Anna Majchrowska
ZwyczajnOŚCI Ignacego Karpowicza
Ignacy Karpowicz mieszka na podlaskiej wsi. Wstaje rano, wypuszcza psa na podwórko, wypala papierosa i pije pierwszą kawę. Potem zabiera się do pisania. Nie o tym jednak, co ma na wyciągnięcie ręki. Cisza i spokój są mu potrzebne, aby tworzyć historie rozgrywające się w wielkomiejskim zgiełku. Również ostatnia powieść tego autora traktuje o tym, co na Podlasiu jest towarem deficytowym – szybkim tempie życia, ludziach, dla których anonimowość jest najlepszym sprzymierzeńcem w dążeniu ku szczęściu, a „bycie sobą” staje się możliwe dzięki wyzwoleniu się spod dyktatu chrześcijańskiej moralności. Mowa oczywiście o opublikowanych ostatnio przez Wydawnictwo Literackie „Ościach”. Przejdźmy jednak do konkretów.
Czytelnik poznaje losy trzech rodzin zamieszkałych w Warszawie. Pierwszą z nich tworzą: Ninel Czeczot, lewicowa feministka (pierwowzorem postaci jest Kinga Dunin), jej chora matka i syn Franek; na drugą składają się: małżeństwo Mai i Szymona oraz ich syn Bruno. Między nimi zachodzą skomplikowane relacje: Maja nawiązuje romans z Frankiem, Ninel związuje się z poznanym na imprezie Norbertem, który okazuje się kochankiem Wietnamczyka Kuana. Ten ostatni zaś w weekendy przemienia się w drag queen Kim Lee, a w pozostałe dni tygodnia pełni rolę przykładnego męża Marii i ojca Patryka (trzecia rodzina). Maja z kolei przyjaźni się z parą gejów, Andrzejem i Krzysiem (czwarta rodzina?), Krzyś natomiast jest niespełnioną miłością Norberta (kochanka Ninel). Do tego, na deser, w tle wydarzeń swoje mądrości wypowiada Sławoj, gadająca fretka Mai.
Wystarczająco skomplikowane? Niektórzy czytelnicy (i ja się do nich zaliczam) uznają zapewne, że tak. Ale autor uważa chyba, że tego typu wielopiętrowe układy społeczne są w dzisiejszych czasach czymś całkowicie naturalnym. A że jest to dla niektórych trudne do zrozumienia? Należy po prostu spojrzeć na współczesne relacje międzyludzkie „świeżym okiem”. Rodzina jest żywym tworem, wciąż zmieniającym się, pączkującym. Co więcej, nie powinna już być definiowana ze względu na więzy krwi, ale pełnione w niej funkcje. Zdaniem autora najlepszym rozwiązaniem dla ludzkości jest obecnie „cywilizacja śmierci” (w przeciwieństwie do chrześcijańskiej cywilizacji życia), opierająca się na szacunku do przekonań i potrzeb człowieka, a nie na dyktaturze zasad [1]. Dla Karpowicza jest to przemiana naturalna, choć obecnie bardziej widoczna w dużych miastach. Kiedyś będzie można ją obserwować (a także bez lęku wprowadzać) na Białostocczyźnie czy wsi podlaskiej. Na to jednak potrzeba trochę więcej czasu.
Czym zatem są tytułowe ości? Sam autor wyjaśnia to w ten sposób: „zakurzone, choć nadal lśniące wartości – szacunek i lojalność. Może jakieś inne jeszcze – ości, ogryzione do połysku przez nierozsądek, strach i zawiść”. Odrzucając te ostatnie, mamy szansę na takie przedefiniowanie relacji społecznych, aby zapewnić poszanowanie dla tożsamOŚCI (każdego!) człowieka. Sądzę jednak, że wielu czytelnikom trudno będzie uznać relacje zachodzące między bohaterami powieści za powszechne i naturalne. Może jednak warto zadać pytanie: czy autor szuka zwyczajnOŚCI w tym, co nowe, czy może jego zdaniem każda „zwyczajność” jest tylko pozorna? A także: czy nie dokonuje utożsamienia sposobu życia pewnej grupy ludzi ze stylem życia społeczeństwa jako całOŚCI?
Na szczęście Karpowicz nie porywa się na tego typu analizy. Poprzestaje na opisie, w którym najważniejszy jest człowiek i jego czyny będące ekspresją wolnej woli. Na pewno ostatnia powieść autora prowokuje do dyskusji na temat zachodzących obecnie przemian obyczajowych, za którymi niejednokrotnie nie nadąża ustawodawstwo. Autor opisując relacje zachodzące między bohaterami, w miejsce narzekania i załamywania rąk proponuje rozwiązywanie problemów oparte na empatii, mogące stać się początkiem nowego, satysfakcjonującego dla wszystkich układu. Mąż ma kochanka i w weekendy występuje w klubie nocnym jako drag queen? Proszę bardzo, żona może się zaprzyjaźnić z kochankiem, a mężowi pomagać w doborze odpowiedniego stroju. Obydwoje rodzice mają romans? Od żalu i niezrozumienia z pewnością lepszym rozwiązaniem jest wspólne wyjście do restauracji, podczas którego można się lepiej poznać, a nawet polubić (!).
Zderzenie możliwego i niemożliwego, „zwykłej” codzienności z charakterystyczną dla niej nieprzewidywalnością to motyw, który już wcześniej spotykaliśmy w prozie Karpowicza. W przedostatniej książce („Balladyny i romanse”), dla wzmocnienia efektu, sprowadził z boskiego piedestału postaci biblijne i mityczne. Tym razem wszystko dzieje się bez udziału sił nadprzyrodzonych, co więcej – pomimo, a nawet, wbrew nim.
Opis nowych relacji społecznych wymaga nowego języka i tu autor okazuje się pilnym uczniem Ludwiga Wittgensteina. Karpowicz decyduje się na obserwację swych bohaterów z półdystansu, nie stroniąc od ironii ani eksperymentów na poziomie semantycznym (tworzenie nowych związków frazeologicznych, śmiałe skojarzenia językowe). Nad stylem, który jest łatwo rozpoznawalny, autor pracuje konsekwentnie od czasu debiutanckiej powieści „Niehalo”. Rozwija go w kolejnych książkach, „Cudzie” oraz „Balladynach i romansach”, za które otrzymał Paszporty Polityki. Jedynie w „Gestach” przyjmuje ton nieco bardziej serio. W „Ościach” może trochę przeszkadzać, że wszyscy bohaterowie mówią podobnym językiem, okazują się zdolni do myślenia abstrakcyjnego na n-tym poziomie i umieją nadzwyczaj celnie ripostować. Nie byłoby w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę łączące ich relacje, gdyby nie fakt, że pochodzą z różnych środowisk. Dla czytelnika konsekwencją odautorskiego półdystansu może być trudność ze „wczuciem się” w przeżycia poszczególnych postaci. Przyjęcie punktu widzenia autora poważnie utrudnia pełne „zanurzenie się” w fabule. Nie do końca można też zrozumieć motywacje kierujące poszczególnymi osobami. Czy to specjalny zabieg, mający na celu urealnienie rzeczywistości, w której czasem trudno doszukać się łatwo definiowalnych przyczyn, czy po prostu skrót odautorski, chroniący powieść przed rozrośnięciem się do monstrualnych rozmiarów? Trudno powiedzieć.
„Ości” to historia, która rozgrywa się tu i teraz, i to jest jej wielką zaletą. Możemy w niej znaleźć sporo odniesień do aktualnych wydarzeń, osób publicznych. Dodatkowo tekst jest wzbogacony cytatami z książek, jeszcze mocniej osadzających fabułę w konkretnym kontekście kulturowym.
Co wiemy o Ignacym Karpowiczu po przeczytaniu ostatniej powieści (a czego wcześniej mogliśmy się tylko domyślać)? Że jest niepoprawnym optymistą. Wierzy w ludzi i ich słuszne decyzje. W umiejętność takiego lawirowania, aby wszyscy dotarli do mety, i w hipokryzję, która przynosi światu więcej szczęścia niż strat (czy nie lepiej „udać”, także przed samym sobą, że akceptuje się romans partnera, niż prowadzić walkę z góry skazaną na porażkę?). Wartka proza Karpowicza w niezobowiązujący sposób porusza kwestie warte głębszych przemyśleń. Tę pracę powinien jednak wykonać już sam czytelnik.
Przypisy:
[1] Por. wywiad Doroty Wodeckiej z Kingą Dunin i Ignacym Karpowiczem („Gazeta Wyborcza” z 7 czerwca 2013 r.). Fragment tekstu jest dostępny na stronie: http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/czytaj-dalej/20130607/nasza-ukochana-cywilizacja-smierci.
Książka:
Ignacy Karpowicz, „Ości”, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2013.
* Anna Majchrowska, absolwentka filozofii na UW i Podyplomowych Studiów PR na SGH. Finalistka 8. Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania w 2012 r.
„Kultura Liberalna” nr 236 (29/2013) z 16 lipca 2013 r.