W numerze 32 (3239) „Tygodnika Powszechnego” z 7 sierpnia 2011 ukazała się dyskusja „Obywatele i Lud Boży” z udziałem Karoliny Wigury. W rozmowie udział wzięli również Leszek Jażdżewski („Liberté!”), Michał Łuczewski („44”) i Michał Sutowski („Krytyka Polityczna”). Rozmowę poprowadzili Andrzej Brzeziecki i Piotr Kosiewski. Czytaj całość tutaj: link.
* * *
„Tygodnik Powszechny”: Duopol, czyli spokój i ciepła woda kontra emocje po 10 kwietnia 2010 roku. Jak się z niego wyzwolić?
Karolina Wigura: Spójrzmy nieco szerzej. Polscy są klasycznym przykładem społeczeństwa potraumatycznego. To znaczy takiego, do którego historii przynależą wydarzenia powodujące nadzwyczajnie silne emocje. Pozbawieni ich po 1989 roku, wytwarzamy te emocje w różnych sytuacjach: po śmieci Jana Pawła II czy po katastrofie smoleńskiej. Z drugiej strony, silny jest u Polaków element specyficznego liberalizmu „społeczeństwa nieobywatelskiego”, jak nazywał to Aleksander Smolar. Raczej nie istnieją dwie Polski – podziały biegną wzdłuż nas samych.
Jakie w takiej sytuacji widzicie zadanie dla środowisk, które współtworzycie?
Michał Sutowski: W „Krytyce Politycznej” staramy się tworzyć i zakorzeniać w polskiej debacie publicznej język współczesnej lewicy. Artykułować problemy – nierówności ekonomiczno-społeczne, ograniczony model rozwoju cywilizacyjnego Polski, systemowe upośledzenie różnych grup. Ale także działać na przekór postępującemu cynizmowi w polityce, przekonaniu o bezalternatywności status quo i związanej z tym bierności. Dlatego nie tylko piszemy i mówimy, ale też budujemy środowisko i ruch społeczny – które pozwoliłyby w sposób bardziej zorganizowany wpływać na polityczną rzeczywistość.
Brzmi ładnie, ale czy to w ogóle jest możliwe?
Michał Sutowski: Sukces części postulatów Kongresu Kobiet, a ostatnio Obywateli Kultury pokazuje, że klasa polityczna bywa podatna na oddziaływanie społeczne – jeśli ją odpowiednio, najlepiej wielowymiarowo przycisnąć.
Leszek Jażdżewski: Dla nas – w „Liberté!” – kluczowe jest pozycjonowanie się nie wobec PiS-u czy SLD, bo nasz stosunek do nich jest oczywisty, lecz właśnie wobec PO, czyli partii, która niesłusznie wciąż przez niektórych uważana jest za liberalną. I podejmowanie wyzwań, które stoją przed Polską i Europą, a którymi niespecjalnie interesuje się skoncentrowany na sobie światek medialno-polityczny. Wyzwaniem jest też samo zdefiniowanie naszych rówieśników. Sądzę, że oni inaczej niż starsze pokolenia przeżywają polityczność i ideowość. Nie będzie już ostrych, emocjonalnych konfliktów o lustrację etc. To będą bardziej racjonalne i wyciszone wybory. Młodzi Polacy są dość liberalni obyczajowo i ekonomicznie, czują się naturalnie w zjednoczonej Europie. Ich nie interesują dość abstrakcyjne dyskusje ideowe, ważne dla naszych rówieśników na Zachodzie. Tu nie będzie milionowych manifestacji przeciwko wojnie w Iraku. Jest natomiast miejsce dla stąpających twardo po ziemi liberałów. Natomiast dziś przy zablokowanej scenie politycznej jedyną możliwością wejścia w politykę jest sprzedanie się. Uważam jednak, że patrząc w przód, należy się w nią angażować, z tym że na własnych warunkach. Trzeba zatem czekać na „moment rewolucyjny”, w którym rozsypie się panujący w Polsce partyjny duopol związany czy to z odejściem ich liderów, czy z kryzysem w jednej z partii, co natychmiast przełoży się na problemy w drugiej.
Naszym celem jest organizowanie wokół pisma ludzi o podobnych do naszych poglądach, danie im języka do wyrażania tych poglądów. Nie chcemy tworzyć nieokreślonej struktury dla wszystkich, jak to robi Tusk, lecz wyrazisty projekt liberalny. Chcemy wreszcie młodych ludzi wyrywać z ich prywatności, bo w Polsce ludzie o poglądach liberalnych na samorealizacji się skoncentrowali. Nie uważają polityki za rzecz istotną, lecz za coś funkcjonującego obok nich. Wreszcie, chcemy – poprzez teksty, wystąpienia – „szantażować” klasę polityczną ze strony liberalnej. Mówić, jakie są nasze wobec niej oczekiwania, i to nie wyłącznie z pozycji petenta, ale realnej siły – jedynie wówczas można liczyć na to, że zostanie się wysłuchanym.
Karolina Wigura: Muszę powiedzieć, że kiedy słyszę w ustach liberała słowa „rewolucyjny moment”, podczas gdy żyjemy, cokolwiek powiedzieć, w warunkach liberalnej demokracji, włosy stają mi na głowie. „Kultura Liberalna” chciałaby uczestniczyć w budowie nowej intelektualnej jakości polskiego liberalizmu. A także projektu społecznego, kulturowego, politycznego liberalnego zróżnicowania. Budując społeczne zaangażowanie, ale przebijając wszelkiego rodzaju balony i baloniki pseudointelektualne, jakich w naszych debatach jest bez liku. Podejście to Jarosław Kuisz i Paweł Marczewski dobrze określili ostatnio, pisząc o „zaangażowanym sceptycyzmie”. Trzeba pilnować właściwej temperatury języka. Zgodnie z przekonaniem, że od języka debaty publicznej nie zależy samo istnienie demokracji – ale jej jakość.
Michał Łuczewski: Dla „Czterdzieści i Cztery” najważniejsza będzie duchowa przemiana. Karolina Wigura powiedziała, że Polacy powinni stać się społeczeństwem obywatelskim. To mało inspirujące wyzwanie. Polacy powinni stać się Ludem Bożym.
Karolina Wigura: A nie obawiasz się, że „Lud Boży” to społeczeństwo zbyt jednolite? Społeczeństwo liberalne jest zbyt zróżnicowane, by wzajemnie się kochać. A sukcesem byłoby już, gdyby potrafiło wspólnie funkcjonować.
Czytaj dalej: link.