Szanowni Czytelnicy,
wczoraj ogłosiliśmy naszą kolejną zabawę, w której do oddania w dobre ręce mieliśmy książkę Jacka Kerouaca „Maggie Cassidy” w tłumaczeniu Macieja Świerkockiego. Powieść ukazała się nakładem Wydawnictwa W.A.B. (sierpień 2012). W końcu mamy zwycięzcę! Trochę potrwało zanim się zdecydowaliśmy. Jak za każdym razem wybór był arcytrudny, choć okazało się, że niewiele jest w polskiej literaturze tych buntowniczych propozycji. Zgodnie z Państwa odpowiedziami są to: „Siekierezada albo zima leśnych ludzi” Stachury, „Życie a zwłaszcza śmierć Angeliki de Sance” Jacka Podsiadły, „Płomienie” Stanisława Brzozowskiego, „Madame” Antoniego Libery, „Polskie drogi” (sic!), „Dwanaście” Marcina Świetlickiego, „Statek” Waldemara Łysiaka i „Szkice piórkiem” Bobkowskiego.
A oto zwycięska odpowiedź, jedno z dwóch wskazań – to zwięźlejsze:
Moja propozycja rodzimego odpowiednika powieści Kerouaca to „Siekierezada albo zima leśnych ludzi” Edwarda Stachury. Ponieważ sam autor żył „w drodze”, a tytuł powieści, nawet w oderwaniu od utworu, do dziś stanowi cichą namowę do przewartościowania świata.
Poniżej inne nadesłane propozycje i naprawdę ciekawe uzasadnienia:
Pierwsze moje skojarzenie „W drodze” Keruacka z polską literaturą to „Życie a zwłaszcza śmierć Angeliki de Sance” Jacka Podsiadły. Trochę ze względu na outsiderskość samego autora, a głównie ze względu na to, że obie powieści to powieści drogi, drogi dla samej drogi (cel jest pretekstem), drogi szalonej, momentami obłąkańczej, często groteskowej. Obie powieści zarysowują wybrane społeczeństwo i dekonstruują je z perspektywy wyoutowanego bohatera, który tak właściwie (acz nie zawsze) ma wszystko gdzieś.
***
„Płomienie” Stanisław Brzozowski. Cokolwiek…Wszyscy są przeciw :)
***
Jak dla mnie, tylko „Madame” Libery, czyli losy pięknoducha w PRL-u; książka, z mottem, nie bez kozery, „dawniej to były czasy”, w której szkolne życie maturzystów jest tłem komicznych kontrastów epoki poststalinowskiej – fascynacji Zachodem, marzeniami o swobodzie politycznej, poczuciu misji oraz rewolucji ducha. Możliwość niesamowitej przyjemności lawirowania i satysfakcji z wymykaniu się systemowi, a zarazem podwójne dno dramatu i codzienności niepogodzonych sprawia, że niejeden z nas chętnie podzieliłby los bohatera.
***
Chociaż to powieść nie będąca całkowicie przeniesieniem idei „W drodze” na grunt polskiej literatury, to uważam, że „Siekierezada albo zima leśnych ludzi” Edwarda Stachury zawiera treści bliskie Kerouacowi. Główny bohater książki, Janek, odrzucając dotychczasowe wygody i pozbawiając życie doczesnych przyzwyczajeń, wpada w wir wewnętrznej rewolucji, odkrywa nieznane, proste życie, bliskość przyrody, towarzystwo ludzi, których nie poznałby w innych okolicznościach. Trudno jego postawę uznać za bunt, jednak taka rezygnacja jest dla niego postawieniem się w opozycji do świata, który dotąd znał, próbą udowodnienia (sobie? komuś?), że to, co wcześniej nieznane jest jedyną metodą na odnalezienie wewnętrznego spokoju i szczęścia. Niestety, w miarę lektury czytelnik przekonuje się, że Janek nie może zapomnieć o piętnie tego „poprzedniego” świata, o swoim życiu, jakie wiódł przed duchową rewolucją. „Siekierezada” jednocześnie pozostaje powieścią, która pokazuje postawę wielu Polaków ówczesnych Stachurze, ludzi poszukujących, ludzi mających nadzieję, że gdzieś jest lepiej, ludzi wolnych i zniewolonych zarazem.
***
Naszym rodzimym odpowiednikiem powieści Kerouaca są oczywiście „Polskie drogi”. Wprawdzie nie jest to powieść, tylko serial, ale i to nie wystarczy, trudno bowiem mówić nawet o polskim serialu drogi, jako że gatunek ten – wyczerpany na przestrzeni tego jednego dzieła – nie ma nic wspólnego z włóczęgowską swadą naszych amerykańskich przyjaciół.
***
Chciałbym zgłosić – nie będzie to powieść – Ludwika Krzywickiego „Takimi będą drogi wasze”. Dlaczego? Jest to doskonały manifest, napisany ponad 100 lat temu nie tracący na swojej aktualności. W manifeście znajdziemy, siłę woli, idei i walki z filisterską moralnością. To jest to, o co chodzi w powieści „W drodze”!
***
Waham się nad odpowiedzią. Zadane pytanie niekoniecznie się równoważą, a jeśli będziemy chcieli przypisać je do konkretnego przykładu z literatury możemy dojść do wniosku, że jedno wyklucza drugie! Bo czy Mistrz – bohater „dwanaście” poety Świetlickiego nie buntuje się na swój sposób, sposób „nieprzysiadalności”, sposób „ja to pierdolę”, leżę w łóżku i piję wódkę? Jednocześnie wydarzeń związanych z tłem obyczajowym jest tam mało. Krakowska dekadencja istnieje już jakiś czas i ani Mistrz w niej pierwszy, ani ostatni. A więc wpisuje się w schemat, jednocześnie mówiąc wprost „ma w dupie” śmierć papieża, a istnienie piosenki „będziesz wisiał Miler”, non-stop granej w ulubionej przez Mistrza knajpie, nie jest buntem jaki postuluje Kazik, a raczej totalny eskapizm? Z drugiej strony, choć mimochodem w „Statku” Łysiaka tło „naszych” doświadczeń nie jest najważniejsze, istnieje i choć książka o kobietach (a podobno i obsesyjnie przez kobiety czytana) to jednak alegorie, symbole – może nazbyt oczywiste odwrócone wyrazy naz jak choćby Nolibab czyli Babilon stanowią na pewno opus magnum Łysiak z powodu uniwersalizmu i dotykania właściwie wszystkiego, co w książce dotknąć można. A bunt? Żołnierskie bon-moty (zwłaszcza stryja) Flowenoli i jego „teoria względności” na pewno ukazują, że w życiu jak bohaterowie „on the road” raczej nie przystaje do świata zastanego. Mam nadzieję, że moje konkursowe rozpasanie, a także brak zdecydowania między wyborem nie stanowią problemu, bo temat jest jednak obszerny i można pisać o nim naprawdę sporo, nawet ograniczając się tylko do poetów: wymieniając eskapizm Czycza, prowokatorstwo „wyklętych” czy klasyczne moralizatorstwo Herberta.
***
Myślę, że polskim odpowiednikiem powieści Kerouaca „W drodze” będą „Szkice piórkiem” Andrzeja Bobkowskiego. Po pierwsze należy spojrzeć na daty urodzin i śmierci autorów oraz ich wypraw, bliskie w czasie. Po drugie obaj, choć innymi środkami transportu i po innym kraju, wykonali pętle, wracając do miejsca, z którego wyruszyli, ale wzbogaceni o ważne dla nich doświadczenia i obserwacje. Obaj stali na uboczu otaczającego ich społeczeństwa, którego byli niezwykle przenikliwymi obserwatorami, zarazem krytycznymi, ale i obdarzonymi dużym poczuciem humoru. Towarzyszące ich podróżom doznania były tak samo intensywne, wyrażały ten sam głód przygody, głód świata, przeżywanej młodości, bunt przeciw ścieżce obranej przez większość ludzi. Zarówno Bobkowski jak i bohater Kerouaca potrafili dostrzec, to co wyjątkowe i niesamowite w codziennych czynnościach, w prostej egzystencji, prostym jedzeniu, mijanych w drodze krajobrazach. Obaj posługują się niezwykle plastycznym i celnym językiem, trafiając zawsze w sedno problemu. Ich dzienniki napisane są lekkim piórem. Bobkowski pisał niemal dosłownie jadąc na rowerze, Kerouac napisał „W drodze” podczas jednej spontanicznej „sesji”, jednym tchem, na jednej kilkudziesięciometrowej kartce papieru. Analogii można odnaleźć jeszcze wiele.
Ze zwycięzcą skontaktujemy się mailowo. Książkę prześlemy pocztą. Wszystkich zapraszamy do kolejnej zabawy już za tydzień.
Redakcja