0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Komentarz nadzwyczajny > Smoleńsk – narzędzie...

Smoleńsk – narzędzie małostkowej polityki

Tomasz Sawczuk

W sprawie katastrofy smoleńskiej nie ma dzisiaj wielkiego wyboru. Albo poddaje się krytyce rząd, wspierając tym samym teorie szalonych wietrzycieli spisku, albo mówi się o tragicznych zbiegach okoliczności, które doprowadziły do katastrofy, w tym wypadku stając po stronie – skrajnie nieporadnego w tej sprawie – rządu. Podział ten jest dla Polski niezmiernie szkodliwy. Żadne ze wspomnianych stanowisk nie prowadzi do niczego dobrego.

Po trzech latach od katastrofy nie ulega wątpliwości, że do tej sprawy nie podchodzono z należytą powagą. Nie czynił tego rząd, pozostawiając tę kwestię wyłącznie zewnętrznym badaczom – nawet po tym, gdy wyszły na jaw pewne popełnione przez nich błędy – a podnoszenie tego tematu traktując jako przejaw doktrynerskiej histerii. Nie uczynił też tego Jarosław Kaczyński, wprowadzając na scenę publiczną masę niezdrowych emocji oraz instrumentalizując katastrofę w imię walki politycznej. Obu stronom nie przeszkadzało wplatanie tez dotyczących katastrofy w ramy szerszej walki kulturowo-światopoglądowej tak, jakby bycie Polakiem-katolikiem miało skutkować przekonaniem co do winy Rosjan lub co do zamachu, a bycie racjonalnym postępowcem miało zmuszać do jak najszybszego porzucenia tej groteskowej rejterady.

Niektórzy twierdzą, że rządowi nie da się wiele zarzucić. Mówiło i mówi się dalej, że „państwo zdało egzamin”, ponieważ udało się zorganizować pogrzeby, a instytucje wykazały ciągłość działania. Znakomicie, ale pamiętajmy, że to między innymi błędy instytucji państwowych doprowadziły do śmierci prawie stu ważnych w życiu publicznym osób. Z dzisiejszej perspektywy widać zresztą, że tak naprawdę nie udało się zorganizować nawet pogrzebów. Poza tym instytucjom nie wystarczy ciągłość – potrzebują także napraw i korekt, a tych nie doczekaliśmy się do dziś.

Przyczyn tego stanu rzeczy należy szukać w różnych miejscach. Można stwierdzić, że premier Tusk nie podejmuje się wielkich projektów z zasady, więc nie skłoniła go do tego także i katastrofa smoleńska. Trudno jednak o większe nieporozumienie. Nie chodzi tu bowiem o żaden wielki projekt, ale o zwykłą odpowiedzialność za stan państwa. „Dojutrkowość” Donalda Tuska, którą w innych okolicznościach można by usprawiedliwiać jako postawę realistyczną i unikającą romantycznego radykalizmu, jawi się tutaj jako jedna z przyczyn choroby toczącej polską politykę. Jak to bowiem możliwe, by tak wielka katastrofa – do której według rządowej (!) komisji doprowadziły liczne nieprawidłowości na ziemi i w powietrzu – przyniosła tak małe skutki instytucjonalne i personalne? Jaki sygnał wysyła w ten sposób rząd, zarówno społeczeństwu, jak i wszystkim pełniącym publiczne funkcje? Cóż, stało się, straszna tragedia, musimy iść dalej – zdają się mówić polskie władze. Lepiej wręcz nie ruszać, nie analizować tej sprawy, bo mogłoby się okazać, że winę za katastrofę w dużej mierze ponoszą zmarli, a o zmarłych wypada mówić dobrze. W rezultacie wieczna prowizorka, brak odpowiedzialności za błędy i lekceważenie procedur mogą trwać w najlepsze.

Drugą okolicznością są nastroje społeczne. Duża część społeczeństwa jest już katastrofą zwyczajnie zmęczona. Do owego społecznego znużenia w znacznej mierze przyczynili się wyznawcy tezy o zamachu, którzy za wszelką cenę próbują zdelegitymizować władzę i przypisać jej nawet takie winy, których nie popełniła. To właśnie oni są przede wszystkim odpowiedzialni za rozgrzeszenie i usprawiedliwienie, jakie znajduje rząd, by nie zajmować się tą sprawą. Są wygodną zasłoną dla bierności, w dodatku dają Tuskowi jeszcze więcej oręża. Wszak straszenie PiS-em w dalszym ciągu jest głównym motorem polskiej polityki.

W kontekście trwającej w najlepsze walki aktywnie „dążących do prawdy” z pasywnymi głosicielami „prawdy banalnej” z łatwością można odnieść (mylne jak się zdaje) wrażenie, że aktywiści próbują odkryć coś, co pasywiści próbują ukryć. Zmęczona publika w oczach publiki zainteresowanej staje się kastą zepsutych niby-obywateli, dla których sfera publiczna nie ma znaczenia. W konsekwencji brak zainteresowania zaczyna się jawić jako niechęć wobec wspólnoty, a zatem w szczególności jako wrogość wobec katolickiej polskości lub polskości w ogóle.

Sytuacji nie poprawia także praktyka prowadzenia śledztwa przez prokuraturę. Trudno się dziwić, że nieudolność prokuratury dokonującej niektórych czynności z wielkim opóźnieniem, a także zdającej się co do pewnych spraw wyłącznie na rosyjskich śledczych, jeszcze zwiększa nieufność wobec rzetelności władzy w poszukiwaniu prawdy. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że nie wiadomo do końca, czy przyczyną niezadowalających działań prokuratury jest raczej niezręczność, głupota czy polityczny oportunizm. Każda z tych opcji wydaje się prawdopodobna. Jeśli wybierzemy oportunizm i dodamy do niego tezę, że władza ma coś do ukrycia, skoro z jakichś względów tonuje polityczną wagę katastrofy, jesteśmy na prostej drodze do teorii spiskowej.

Tymczasem wielkie katastrofy wcale nie muszą brać się z wielkich przyczyn. Najbardziej prawdopodobna wersja wydarzeń wskazuje na to, że przyczyny wypadku pod Smoleńskiem leżą w łańcuchu jednostkowych błędów i proceduralnego niechlujstwa. Wzięte razem, okoliczności te budzą jednak uzasadnioną grozę. Trudno nie traktować tego wydarzenia poważnie, ale też trudno wyobrazić sobie, jak możliwe jest oswobodzenie smoleńskich nieszczęść z uścisku bieżącej, małostkowej i żenującej polityki tak, by na ich podstawie przygotować projekt pozytywnych zmian. Uwierzyć w taki scenariusz wydarzeń jest równie trudno, jak w realność spiskowych teorii wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Serge Serebro, Vitebsk Popular News, Wikimedia Commons.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 222

(14/2013)
9 kwietnia 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj