuż po ogłoszeniu wyników w Tiranie zapowiedział, że Partia Demokratyczna nie będzie wyprzedzać decyzji Centralnej Komisji Wyborczej, co dla niektórych było wyraźnym poleceniem dla szefa CKW z Ramienia Demokratów, Arbena Ristaniego. „Zdecydowałem [pauza], nigdy nie będę wyprzedzał wyników [podanych przez] CKW”, powiedział Sali Berisha, dodając, że Rama zwyciężył dziesięcioma głosami. „To czytelny sygnał dla przewodniczącego Centralnej Komisji Wyborczej,” skomentował siedzący obok kolega. „Najciekawsze dopiero przed nami”.

***

Liczenie merowskich głosów, szczególnie w Tiranie, było wielokrotnie przerywane z powodu kłótni wewnątrz komisji, wymiany członków komisji oraz zmęczenia liczących. Komentatorzy oceniają, że przerwy te miały znaczenie strategiczne, a wcześniejsze ukończenie pracy w minigminach sprzyjających Bashy miało stworzyć sprzyjającą Demokratom atmosferę zwycięstwa.

Najbardziej zadowoleni byli uczniowie szkół, w których zlokalizowano centra liczenia. Przez co najmniej kilka dni mieli nadprogramowe wakacje i mogli korzystać z pięknej, letniej pogody.

Atmosfera w centrach liczenia głosów, szczególnie w nocy, była istotnie napięta i o kłótnie nie było trudno. Zmęczeni policjanci przy wejściu wymyślali różne listy, na których obserwator wyborów powinien znaleźć swoje nazwisko, aby móc wejść do środka. Obco brzmiące nazwisko i język angielski szybko jednak rozwiązywały problem, a przejściu przez bramę w kierunku budynku towarzyszył szmer „osebeeja, osebeeja” (alb. OBWE, OBWE). W Albanii wszyscy są bowiem świadomi faktu, że ocena wyborów przez misję obserwatorów OBWE/ODIHR będzie miała kluczowe znaczenie dla perspektywy europejskiej tego kraju.

W środku, zwykle w sali gimnastycznej, zmęczeni członkowie komisji liczących przy stołach, wśród dziesiątków przezroczystych, plastikowych urn wyborczych, po jednej stronie przeliczone, po drugiej stronie do przeliczenia. Stołów w każdym centrum stało cztery do pięciu, ale z wizyt w kilku centrach w Tiranie wynikało, że pracują jak okienka na poczcie – z reguły połowa. Za taśmą oddzielającą komisję od „widowni” stali, siedzieli lub półleżeli obserwatorzy, krajowi i międzynarodowi (OBWE/ODIHR, UE) oraz media.

Na każdym stole umieszczona była kamera, której obraz wyświetlany był na ekranach ustawionych na wprost obserwatorów. Z „trybun” nie sposób bowiem wyraźnie zobaczyć kart do głosowania. W stronę kamery najpierw pokazuje się tył karty, na którym powinny być dwie pieczęcie, a następnie stronę z krzyżykami wyborców.

W praktyce rzetelne śledzenie każdej karty jest trudne, ponieważ obraz na ekranie jest opóźniony, karty podtykane są pod kamerę tylko na chwilę, a krzyżyki często małe i cienkie. Jedna z osób przy stoliku mówi też na głos imię kandydata lub partii, na którą oddano głos. I tak szum z centrum liczenia głosów w Tiranie niesie „Rama, Basha, Rama, Basha, Basha, Rama, Rama, Basha, …”.

Karta następnie odkładana jest na odpowiednią kupkę (w przypadku urn dotyczących mera/burmistrza każda kupka ma swojego opiekuna) i procedura się powtarza.

Zmęczenie, powietrze ciężkie od dymu tytoniowego (mimo zakazu palenia), polityczne emocje oraz obecność mediów sprzyjają kłótniom po obu stronach taśmy, a także między stronami. Gdzieniegdzie ktoś przysypia, co pewien czas przywożona jest hurtowo pizza, po której pudła składuje się na korytarzu obok puszek po napojach energetyzujących i pudełek po papierosach (niedopałki z reguły pokrywają podłogę).

***

Wybory samorządowe, mimo administracyjnego charakteru, są w istocie walką polityczną, jako pierwsze głosowanie od kontestowanych przez opozycyjnych Socjalistów wyborów parlamentarnych z 2009 r., które zapoczątkowały trwający od tego czasu kryzys polityczny.

Dominację polityki nad sprawnym lokalnym gospodarowaniem potwierdza również fakt, że w skali całego kraju, do wszystkich sejmików, na stanowiska merów, burmistrzów, itd., startowało jedynie 44 niezależnych kandydatów, a zdecydowana większość pozostałych reprezentowała barwy jednej z dwóch wielkich koalicji, socjalistycznego Sojuszu dla Przyszłości lub demokratycznego Sojuszu dla Obywatela.

Południowoalbańska, licznie zamieszkana przez mniejszość grecką Himara była jedynym miastem, w którym do wyborów stanęło czterech kandydatów – dwóch z partii mniejszości greckiej, i po jednym z Partii Socjalistycznej i Demokratycznej. W pozostałych miastach kandydatów było dwóch.

W tych wyborach w Himarze, ku zaskoczeniu wielu, dotychczasowy mer, przedstawiciel mniejszości greckiej Vasil Bollano, przegrał w kandydatem Socjalistów Gjergjim Goro. Bollano władał Himarą od ponad 10 lat, i znany był z kontrowersyjnej nacjonalistycznej retoryki i wynikających z niej co i rusz konfliktów z władzą centralną.

***

Kampania wyborcza, oficjalnie rozpoczęta 8 kwietnia, de facto dużo wcześniej, a gdzieniegdzie nawet nigdy nie przerwana, naznaczona była szeregiem incydentów, bójkami niekiedy z użyciem broni, okresowym bojkotem opozycyjnej Partii Socjalistycznej, naruszeniami przepisów, procedur, i terminów. Były też inne ciekawe przypadki.

Powtarzający się przy okazji każdych wyborów problem z rzetelnością list wyborców – szczególnie z dublowanymi nazwiskami czy osobami zmarłymi, rozwiązano z pewną nadgorliwością. Oprócz aktualizacji baz danych Urzędu Stanu Cywilnego, jak się okazało niezupełnej, na wszelki wypadek z list wyborców usunięto wszystkie osoby powyżej 100 roku życia.

Wstępnych list głosujących, zgodnie z Kodeksem Wyborczym wywieszanych w publicznym miejscu w celu umożliwienia weryfikacji danych przez obywateli i upewnienia się co do lokalizacji lokalu wyborczego, w wielu wypadkach nigdy nie udostępniono, a w niektórych – zerwano. Jak we Vlorze, gdzie dyrektor dworca kolejowego zerwał listy i na ich miejsce nakleił plakaty Partii Demokratycznej.

Wyborcy z Tirany z okazji urodzin dostawali przez kilka tygodni smsy z życzeniami i prośbą o oddanie głosu na Lulzima Bashę, byłego ministra spraw wewnętrznych.

Na mitingach partyjnych w siedzibach prywatnych uczelni obowiązkowo stawiali się ich pracownicy, a w jednej ze szkół pełnoletnim maturzystom oferowano wyższe oceny na egzaminie dojrzałości w zamian za głos na odpowiedniego kandydata. W imprezach wyborczych nierzadko brały też udział całe klasy uczniów zwolnionych na tę okazję z lekcji.

Raport Rady Monitoringu Mediów, który wykazał, że niektórzy operatorzy telewizyjni relacjonowali przebieg kampanii wyborczej przeznaczając dla jednej z sił politycznych nawet do 700 minut więcej niż dla przeciwnika, pozostał bez konsekwencji.

***

Biorąc pod uwagę brutalną kampanię wyborczą, negatywnie ocenioną przez zagranicznych i krajowych obserwatorów, oraz chaos organizacyjny, głosowanie przebiegło zadziwiająco sprawnie, i jako takie zostało też ocenione we wstępnych raportach opublikowanych we wtorek, 10 maja. Dawało to poważną nadzieję, że wybory lokalne 8 maja zapiszą się w historii jako istotny postęp w realizacji demokratycznych standardów.

Póki co oficjalne wyniki w prestiżowej i kluczowej dla politycznej przyszłości Ediego Ramy Tiranie nie są znane i wiele zależy od sposobu potraktowania skarg przez Centralną Komisję Wyborczą szczególnie odnośnie około 8000 głosów uznanych za nieważne. Pytanie, jak doświadczenie majowych wyborów zapisze się w pamięci Albańczyków i raportach obserwatorów i w jaki sposób wpłynie na wewnętrzną i zewnętrzną sytuację kraju, póki co pozostaje otwarte.

* Marta Kołczyńska, kulturoznawca, doktorantka w Szkole Nauk Społecznych PAN, członkini Stowarzyszenia Naukowego Collegium Invisibile, stypendystka Funduszu Wyszehradzkiego. Miłośniczka wszystkiego, co albańskie.

„Kultura Liberalna” nr 123 (20/2011) z 15 maja 2011 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 123

(20/2011)
17 maja 2011

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj