Nie mogę się zgodzić z tezami zawartymi w opublikowanym na łamach „Kultury Liberalnej” artykule Wojtka Kacperskiego o warszawskim referendum. Autor twierdzi, że powodem obecnych problemów Hanny Gronkiewicz-Waltz jest „kilka zbiegów okoliczności, kilka nieprzemyślanych wypowiedzi”. Dodaje, że „zmiana jest potrzebna, ale prawdziwie zmiany dokonują się powoli”.

Moim zdaniem nie da się sprowadzić fenomenu, jakim jest masowe wsparcie inicjatywy referendalnej, do złej komunikacji i amatorskiego PR. Wynika to z ogromnej liczby zaniedbań i błędów, które pani prezydent popełniła – do tego dodajmy nieumiejętność nauki na błędach – ale też z wielkich oczekiwań, które były wiązane z jej prezydenturą. Nikt w historii Warszawy nie dysponował takimi środkami i władzą jak ona. Pani prezydent miała szczęście rządzić w czasach gospodarczej prosperity zasilanej przez strumień unijnych środków. Do tego skupiła w swoich rękach ogromną władzę, którą daje jej pozycja wiceprzewodniczącej partii rządzącej państwem oraz większość w radzie miejskiej. Nikt jednak nie zapamięta jej rządów jako złotej dekady Warszawy. Dlaczego? Oto moja subiektywna lista:

A – administracja. Jakość jej pracy pozostawia wiele do życzenia. Skończenie czegoś od A do Z w terminie i w ramach przyjętego wcześniej budżetu wydaje się w Warszawie niemożliwością.

B – biurokracja. Ma się dobrze. Liczba urzędników zatrudnionych w warszawskim ratuszu w trakcie siedmiu lat prezydentury Hanny Gronkiewicz-Waltz wzrosła o ponad dwa tysiące trzysta etatów, czyli przeszło jedną trzecią. Nie wpłynęło to na efektywność pracy samych urzędów. Średni czas oczekiwania na decyzję budowlaną w stolicy przekracza dwanaście miesięcy. [Patrz też: pełnomocnicy].

C – centrum. Warszawa go nie posiada. Właściwie po co stolicy europejskiego państwa centrum? Warszawska PO próbowała pozbyć się kłopotu i centrum sprywatyzować, wystawiając na sprzedaż największą działkę na placu Defilad. Na szczęście i na samą działkę, i na realizację takich pomysłów chętnych nie ma.

D – dług. Hanna Gronkiewicz-Waltz zadłuża miasto radośnie i szybko. Dług w dużej mierze jest zaciągany na inwestycje związane z komunikacją. Szkoda tylko, że za zakup nowego taboru musimy płacić dzisiaj likwidowaniem starych połączeń.

D – drogi. Na pewno nie rowerowe.

D – dekret Bieruta. Wytłumaczenie wszelkich niepowodzeń obecnej władzy. [Patrz też: reprywatyzacja].

E – Euro. Niewykorzystana wielka szansa Warszawy na międzynarodową promocję. [Patrz też: filmy wizerunkowe].

F – filmy wizerunkowe. Stanowią gotowy materiał na pracę magisterską z zakresu psychologii pt. „Promocja zachodniego stylu życia jako sublimacja przemocy seksualnej w przestrzeni publicznej”.

G – grodzenia. To, że coraz większe połacie miasta przypominają luksusowe więzienne spacerniaki, powinno spędzać sen z powiek włodarzom i naczelnemu architektowi miasta, gdyby tylko jego stanowisko nie zostało dawno temu zlikwidowane.

H – historia. Traktowana jest w Warszawie jako zbędne obciążenie, które nie pasuje do nowoczesnej wizji miasta. Dlatego miejski konserwator zgadza się na wyburzanie kolejnych warszawskich ikon. Hala Koszyki i praska parowozownia dzięki progresywnemu podejściu do konserwacji zabytków znalazły się na śmietniku historii. Możemy mieć tylko nadzieję, że sama Warszawa też tam w końcu nie trafi.

J – Jazdów. Dopiero po interwencji dyplomatycznej Finów dzielnica Śródmieście odstąpiła od pomysłu zrównania z ziemią całego Jazdowa. Czy w sprawie niszczenia centrum miasta powinna interweniować ambasada niemiecka?

K – konflikt. Skuteczna metoda zarządzania. Sprawdziła się w cięciach w komunikacji, sprawdza się w zarządzaniu gospodarką odpadami.

K – kurzawka. Geologiczna zmora budowniczych metra. Przez nią tłumy stojące w korkach na Powiślu śpiewają We all live in the yellow submarine. Mogą za to cieszyć się z objazdu tunelu Wisłostrady, bo – jak twierdzi prezydent miasta – „jest z widokiem”. [Patrz też: metro i widoki].

L – lotnisko w Modlinie. Kolejna sztandarowa inwestycja rządzącej koalicji. Najpierw problemem były mgły, które regularnie paraliżowały ruch lotniczy. Następnie, tym razem na dobre, ruch wstrzymało złe wykonanie podłoża pasa startowego. Ku uciesze pasażerów Ryanaira i Wizzaira, którzy teraz latają z Okęcia, lotnisko jest nieczynne do dzisiaj.

M – metro. Najdroższe metro w Europie. W dodatku chyba jedyny na świecie przykład zastosowania dwóch różnych systemów identyfikacji wizualnej dla dwóch linii metra w tym samym mieście. Możemy tylko dziękować siłom wyższym, że wykonawca dał się uprosić i na stacji Świętokrzyska będzie można się przesiadać między liniami bez wychodzenia z metra.

M – Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania. Najlepiej zarządzana miejska spółka. Zgodnie z potrzebą szukania oszczędności w czasach kryzysu sprzedawała zbędne nieruchomości. Tak dobrze jej to szło, że sprzedała szalet na placu Trzech Krzyży, który wedle planów rewitalizacji placu miał zostać zasypany. Teraz miasto będzie musiało go odkupić.

N – nowoczesność. To w jaki sposób rozumieją ją nasi włodarze, streszcza się w jednej wypowiedzi burmistrza Śródmieścia: „Albo będzie tanio i przaśnie, albo drogo i nowocześnie”. Niestety, na razie jest przaśnie i drogo. [Patrz też: reklama].

P – plany zagospodarowania przestrzennego. Nie ma ich i nie będzie. Wiceprezydent Wojciechowski powiedział wprost, że plany się nie opłacają. Pytanie tylko komu? Bo na pewno nie mieszkańcom.

P – pełnomocnicy. Ich liczba jest odwrotnie proporcjonalna do skuteczności rządzenia. Ostatnio został powołany dwudziesty pierwszy.

R – reprywatyzacja. Warszawa zmaga się z nią od wielu lat. Dzisiaj jest jedną z największych barier rozwoju stolicy i powodem niezliczonych ludzkich krzywd. Można tylko żałować, że wiceprzewodnicząca rządzącej partii nie była wstanie przez siedem lat swoich rządów przepchnąć przez Sejm ustawy, która sprawę by załatwiła.

R – reklama. Warszawa kocha reklamy. Niestety jest to miłość nieodwzajemniona. Centrum miasta tonie w tandetnych, pstrokatych płachtach, billboardach i plakatach.

R – rewitalizacja. Tak zwana rewitalizacja betonem jest nowoczesnym sposobem tworzenia miejsc przyjaznych mieszkańcom. Do tego stopnia, że plac Grzybowski ma się doczekać swojego własnego regulaminu użytkowania. Czekam na regulamin korzystania z ratusza.

S – stadion Legii. Przykład tego jak ratusz rozumie pojęcie partnerstwa publiczno-prywatnego. Miasto po wydaniu 400 milionów na budowę obiektu dla prywatnej firmy, nie może nawet ustalić, jaką stadion właściwie nosi nazwę.

Ś – śmieci. Ustawienie gigantycznego przetargu na wywóz śmieci spowodowało pierwszą dymisję na szczytach warszawskiej władzy. Wywołało to całą kaskadę kadrowych przesunięć. Dzięki temu awans na stanowisko wiceprezydenta otrzymał Jarosław Dąbrowski, który zasłynął tym, że przekazał matce swojej przyjaciółki (która była również szefową jego sekretariatu) świeżo wyremontowane mieszkanie komunalne poza kolejką. Jego z kolei zastąpił Albert Stoma, którego żona kieruje wewnętrznym audytem miasta. Ciekaw jestem tylko, kto zastąpi Alberta Stomę?

T – tramwaje. Mimo zapewnień, że miasto stawia na komunikację szynową, Warszawa nie doczekała się dwóch obiecanych linii na Bemowo i Tarchomin. O integracji transportu kolejowego z miejskim na terenie miasta wolę nawet nie wspominać.

T – teatry. Najważniejszy (jeśli nie jedyny) towar eksportowy Warszawy. Jest do tego stopnia cenny, że dyrektor TR Warszawa nie może od pół roku podpisać kontraktu z miastem.

W – widoki. W Warszawie wszystko się ciągle zmienia, ale wydawało się, że są miejsca odporne na narastający chaos przestrzenny. Jednym z takich miejsc były Łazienki i piękny widok na Belweder. Symbol demokratycznej władzy został zdominowany przez symbol z zupełnie innego porządku – wieżowiec połączony z galerią handlową.

Z – zmiana. Czekamy.