W kampanii wyborczej w Polsce, przysłoniętej ostatnio globalną aktywnością Donalda Trumpa, nastąpił przełom. Główny liberalny i progresywny kandydat Rafał Trzaskowski, przestał robić to, co robi od ogłoszenia swojego startu, czyli mówić Konfederacją. Teraz zaczął mówić do kobiet, co naprawdę stanowi przełom. Dotychczas wszyscy najpoważniejsi kandydaci mówili to samo – najważniejsze są: bezpieczeństwo, kwestie imigracji, „przywileje” dla Ukraińców w Polsce i relacje z ich ojczyzną.

Trzaskowski dużo myśli o prawach kobiet

Karol Nawrocki popierany przez PiS tematowi imigrantów pozostał wierny. Podczas spotkania wyborczego w Chełmnie mówił z podziwem o „polskich patriotach”, którzy stoją przy Odrze i „bronią” naszej ojczyzny, żeby nie zalała nas „fala”. Jednak Nawrockiemu łatwiej jest wznosić hasła nacjonalistyczne, odnoszące się do tradycyjnych przeświadczeń i tym samym rywalizować z potężnym rywalem, jakim okazał się Sławomir Mentzen.

Trzaskowski, również rywalizujący wydawałoby się głównie z Mentzenem, wiarygodny w tej postawie nie był. Najwyraźniej postanowił częściowo powrócić do tego, co dawniej było jego największym atutem – niebycia prawicowym narodowym konserwatystą. W tym celu zwrócił się do grupy, która wśród młodych wyborców przyniosła sukces obecnej koalicji rządzącej, czyli do kobiet.

Trzaskowski na spotkaniu wyborczym w Zielonej Górze przyznał: „W toku tej kampanii przede wszystkim koncentruję się na bezpieczeństwie, na kwestiach związanych z gospodarką, na równości pomiędzy miastami, miasteczkami”. I dodał: „Ale to nie znaczy, że nie myślimy przez cały czas o prawach kobiet i o równouprawnieniu, dlatego że to jest absolutnie dla mnie i dla nas wszystkich najważniejsze. Chciałem wam jasno powiedzieć: nie myślimy o tym, ja nie myślę o tym, tylko i wyłącznie od święta”.

Cóż, dobrze to wiedzieć, gdyby rozważało się głosowanie na tego właśnie kandydata.

W poszukiwaniu drugiego Jagodna

W tej kampanii kwestia tematów dotyczących równouprawnienia czy bezpieczeństwa kobiet związanego na przykład z prawem do aborcji wydawała się dla Trzaskowskiego ważna raczej bezobjawowo. Jeśli mówił o kobietach, to w kontekście 800 plus, które ma być odbierane niepracującym Ukrainkom. Teraz kandydat Koalicji Obywatelskiej wrócił w tej sprawie do swojego DNA.

Pojawia się pytanie – dlaczego? Co sprawiło, że przestał upodabniać się do konfederaty, a zaczął do polityka Koalicji Obywatelskiej z okolic 15 października 2023? A drugie pytanie brzmi: dlaczego akurat teraz, kiedy notowania Sławomira Mentzena rosną do tego stopnia, że przestaje już być kandydatem numer trzy i w niektórych sondażach staje się kandydatem numer dwa?

Może właśnie dlatego. Silny Mentzen i jego macierzysta Konfederacja niosą ze sobą to samo zagrożenie, które przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi niosło PiS. To zagrożenie konserwatywnym i religijnym fundamentalizmem obyczajowym. A odwołując się do tego zagrożenia, można liczyć na efekt mobilizacji, symbolizowany przez kolejkę do lokalu wyborczego we wrocławskim Jagodnie.

Na ratunek do Trzaskowskiego

Gdy „mówił Mentzenem”, Trzaskowski na mobilizację młodych kobiet nie mógł liczyć, podobnie jak na mobilizację wiernego elektoratu KO. Walczył o te głosy, które może zdobyć Konfederacja, żeby przejąć je przynajmniej w drugiej turze. Jednak nie walcząc o przekonanych, mógł ich także zniechęcać. A przede wszystkim – nie wywoływał emocji, która wyciąga ludzi do urn, żeby ratować to, co składa się na ich światopogląd.

Kiedy kandydat KO zaczyna mówić „dawnym Trzaskowskim” i wytyka Mentzenowi, że jest za barbarzyńskim prawem zakazującym przerywania ciąży będącej wynikiem gwałtu, zaczyna budzić emocje. „Niektórzy się nabierają na to i chcą głosować na tego pana, dlatego że ma gładką buzię i wydaje się, że mówi tylko i wyłącznie o gospodarce” – mówił w Zielonej Górze o Mentzenie.

Nawiązuje więc do Mentzena, ale w opozycji do niego, szukając tematu, który ich obu poróżni, a nie tylko przejmując jego postulaty. I robi to w sprawdzony sposób – szukając tego, co polaryzuje, podnosi ciśnienie i zachęca do obrony. Trzaskowski nie przestał koncentrować się na Mentzenie, ale, przynajmniej w kwestii praw kobiet, stworzył między nimi linię, która iskrzy.

„Kobiety są lepsze” – czy to się uda?

Kolejne pytanie brzmi, czy to dobra strategia. Skoro dotychczas sztab Trzaskowskiego pilnował, żeby kandydat KO kusił elektorat Konfederacji, teraz dał mu temat, który samotnych, konserwatywnych obyczajowo i gniewnych wobec progresywnych postulatów mężczyzn nie zachęci. „Kobiety są lepiej wykształcone, są lepsze, są bardziej odpowiedzialne” – to przekaz, który do wielu wyborców Konfederacji raczej nie przemówi. Dlaczego Trzaskowski wygłasza im takie herezje?

Być może pojawiająca się właśnie groźba startu w drugiej turze z kandydatem takich mężczyzn otwiera nową ścieżkę rywalizacji. Jest nią właśnie wspomniana już polaryzacja poprzez emocje. Inaczej walczy się z kimś, od kogo chce się przejąć głosy, kiedy odpadł z wyścigu, a inaczej, kiedy w tym wyścigu zostaje i dalej bierze udział, walcząc o najwyższą stawkę.

Być może więc Sławomir Mentzen wyprzedzający w sondażach Karola Nawrockiego stał się tym, który nawrócił Rafała Trzaskowskiego na jego dawną wiarę w równouprawnienie. Nie spychając jednak tym samym z drogi ku kuszeniu przedsiębiorców i patriotów, bo ich postulaty w przekazie Trzaskowskiego pozostały aktualne.