Marcin Dobrowolski

Europa na urlopie, albo… na demonstracji

Setki tysięcy ludzi wysżło w minionym tygodniu na ulicę, aby zaprotestować przeciwko planom oszczędnościowym. Według prasy Starego Kontynentu, ów sprzeciw wobec cięć poddaje w wątpliwość sposób, w jaki prowadzona jest polityka odzyskiwania równowagi fiskalnej.

Według El País kilkaset tysięcy ludzi demonstrujących na hiszpańskich ulicach „domagało się, aby premier Mariano Rajoy zmienił swoją politykę”. Był to ogólnoeuropejski protest „przeciw dyktatowi cięć”. Z kolei La Repubblica stwierdza, że dla ekonomistów „protesty są głównie dowodem na to, iż polityka masowych cięć i podwyżek wraca bumerangiem, zamiast prowadzić do odzyskania zaufania”. „Przemoc wywołana cięciami przybyła do Portugalii”,  bolewa portugalski Público, po dniu strajku generalnego zakończonego starciami między policją i protestującymi w pobliżu lizbońskiego parlamentu. 48 osób zostało poturbowanych, a 9 aresztowano. Wreszcie, niemiecki Tageszeitung konstatuje z humorem: „Europa strajkuje, Niemcy patrzą”. Podczas gdy „miliony pracowników strajkują, by zaprotestować przed skutkami kryzysu politycznego w Unii Europejskiej, koledzy na wschodzie, którzy z niego korzystają, wysyłają solidarnościowe pozdrowienia” – żartuje dziennik.

Morze, spokój i… warunki do robienia interesów. Coraz więcej Rosjan osiedla się w krajach byłej Jugosławii, kandydujących do UE, wykorzystując stare historyczne i kulturalne więzi – czytamy w piątkowym [16.11] wydaniu De Volkskrant. Autor tekstu, Jan Hunin, zwraca uwagę, że nawet poza sezonem z czarnogórskiej Budwy odlatują do Moskwy trzy rejsy dziennie. Wożą nie tylko turystów. Wielu Rosjan, zwłaszcza z klasy średniej, zamieszkało tu na dobre. Oferują usługi rodakom, którzy w pełni sezonu zalewają wybrzeże lub prowadzą działalność możliwą do wykonywania jedynie za granicą. Osiedlanie się nad Adriatykiem to wśród Rosjan stara tradycja. Już w XIX wieku dziesiątki arystokratów przyjeżdżało w te okolice, aby cieszyć się ciepłem i leniwym śródziemnomorskim dniem. Ten spokój szczególnie poszukiwany jest w ostatnich latach, kiedy życie w Moskwie stało się nieznośne. W porównaniu z Rosją, Czarnogóra jest normalnym krajem. Wprawdzie powszechna jest tu korupcja, ale kraj jest na dobrej drodze, by stać się w nieodległej przyszłości jednym z nowych członków Unii Europejskiej. Rząd w Podgoricy zabiega również o członkostwo w NATO. Nie osłabia to zapału Rosjan. W Czarnogórze mogą znaleźć to, czego nie znajdą w innych krajach basenu Morza Śródziemnego: kulturę poprzez wiele podobieństw bliską rosyjskiej. Wielu autochtonów jest wyznawcami prawosławia, jako Słowianie ich języki są spokrewnione. Nawet ich godła są zadziwiająco podobne. No i Rosjanie nie potrzebują wizy, żeby tu przyjechać, co jest szalenie praktyczne. Jednak nie wszystkich cieszy ta sytuacja. W Parlamencie Europejskim silne wpływy rosyjskie w Czarnogórze były w ostatnich latach powodem wielu pytań. Rosjanie uważają, że tego rodzaju krytyka jest niestosowna. Jeden z pierwszych mieszkańców „rosyjskiego miasteczka” oburza się na to: „Czy ktoś się skarżył na to, że Anglicy zagarnęli Costa del Sol, a Niemcy Majorkę?”.

Nic więc dziwnego, że Brytyjczycy dekują się na wyspie. Gdyby w Wielkiej Brytanii rozpisano obecnie referendum dotyczące przyszłości Londynu w UE, 56 proc. głosujących opowiedziałaby się za opuszczeniem Unii przez ich kraj – wynika z sondażu dla tygodnika The Observer [19.11]. Opuszczenia UE chce 68 proc. wyborców Partii Konserwatywnej, 44 procent wyborców Partii Pracy i 39 proc. zwolenników Liberalnych Demokratów (tylko wśród wyborców tej ostatniej partii liczba zwolenników pozostania w UE jest wyższa niż liczba osób opowiadających się za secesją). Jednocześnie zdecydowanie za pozostaniem we Wspólnocie Europejskiej opowiada się – według sondażu – 11 proc. mieszkańców Wielkiej Brytanii. W ostatnich tygodniach sprzeciwia się ona budżetowi UE w kształcie proponowanym przez Komisję Europejską – zdaniem Londynu, który jest tzw. płatnikiem netto w UE, w czasie kryzysu gospodarczego konieczne są oszczędności również na poziomie europejskim.

* Marcin Dobrowolski, dziennikarz i producent radiowy. Pracuje w Radiu PiN.

„Kultura Liberalna” nr 202 (47/2012) z 20 listopada 2012 r.