Łukasz Kowalczyk
Dzieci – filozofować!
Dzieci dziwią się światu i dzięki temu po jakimś czasie przestają nimi być. Zdziwienie to fundament ich behawioru, jednocześnie istota dziecięcości i siła transponująca w dorosłość.

Książeczka składa się z sześciu rozdziałów, pogrupowanych wokół hasłowo ujętych „spraw istotnych” („Jak żyć razem?”, „Płynący czas”, „W poszukiwaniu szczęścia”). Nie przypominam sobie, żebyśmy w podstawówce głowili się nad tym, jak żyć razem – nasza uwaga nakierowana była raczej na poszukiwanie skarbów niż na poszukiwanie szczęścia – ale może teraz dzieci wcześniej mierzą się z abstraktami. Nie wiem. Pal zresztą licho tytuły rozdziałów. Ad rem.
Każdy z rozdziałów składa się z kilku opowiastek, a każda opowiastka jest osnuta wokół cytatu pobranego z dorobku prominentnego filozofa. Większość opowiastek traktuje o przygodach szkolnej dziatwy, a wszystkie mają formę mininarracji, „na przykładach” pokazujących, o co chodziło w cytatach. Przykłady jako „z życia wzięte” trafią chyba do wyobraźni dziecka, ale wyraźna nuta dydaktyzmu i infantylizmu obecna w wielu z nich może starsze pociechy zniesmaczyć. Inna sprawa, że chcąc objaśniać takie samotłumaczące się hasła jak „Człowiek jedyny z istot żyjących obdarzony jest mową”, „Najlepszy jest umiar”, „Nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki”, „Nie jest miłe posiadanie żadnego dobra bez współtowarzysza”, nietrudno jest popaść w banał.
Myli się ten, kto sądzi, że Autorka postawiła w doborze cytatów na szacowne, jednoznaczne „evergreeny”. Rejestry są naprawdę zróżnicowane. Pamiętajmy, że jest to książka francuska, przeto odważnie przerzucająca most między klarowną filozofią dawną a werbalnie bardziej zniuansowaną filozofią współczesną (francuską, oczywiście). Mamy tu zatem: „Czas staje się ludzkim czasem, jeśli jest narracyjnie wyartykułowany”, „Bliźni to świat możliwy” i wreszcie „Co własne, to brudne”.
W tej ostatniej, wcześniej nieznanej mi, myśli Michela Serresa wyczuwam największy potencjał edukacyjny – rozumiany jako szansę realnej zmiany behawioru Małych Czytelników. Podsumowana przez Autorkę słowami: „jak zwierzę, człowiek zaznacza swoje terytorium, zawłaszcza przestrzeń bądź przedmiot, brudząc je. Własność, czyli to, co do kogoś należy, jest tym, co ten ktoś pobrudził” może starsze pociechy wprowadzić w niemałe przygnębienie, a higienę pociech młodszych obrócić w nicość.
Nie umiem jednoznacznie ocenić tej książeczki. Z jednej strony niewątpliwie „przybliża ona małemu czytelnikowi, w sposób sympatyczny i przystępny perły myśli filozoficznej”, ale z drugiej strony nie potrafię dociec, z jakim zamiarem to czyni – jaka „filozofia” przyświecała powstaniu tego dziełka. Czy szło o oswojenie dzieci z właściwymi myśleniu filozoficznemu werbalizacjami? Czy o pokazanie, że filozoficzne paremie, a przez to filozofia jako taka, sensownie opisują bliskie im problemy? Czy wreszcie ma ona pobudzić dzieci do postrzegania świata w kategoriach bardziej abstrakcyjnych problematyzacji? Tak znaczne zróżnicowanie „gramatury myślowej” poszczególnych cytatów, wreszcie tak różny poziom kompetencji kulturowej i językowej wymagany od czytelnika dla ich zrozumienia, nie ułatwia, moim zdaniem, żadnego z tych celów, a przy okazji każe zadać pytanie o przedział wiekowy grupy docelowej czytelników. Książeczka pozostawiła mnie więc po lekturze w niejakim zdziwieniu. Ale za wyposażenie mnie w ów cenny – rzekomo filozoficzny, tak naprawdę dziecięcy – przymiot Autorce z całego serca dziękuję.
Książka:
Sophie Boizard, „Filozofowie do dzieci”, przeł. Tymek Skowroński, Wydawnictwo Muchomor, Warszawa 2011.
* Łukasz Kowalczyk, radca prawny, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 139 (36/2011) z 6 września 2011 r.