Przestrzeń zmieniła się nie do poznania – po całej podłodze porozrzucana jest niezwykła ilość gadżetów, sukienek, dmuchanych lalek, obrazów. Na środku leży prostokątna walizka. Wokół mnie ludzie rozmawiają po angielsku. W powietrzu czuć zapach kadzideł. Pod ścianą stoi smukła długowłosa postać, ubrana w długą tunikę, gra na elektrycznej gitarze.
Dany śpiewa politycznie
Atmosfera jest niezwykła – równocześnie onieśmielająca i zapraszająca do udziału. Dany zaczyna śpiewać piosenkę, którą wykorzystał podczas demonstracji w Stanach Zjednoczonych. „One Word government. Sexistische Kackscheisse”. Protestował przeciwko kontroli, jaką sprawuje amerykański rząd nad całym światem. Siedział wtedy nago przed budynkiem rządu manifestując swoją niezależność wobec narzuconych społecznie zachowań, sztucznie stworzonych ram. „Żyjemy w świecie, który wymarzył sobie Hitler” – mówi. Dany wykorzystuje muzyczny przekaz, aby dotrzeć do ludzkiego serca. Jego piosenki zapadają w pamięć, sprawiają, że mimowolnie zaczynasz zastanawiać się nad ich przekazem. Słowa są kontrowersyjne i takie mają być. Żyjemy w świecie niezwykle kontrolowanym, zmonopolizowanym, opartym na wyzysku i braku szacunku wobec słabszych. Na co dzień nie chcemy o tym słyszeć. A Dany nie chce zaakceptować takiej postawy.
Niedługo mamy się zbierać na wernisaż. Tylko, że nie możemy wyjść z pracowni, bo Dany właśnie improwizuje piosenkę o liberalnym seksie. I wciąga w nią zgromadzone w pomieszczeniu osoby.
„Chcę was usłyszeć!” – krzyczy.
Dany śpiewa o wolności erotycznej
Tam, gdzie pojawia się DeVero, pojawia się ciało. Kwestie seksualności, płci, nagości. Dany jest przede wszystkim niezwykle blisko swoich naturalnych potrzeb, nie wstydzi się swojej fizyczności. Śpiewa o erotycznej przyjemności i sprawia, że wszystkim zgromadzonym uśmiech rysuje się na ustach. Przez moment jesteśmy w stanie uwierzyć, że wszelkie tabu związane z tą problematyką przestało istnieć. Dany nie dzieli ludzi, twierdzi, że wszyscy powinniśmy być równi. Że powinniśmy mówić o tym, czego pragniemy. Manifestuje to, co staramy się ukryć.
Kiedy wreszcie wychodzimy, DeVero ma na sobie różową, tiulową spódniczkę, błyszczące, czarne buty na wysokim obcasie i żółtą perukę. Mijające nas na ulicy osoby nie umieją powstrzymać się od głośnych komentarzy.
Dany krzyczy o niesprawiedliwości
Pierwsza wizyta w Polsce, wszyscy idziemy trochę zdenerwowani: zastanawiamy się jak Dany zostanie przyjęty przez miasto? Nie obywa się bez licznych gwizdów i śmiechu. Grupa pijących na skwerze chłopaków z blokowiska wyzywa nas od nienormalnych. Na szczęście prowadzimy intensywna dyskusję i nie mamy czasu na wdawanie się w idiotyczne rozmowy. Dany nie chowa się ze swoją bezpośredniością, gawędzi ze wszystkimi przyjaznymi osobami – gdy tylko widzi uśmiech, podchodzi, opowiada o tym co będzie się działo pod koniec tygodnia w Jerozolimie. Awantura wybucha, gdy ktoś z nas częstuje go colą. „Zapraszacie mnie tu i na moich oczach spożywać to korporacyjne gó***!?” – krzyczy. Opowiada nam jak na własne oczy widział do jakich zniszczeń doprowadziły wielkie koncerny. Masowa produkcja pociąga za sobą zanieczyszczenie wód i lasów, wyzysk tubylców i zaburzenie fauny i flory w naturalnej postaci. A potem – gdy nie ma już warunków do życia – korporacje zbijają fortunę na sprzedaży wody pitnej. Oburzenie Danego jest na tyle silne, a wybuch tak agresywny, że doprowadzają kogoś do płaczu, ktoś inny odłącza się od grupy, przychodnie przystają. Jego zaangażowanie w to, co robi, jest jego życiem.
Dany nie rusza się nigdzie bez gitary. „Nie chodzę do klubów, jeśli w nich nie występuję” – mówi. Jego ekspresja jest niezwykle dźwiękowa, muzyczna. Swoje wypowiedzi przerywa na wyśpiewywanie piosenek, które podkreślają poszczególne argumenty. W którymś momencie wieczoru mówi: „chciałbym niedługo już wrócić do pracowni, namalować coś, napisać piosenkę”.
To był dopiero pierwszy wieczór z Danym. Wydarzyć może się jeszcze wszystko.