Publiczność paryska bała się tej wizji, ale jednocześnie była nią uwodzona. Czy nie taki obraz Rosji nosi w sobie do dziś wielu mieszkańców zachodniej Europy?
Dziś balet Strawińskiego/Niżyńskiego nie szokuje. Ruchy tancerzy też. Muzyka ma jednak nadal wielką siłę. Wraz z kolorowymi malowidłami służącymi za scenografię, z mnogością tanecznych układów, oszałamia natężeniem bodźców, rytmem, cierpkością dziwnej harmonii. To jest początek, akt pierwszy.
W drugim akcie powracamy do punktu wyjścia. Ten sam temat grany przez fagot, to samo narastające napięcie – a na scenie tylko piątka tancerzy, czarna przestrzeń i czerwony prostokąt. Emanuel Gat ostentacyjnie pozbawia „Święto wiosny” fabuły – a przecież orkiestra huczy, muzyka przetacza się znów przez gmach Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. Dwóch mężczyzn i trzy kobiety tańczą salsę. Tańczą i tańczą, układy zmieniają się – jak relacje między ludźmi. Toczy się ukryta walka; któraś z dziewczyn musi przegrać. Najwięcej dzieje się w głowach, w sercach, w muzyce. W odstępstwach od silnej konwencji.
„Święto” Béjarta to trzeci akt. Uwolnienie dwóch żywiołów: męskiego i żeńskiego. Powolne, nieuchronne przekraczanie stereotypu. Mężczyźni prężą swoje muskuły. Cielesnego połączenia z Wybraną dostąpi jednak fizycznie najsłabszy spośród nich.
Ta choreografia budzi największy entuzjazm na widowni. Nie da się ukryć, przemianę obyczajową przechodzimy z czterdziestoletnim poślizgiem. Jest w tych niemal zwierzęcych układach swobodne piękno, a orkiestra Teatru Wielkiego prowadzona przez Łukasza Borowicza eksploatuje ostatnie siły, żeby nie przestać, nie wstrzymać napięcia, nie rozładować go przedwcześnie. Ostatnia droga na szczyt, ku zbiorowemu erotycznemu uniesieniu béjartowskiej choreografii. Make love, not war. Dozwolone bez ograniczeń?
Balet:
Teatr Wielki – Opera Narodowa: Igor Strawiński / Wacław Niżyński, Emanuel Gat, Maurice Béjart „Święto wiosny”;
Polski Balet Narodowy, Orkiestra Opery Narodowej, dyr. Łukasz Borowicz