0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Krótko mówiąc > MAZGAL: Nie chodzi...

MAZGAL: Nie chodzi o zagubienie, ale o rozmowę [ZA!]

[Tekst Pawła Bravo – czytaj tutaj]

Anna Mazgal

Nie chodzi o zagubienie, ale o rozmowę [odpowiedź Pawłowi Bravo]

Zwołanie na poniedziałkowe konsultacje społeczne gości zaproszeniem wysłanym w piątek jest najlepszym świadectwem tego, że rząd niewiele z „ACTAgate” zrozumiał. Ale uciekanie w święte oburzenie nic nie pomoże

Zmiana stanowiska rządu w sprawie konieczności ratyfikacji ACTA z jednej strony cieszy. Po pierwsze pokazuje, że ekipa Tuska potrafi powiedzieć „pomyliliśmy się”, co w demokracji jest rzeczą cenną, bez względu na intencje, z jakich to wyznanie wypływa. Po drugie dlatego, że Premier wreszcie przemówił, zamiast kryć się za plecami ministra „chcieliśmy-dobrze-a-wyszło-jak-zwykle” Michała Boniego.

Z drugiej strony jednak, po deklaracji Premiera, że należałoby „definitywnie zawiesić ratyfikację ACTA” Internet zawrzał. W komentarzach bezlitośnie wytknięto Tuskowi niezręczność: zawieszenie jest z definicji tymczasowe, zatem nie może być jednocześnie definitywne. Do dyskusji włączyli się też specjaliści, twierdząc że ratyfikacji zwyczajnie zawiesić się nie da, skoro umowę podpisaliśmy, a i tak najważniejsze jest w tej chwili to, co postanowi Parlament Europejski. Obie możliwości: Premier nie wiedział, że jego słowa nie mają sensu – czy też może wiedział, ale nie pozwolił faktom stanąć na przeszkodzie PR, są jednakowo smutne.

Daleka jestem od bronienia obecnie rządzącej partii (nie oszukujmy się, że koalicjant ma tu jakiekolwiek znaczenie). Gdyby to zależało ode mnie, przydomek „obywatelska” w nazwie należałoby im „definitywnie zawiesić”. Trudno uwierzyć, że rząd z tak szerokim poparciem społecznym i tak przygotowanym do udziału w debacie publicznej elektoratem ludzi młodych, wykształconych i aktywnych, tak bardzo dystansuje się od obywateli. Majsterkowanie przy dostępie do informacji publicznej, konsultacjach społecznych i działania wpychające kontrolę nad lobbingiem i prewencję antykorupcyjną w ręce CBA, naprawdę pachną IV RP. Wiarygodność to umiejętność sprostania obietnicom, jakie się samemu złożyło. PO samą nazwą składa obietnicę rządzenia otwartego na obywateli.

Wszystko to powoduje, że możemy się nie zgadzać na styl rządzenia uprawiany przez rząd, ale nic nie pomoże uciekanie od niego w święte oburzenie. Fakty są takie, że – czy nam się to podoba, czy nie – przed nami trzy i pół roku z premierem Tuskiem i jego ekipą. Możemy ich nie znosić i nie chcieć z nimi gadać, ale jest raczej pewne, że z tym akurat szybko nauczą się żyć.

Czas zatem, by po etapie oburzenia i protestu sprawdzić, czy nie jest możliwy etap konstruktywnego dochodzenia do porozumienia. Póki demonstrowaliśmy na ulicach i zaciemnialiśmy strony internetowe, byliśmy uczestnikami sfery aktywizmu. Używaliśmy tych metod, by unaocznić, jak bardzo wykluczono nas ze strefy polityki. Polityki rozumianej jako debata o sprawach publicznych. Nie mylić z partyjnością, parciem na władzę i karierę ulotną niczym szczęście w kasynie. Teraz Premier zaprasza na debatę i drzwi polityki, przynajmniej deklaratywnie, się uchylają.

Polityka wymaga pewnego cynizmu, bo jest grą. Jako zaangażowani obywatele nie musimy tym cynizmem nasiąkać. Jeśli jednak chcemy w procesie decyzyjnym uczestniczyć, powinniśmy tę grę rozumieć, będzie nam łatwiej.

Zakładam, że zgodnie z regułami politycznej gry, naprędce zorganizowana przez Kancelarię Premiera poniedziałkowa debata o ACTA ma spuścić powietrze z konfliktu i zaprezentować obywatelom przyjazną twarz władzy. Ma pokazać, jak ważne są to dla rządzących sprawy, skoro nawet sam Premier schodzi ze swojej chmury, żeby z obywatelami porozmawiać.

Zakładam też, że fakt zwołania na nią gości zaproszeniem wysłanym w piątek jest najlepszym świadectwem na to, że rząd niewiele z „ACTAgate” zrozumiał. Gdyby widziano, że nie była to jednorazowa wpadka, a rezultat obsesji skutecznego lecz pospiesznego rządzenia, nie próbowano by naprawiać problemu za pomocą tych samych metod, którymi go stworzono. Na szybko, gwałtownie i pokazując brak szacunku dla partnera.

Przyznam, że nie lubię Ministra Boniego i spotkań z nim, a jednocześnie nie mam nic do Michała Boniego, który wydaje się być rozumnym człowiekiem. Spotkania z Ministrem Bonim są jednak zawsze festiwalem ewangelizacji wśród już nawróconych. Minister wszystko rozumie, ze wszystkimi sensownymi postulatami się zgadza, przysięga, że zrobi wszystko, co w jego mocy i skromnie dodaje, że moce ma skromne. To nie fair w stosunku do obywateli i do samego Michała Boniego, wystawianego na wściekłość tam, gdzie odpowiadać powinni Maciej Berek, dyrektor Rządowego Centrum Legislacji i Małgorzata Hirszel, dyrektor Departament Komitetu Rady Ministrów, odpowiedzialna między innymi za jakość (a więc i za mierność) dokumentów o nazwie Ocena Skutków Regulacji.

Patrząc na reguły politycznej gry, trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że niewiele więcej osiągniemy. To władza rozdaje karty i decyduje: pojawić się na debacie zorganizowanej przez obywateli czy nie. Zwołać spotkanie u siebie czy nie zwoływać. Owszem, ma cyniczne motywy, ale w polityce to nie one, a rezultaty się liczą najbardziej. Jedyne, czego obecny rząd naprawdę nie znosi w relacji z obywatelami to zły PR. To jest nasza soft power, a nie siła naszych argumentów ani nie fakt, że mamy rację domagając się poważnego podejścia do konsultacji społecznych.

Wybór zatem jest między słusznym, bo odwołującym się do istotnych w życiu społecznym zasad, disengagement z poniedziałkowej debaty i innych, zorganizowanych w podobnym stylu – a skorzystaniem z możliwości, jakie przynosi rozwój wypadków, zgodnie z maksymą Arthura Ashe: zacznij tam, gdzie jesteś, użyj tego, co masz, zrób co możesz. Jednym fochem wojny o ACTA się nie wygra, tak jak też i nie przegra się jej, naginając się raz do pospiesznie wybranej daty spotkania.

Jeśli wierzymy we własną podmiotowość, to możemy tam pójść i nie obrażać się na to, że znowu władzy zabrakło szacunku dla obywateli i ich poniedziałkowych planów. Możemy tam pójść nie po to, żeby zagrać rolę narzędzi do PR. Możemy pójść, by zadać kilka niewygodnych pytań o to, jaki jest plan po tym, jak podpisaliśmy ACTA, by nie podpaść strategicznemu sojusznikowi i nie wyjść na tych, co wiecznie stwarzają problemy.

Panie Premierze, czy posłowie Platformy zagłosują przeciwko ratyfikacji ACTA w Sejmie? Czy będzie Pan namawiał do tego opozycję? W jaki sposób zamierza pan wzmocnić mechanizmy konsultacji społecznych i sprawić by proces ten był przewidywalny, przejrzysty i zrozumiały dla wszystkich jego uczestników?

I nawet jeśli nie poznamy wyczerpujących odpowiedzi na te pytania, to jeżeli traktujemy lekcję z ACTAgate serio, nie możemy ich nie zadać.

* Anna Mazgal, członkini redakcji „Kultury Liberalnej”, aktywistka, ekspertka Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych. Reprezentuje OFOP w Obywatelskim Forum Legislacji.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(5/2012)
7 lutego 2012

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj