Koncert na otwartym powietrzu przyciągnął tłumy, zainteresowane nie tylko sportowym charakterem wydarzenia, ale i dodatkowymi atrakcjami, które konkursowi towarzyszyły.Do finału weszło siedmioro artystów. Każdy z nich grał przez około siedem minut, a jako że repertuar młodych konkursowiczów był nader różnorodny, program koncertu ułożył się w dość egzotyczny patchwork. Żeby nadać mu nieco spójności organizatorzy zaprosili w charakterze „muzycznego szwu” popularną wiedeńską grupę Mnozil Brass, która nie tylko bardzo lubi grać na instrumentach dętych blaszanych (co wychodzi jej znakomicie), ale i śpiewać (co ucieszyć może tylko miłośników tego rodzaju wokalistyki rodem z Bierstube).
Muzycy Mnozil Brass deklarują z dumą, że „nie ma dla nich nut zbyt wysokich, ust zbyt gorących i muzyki zbyt marnej”. I nawet jeśli zdarzy im się popaść w marność, to tłumy na plenerowym koncercie nadal falują w zachwycie. Słuchając ich występu zastanawiałem się nad burzą, którą w Polsce wywołała piosenka „Koko koko Euro spoko” grupy Jerzębina – dzieło to przecież zdecydowanie nie gorsze od popisów Mnozilów, a dodatkowo ma okazję spełnić wyjątkowo istotną rolę w umuzykalnieniu Polaków, którzy dzięki pierwszym wersom refrenu mają szansę poznać istotną dla muzyki relację tonika – subdominanta. Kolejnym krokiem będzie dodanie dominanty septymowej i powrotu na tonikę, co pozwoli nam szczęśliwie zamknąć triadę harmoniczną. Ale to już pewnie zadanie dla kolejnych mistrzostw.