Łukasz Jasina

Śmierć ostatniej idealistki

Pojednanie polsko-rosyjskie przeżywa kryzys – warto więc odnotować, że istnieje jego autentyczniejszy nurt, realizowany poza gabinetami Kremla i Belwederu. Na czele tego nurtu stali kiedyś Jerzy Giedroyć i Władimir Maksimow. To w ramach tego rodzaju pojednania Okudżawa pisał dla Agnieszki Osieckiej, a Wajda reżyserował w Moskwie sztuki teatralne. Teraz reprezentują go Jerzy Pomianowski, Krystyna Kurczab-Redlich czy Barbara Czajkowska.

Niestety, wspomnienie o niegdysiejszym porozumieniu „Lacha i Moskala” pojawia się najczęściej, gdy odchodzą niegdysiejsi szermierze pojednania. Byli to zazwyczaj ludzie o specyficznej formacji pokoleniowej. Urodzeni w czasach, gdy Rosją wstrząsały rewolucja i wojna domowa, doświadczenie stalinowskich czystek oraz walka na frontach wojny światowej. Po upadku stalinizmu odzyskiwali wiarę w swoje państwo, ale tracili ją bardzo szybko w obliczu narastającego w epoce breżniewowskiej zastoju i marazmu. Oddawali partyjne legitymacje, wybierając zsyłkę i emigrację wewnętrzną.

Elena Bonner i jej życiowa droga – zakończona właśnie w dalekim stanie Massachusetts – jest ze wszech miar godna przypomnienia. Jej rodzice chcieli budować lepszy świat i ideały zaszczepili córce. Ojciec – wysoki działacz partyjny w Turkmenii i Armenii – zginął w stalinowskim więzieniu. Matka spędziła w łagrach siedemnaście lat. Ich córka – po kilku latach wojennego koszmaru (jako sanitariuszka wojskowa przeszła szlak radzieckich żołnierzy, zaś wojna pozostawiła jej w spadku również inwalidztwo), skończyła studia medyczne i podjęła próbę zbudowania normalnej egzystencji w Związku Radzieckim.

Już w latach 60. – jako obserwatorka na procesach dysydentów – dostrzegała fikcję radzieckiej szczęśliwości. Ustrój, który zniszczył jej rodzinę, ponownie pokazał swoje oblicze. W 1985 roku władze radzieckie pozwoliły jej na wyjazd zagraniczny. Na Kremlu zasiadał już wtedy Gorbaczow, ale jej męża Andrieja Sacharowa nie uwolniono jeszcze z zesłania. Podczas rozmowy z Janem Pawłem II doceniła wkład Polski i Polaków w proces odzyskiwania wolności w Europie. Później, już po śmierci męża, krytykowała Gorbaczowa i Jelcyna za nieudolną politykę. Kolejne wojny w Czeczenii, odbudowa postsowieckiej i postimperialnej mentalności nie mogły się spotkać z jej akceptacją. Potomkini niegdysiejszych rewolucjonistów i prześladowanych Ormian i Żydów nie potrafiła godzić się na powrót nacjonalizmu w swoim kraju.

Elena Bonner nie odnalazła więc swojego miejsca w putinowskiej Rosji – od ponad dziesięciu lat mieszkała w Bostonie – powszechnie zresztą szanowana przez tamtejszą rosyjską społeczność. Z Polską utrzymywała kontakt do końca życia. W październiku 2010 roku w polskiej ambasadzie w Moskwie jej przedstawicielce przekazano order przyznany Elenie Bonner jeszcze przez Lecha Kaczyńskiego. Napisała wówczas o dwóch zadrach, jakie pozostały w jej sercu – sprawie Katynia i nieudzieleniu pomocy powstaniu warszawskiemu. Bonner – sanitariuszka w Armii Czerwonej – była jedną z tych, którzy niosąc nam wolność, przynieśli nam zniewolenie. W odróżnieniu od większości nie bała się jednak o tym mówić – wiedziała, że honor Rosji nie może polegać na trwaniu w kłamstwie. Była pod tym względem godną następczynią Hercena i swojego męża Sacharowa. Jej pojednanie z Polską i Polakami było czymś prawdziwym. Ludziom takim jak ona winno się stawiać pomniki ze spiżu. Niestety dewaluacja pomników i upamiętnianie za ich pomocą różnorakich miernot i okrutników każe nam zastanowić się nad innym hołdem dla Eleny Bonner. Może winno nim być godne kontynuowanie jej ideałów?

* Łukasz Jasina, historyk, publicysta, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 128 (25/2011) z 21 czerwca 2011 r.