Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

KULTURA LIBERALNA > Komentarz nadzwyczajny > Smok przytula niedźwiedzia....

Smok przytula niedźwiedzia. Putin (znów) w Chinach

Michał Lubina

Władimir Putin ponownie zawitał do Chin. Jak zwykle były fanfary: czerwone dywany, orkiestra wojskowa, salwy honorowe i dzieci tańczące dla rosyjskiego dyktatora. A nawet coś więcej: na pożegnanie Xi Jinping objął swego „starego przyjaciela”, co nie zdarzało się wcześniej. Co ten gest mówi o relacjach rosyjsko-chińskich?

Nowa świecka tradycja

To już nowa świecka tradycja. Przywódcy Rosji i Chin przynajmniej raz w roku się odwiedzają, zacieśniają i pogłębiają przyjaźń obu narodów.

Podczas tych wizyt przywódcy ogłaszają osiągnięcie kolejnego szczytu rozwoju stosunków rosyjsko-chińskich, najlepszych w historii, a do tego będących wzorem dla innych mocarstw. Putin i Xi nieustannie szczytują.

Repertuar tej współczesnej wersji cesarsko-bizantyjsko-komunistycznej celebry jest przewidywalny, co stawia przed dworskimi scenarzystami wyzwania. Ileż razy można bowiem ogłaszać doskonałość. Mówić, że jest najlepiej. Nazywać się wzajemnie przyjaciółmi? By walczyć z nudą, kanceliści w Zhongnanhai i na Kremlu głowią się, by za każdym razem wymyślić coś nowego. Były już między innymi wspólne przejazdy Xi i Putina szybkimi kolejami, mecz hokeja, rejs po Newie („patrz, jaka romantyka”, chciałoby się zacytować rosyjskie powiedzenie), pieczenie ciastek i jedzenie lodów. Teraz doszło przytulenie na pożegnanie oraz mrugnięcie do siebie okiem rosyjskich i chińskich ochroniarzy. Uwaga świata przykuta, zadanie wykonane.

Ci co mówią, nie wiedzą

Oficjalna część rosyjsko-chińskich szczytów widoczna dla opinii publicznej, to sfera teatru politycznego. Za nią ukrywa się drugi świat, ważniejszy, niedostępny. To tam za zamkniętymi drzwiami zapadają kluczowe decyzje. Kiedy, gdzie i w jakich okolicznościach – nie wiadomo: czasem wychodzi to po czasie, a czasem nigdy. Są przecieki, lecz ich wiarygodność jest niepewna. Nieprzypadkowo o autorytarnych krajach mówi się: „ci co mówią, nie wiedzą; a ci co wiedzą, nie mówią”.

Jednak sfera teatralna również nie jest bez znaczenia. W obu kulturach władza jest czymś, czego należy się bać, co należy podziwiać i szanować. Celebra wzmacnia zatem oba personalistyczne reżimy. Korzystając z chińskiego porównania, gdy goszczą siebie nawzajem na czerwonych dywanach, przywódcy „dają sobie twarz” [gei mianzi] – wzajemnie się legitymizują. Obecnie ma to kluczowe znaczenie dla Putina, osłabionego wojną, sankcjami, Hagą i buntem Prigożyna. Ale dekadę temu sytuacja była odwrotna. Rozpoczynając budowanie swego jednowładztwa, Xi wzorował się na wygrywającym w rankingach najbardziej wpływowych polityków świata Putinie. Choć oczywiście nigdy się do tego nie przyzna.

Pełne fanfar szczyty spełniają również dwie inne ważne funkcje. Kadry zarządzające oboma państwami, rosyjsko-chińska wersja „pretorian i technokratów”, wzajemnie się poznają, by potem móc utrzymywać stały roboczy kontakt. Spełnia to podobną funkcję co zachodnia instytucjonalizacja. Tyle że zamiast procedur i regulacji są tu spotkania przy okazji szczytów. Pozwala to osiągnąć tak pożądaną w każdej biurokracji przewidywalność i powtarzalność. To dlatego Putin wziął ze sobą do Chin pół swego rządu. Po drugie, demonstracyjnie okazywana przyjaźń przywódców spełnia rolę podobną do dawnych „pasków grozy” w TVP Info. Wysyła mało subtelny, za to czytelny przekaz do ludu. A brzmi on: macie się wzajemnie z Rosjanami/Chińczykami lubić.

Wróżenie z fusów

Wreszcie zewnętrzna sfera to jedyna, którą interpretować mogą analitycy zajmujący się stosunkami rosyjsko-chińskimi. Ongiś kremlinolodzy brali na warsztat na przykład kolejność, w jakiej wchodzono na mauzoleum Lenina, podczas gdy współcześni obserwatorzy przypisują znaczenie podobnej rangi uściskom Xi i Putina. Poza tym, mogą polegać jedynie na seryjnie produkowanych od ponad trzydziestu lat wspólnych oświadczeniach, ustnych uwagach przywódców przy okazji szczytów oraz liście odwiedzanych miejsc. Czasem, łaskawcy, podadzą do wiadomości publicznej spis podpisanych umów, ale nie zawsze i niekoniecznie wszystkich. To tyle. Z tych odpowiednio spreparowanych przez kancelistów fusów wróżyć trzeba co ustalono na kolejnych spotkaniach.

Spróbujmy więc zdekonstruować najnowszą chińską peregrynację Putina, a nuż uda się trafić niczym w totku. Na początek dwudziestostronicowe „wspólne oświadczenie”, długie, bo takie też być musi, taka logika celebry (inaczej uznano by to za pogorszenie relacji). Obejmuje ono całe spektrum tematów, od bilateralnych przez regionalne, aż po globalne. Uwagę zwraca bezpośrednia krytyka Stanów Zjednoczonych, wymienionych w dokumencie piętnaście razy (Amerykanie między innymi „naruszają strategiczną równowagę”), a także NATO i AUKUS [porozumienie między Australią, Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi w zakresie wymiany technologii obronnych – przyp. red.]. Pokazuje to ewolucję chińskiej postawy, ongiś preferującej ogólniki („określone państwa” zamiast wymieniania Waszyngtonu wprost), a od co najmniej 2022 roku przyjmującej w pełni rosyjską wizję NATO.

W warstwie pozytywnej „oświadczenie” podkreśla słowo „współpraca”, które pojawia się w nim 77 razy. Szczególnie znamienny wydaje się fragment mówiący o „pogłębieniu zaufania i współpracy w obszarze wojskowym”, a także zapowiedź wspólnych działań w obszarach takich jak sztuczna inteligencja, telekomunikacja, cyberbezpieczeństwo, bezpieczeństwo danych i koordynacja łączy radiowych, mogących mieć i pewnie mających implikacje wojskowe. Komunikat mętnie zapowiada również współdziałanie w ramach „specjalistycznej działalności naukowo-technicznej”. Wszystko to prawdopodobnie oznacza dalsze pośrednie wsparcie Chin dla rosyjskiego wysiłku wojennego.

Droga do gwiazd

W oświadczeniu zauważalnie zaznaczony jest również element współpracy w kosmosie. W tej sferze Rosja ma bogate tradycje, doświadczenie i know-how, a Chiny – pieniądze. Podbój kosmosu jest jednym z najważniejszych osiągnięć ZSRR i powodem do rosyjskiej dumy narodowej, o czym wie każdy, kto kiedykolwiek odwiedził Rosję. Jak to ujęła pewna łotewska badaczka, „Rosjanie byli pierwsi w kosmosie, choć wiele lat i wiele hollywoodzkich filmów później okazało się, że to jednak Amerykanie”.

Od dwóch dekad wkraczają tam również Chińczycy. Mają rozmach, wielkie plany (chcą wyprzedzić NASA) i mają na to środki. Ale wciąż brak im doświadczenia, zakumulowanego przez Rosję przez ponad pół wieku oswajania kosmosu. Dlatego współpraca Pekinu z Moskwą ma głęboki sens, choć długofalowo skończy przejęciem rosyjskiego know-how. To dlatego Rosjanie, mimo wielkich słów o współdziałaniu, byli do tej pory raczej wstrzemięźliwi w skracaniu Chińczykom drogi do gwiazd. Czy teraz pękli? O tym mogłaby świadczyć obecność w składzie rosyjskiej delegacji szefa rządowej agencji Roskosmosu Jurija Borisowa.

Był tam również Andriej Biełousow, nowy minister obrony, ekonomista i technokrata. Jego obecność, a także wzmianka o uznaniu „handlu, gospodarki, inwestycji i energii” za kluczowe obszary, może sugerować główny cel wizyty: poszukiwanie sposobów na obejście zachodnich sankcji. Chiny nadal chcą „mieć ciastko i zjeść ciastko”, pomóc Rosji wygrać, ale za to nie zapłacić ceny politycznej w postaci sankcji wtórnych.

Wirtualne rury

Zgodnie z przewidywaniami, nie porozumiano się za to w sprawie gazociągu Siła Syberii 2, mającego transportować błękitne paliwo z Syberii przez Mongolię do Chin. Moskwa jest tym bardzo zainteresowana, bo częściowo zrekompensowałoby to utratę rynku europejskiego. Ale Chiny mają wystarczająco gazu, z Turkmenistanu, Birmy i z Rosji właśnie (Siła Syberii 1 i LNG), by nie musieć się spieszyć. Czas działa na ich korzyść, im później podejmą decyzję, tym uzyskają lepsze warunki. Putin robił więc dobrą minę do złej gry, oświadczając, że Rosja rozważa budowę ropociągu w tym samym korytarzu co gazociąg Siła Syberii 2. Zapowiedział więc budowę ropociągu koło nieistniejącego jeszcze gazociągu. Na ten moment przypomina to sprzedawanie przez Zagłobę Niderlandów.

Pomimo tego wszystkiego, wydaje się, że Chiny nadal będą pośrednio wspierać Rosję w jej wojnie z Ukrainą. Jedynym źródłem wątłego optymizmu mogą być wypowiedziane przez Xi Jinpinga słowa, że liczy „na szybkie uregulowanie konfliktu ukraińskiego”, jak Chińczycy eufemistycznie nazywają rosyjsko-ukraińską wojnę. Nowością jest słowo „szybko”, o którym wcześniej nie było mowy. Zanim jednak zinterpretujemy je w duchu „Xi powiedział Putinowi: «kończ waść tę wojnę»”, weźmy głęboki wdech. Równie prawdopodobne jest, że jest to tylko zasłona dymna i gra mająca na celu przypodobanie się krajom Europy Zachodniej.

W poszukiwaniu straconych (pół)kolonii

W drugim dniu wizyty Putin udał się do Harbinu, co też ma swój wydźwięk. Odwiedził między innymi Politechnikę Harbińską, gdzie uścisnął dłoń robotowi i ogłosił podpisanie międzyuczelnianej umowy o współpracy z Uniwersytetem Petersburskim. Nagłe zainteresowanie Putina sferą naukowo-techniczną tłumaczy się tym, że Politechnika Harbińska znana jest jako naukowe zaplecze Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Jest to kolejny dowód na zacieśniającą się współpracę między kompleksami wojskowo-przemysłowymi Rosji i Chin oraz kolejny niezbyt subtelny sygnał wysłany na Zachód.

Symbolika pobytu Putina w Harbinie znacząco przewyższa jednak doraźną współpracę. Harbin przypomina o półkolonialnej dominacji Rosji carskiej na przełomie XIX i XX w. Miasto budowane między innymi przez polskich inżynierów (jeden z nich ufundował najstarszy w Chinach browar) powstało na trasie Kolei Wschodniochińskiej i było forpocztą kolonizacji Mandżurii. To ongiś rosyjsko-żydowsko-polskie miasto na chińskiej ziemi do dziś zachowało sporo carskiej zabudowy w centrum, w tym kilka cerkwi (jednej z nich Putin podarował ikonę). Długo w Chinach było to niechciane, kłopotliwe dziedzictwo.

Jeszcze podczas mojego pierwszego pobytu w 2009 roku rosyjskość nie była eksponowana. Jedynym akcentem, jaki pamiętam, była quasirosyjska restauracja, serwująca chińskie wariacje na temat blinów czy kiełbas. Gdy przybyłem tam ponownie po dziesięciu latach cały główny deptak, Zhongyang Jie, upstrzony był już sklepami z rosyjskimi suwenirami pełnymi matrioszek, knajp z rosyjskim jedzeniem i bud sprzedających rosyjskopodobne chuary, północnochińskie fast foody. Rosja ze swoimi matrioszkami, kiełbasami i lodami – sam Putin reklamował je kiedyś w Chinach – stała się dla Chińczyków atrakcją turystyczną, niczym Laos na drugim krańcu kraju.

Wizyta Putina w Harbinie ma więc pewien subtelny, chociaż łatwo wyczuwalny podtekst. Pokazuje, że po trochę ponad stu latach role się odwróciły: teraz Chiny są silniejsze i bogatsze, a Rosja została egzotyczną destynacją turystyczną dla Chińczyków.

 

* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Wikimedia.

 

Na kogo warto zagłosować ...

... w najbliższych wyborach do europarlamentu? Żyjemy w dobie baniek medialnych i polaryzacji debaty publicznej. Zbliżające się wybory do parlamentu europejskiego są kluczowe dla przyszłości Polski i Europy, a prowadzona przez przeciwne strony polityczne kampania często odbiega od kluczowych dla wyborców tematów związanych z bezpieczeństwem, infrastrukturą krytyczną, solidarnością społeczną i zmianami klimatycznymi.

Każdy i każda z nas ma prawo do obiektywnych mediów i rzetelnych informacji, pozwalających podjąć odpowiedzialną decyzję wyborczą. Rzeczowe analizy pomagające nam wszystkim decydować o swoich prawach i obowiązkach warto wesprzeć nawet drobną kwotą. Choć nie pobieramy opłat za teksty, nasza praca ma swoją wartość. Nawet 50 złotych miesięcznie pozwala nam stale docierać do nowych osób poszukujących refleksyjnego, niezależnego dziennikarstwa. Wspólnie z naszymi Darczyńcami i Patronami zapewniamy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 802

(21/2024)
22 maja 2024

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj