Jan Paweł II rozpoczął swoje legendarne pielgrzymki od pogrążonej w krwawym konflikcie Irlandii oraz konferencji Episkopatów Ameryki Łacińskiej w meksykańskiej Puebli. Pielgrzymka ta ustawiła ów pontyfikat znacznie bardziej niż późniejsza o kilka miesięcy (i bliższa nam ze względów sentymentalnych) wizyta w Polsce. W Irlandii i w Puebli papież uczynił wiele, choć początkowo wyłącznie w sferze symbolicznej. W swoich kolejnych pielgrzymkach Jan Paweł II nawiązywał do tej tradycji, czego dowodem było wiele przełomowych zwrotów i słów.
Jego następca, Benedykt XVI, w swoją pierwszą podróż udał się do Kolonii – także na Światowe Dni Młodzieży. Przesłanie przysłoniła jednak charyzma poprzednika i pamięć o nim (co było zresztą zauważalne w trakcie całego pontyfikatu), ale i forma wypowiedzi nowego papieża – enigmatyczne wywody najwybitniejszego teologa w historii papiestwa nie przystawały do duszpasterstwa młodzieży, gdzie potrzebne są entuzjazm, charyzma i ewangeliczna prostota trafiających w punkt wypowiedzi. Pielgrzymka do Kolonii była też początkiem cyklu nieudanych wizyt papieża w krajach niemieckojęzycznych, gdzie przyjęcie pierwszego od pięciuset lat Niemca na watykańskim tronie nie było wywoływało szczególnej radości.
Franciszek za cel swojej podróży po Włoszech wybrał niezwykle symboliczną Lampedusę, zagubioną na Morzu Śródziemnym wysepkę, od wieków kojarzoną z trudnymi relacjami pomiędzy Europą i Afryką. Jednak decyzja o podróży zagranicznej została podjęta za niego. Przypadkowo złożyło się, że pierwszy papież z Ameryki Południowej jedzie właśnie na ten kontynent. Nie jest to już jednak Ameryka Łacińska wojskowych dyktatur i wewnątrzkościelnych konfliktów jak ta, która przywitała Jana Pawła II.
Wymiar lokalny
Brazylię spośród innych krajów Ameryki Łacińskiej wyróżnia nie tylko język urzędowy i wielkość terytorium. To także kraj, który za sprawą mniej lub bardziej autentycznych reform ostatnich lat miał przeobrazić się ze światowego pariasa, znanego dzięki wycinaniu drzew w Amazonii i tanich plaż w Rio de Janeiro, w jedno ze światowych mocarstw. Rok 2013 przypomniał jednak, że brazylijska rzeczywistość wcale nie jest tak różowa. Demonstracje i rozruchy są dowodem na to, że główne ośrodki miejskie Brazylii nie stały się spokojniejszym i bezpieczniejszym miejscem do życia. Przed ostatnią pielgrzymką Jana Pawła II policja z trudem opanowała zamieszki w fawelach. Przejazd przez te dzielnice papieża Franciszka pokazał, że Brazylia się nie zmieniła. Niemożność zapewnienia bezpieczeństwa papieżowi pokazuje, że uczestnicy przyszłorocznego Mundialu muszą liczyć się z podobnymi zagrożeniami. Jednocześnie jednak proste w formie przesłanie nowego papieża trafia doskonale w obecne zapotrzebowanie Brazylijczyków z dużych miast wybrzeża. Franciszek nie oferuje deliberacji nad istotą Boga, ale zwykłe kapłaństwo potrzebne w czasach kryzysu i niepewności.
Wymiar kontynentalny
Franciszek lepiej od nas zdaje sobie sprawę z różnic pomiędzy poszczególnymi krajami Ameryki Łacińskiej. Nie wiadomo zresztą czy w najbliższym czasie dojdzie do kolejnych wizyt na tym kontynencie. Prawie pewnym wydaje się fakt, że w trakcie trwającego pontyfikatu podróże nie będą nazbyt częste.
W niedzielę, podczas zakończenia Światowych Dni Młodzieży, papież na pewno zwróci się do mieszkańców swojego kontynentu. Obok stabilnych krajów, gdzie Kościół nie ma wbrew pozorom wiele do roboty – takich jak Chile – mamy tu uspokojoną, ale niepewną sytuację w Argentynie, Wenezuelę z jej „zaglajszachtowanymi” chwilowo różnicami i wiele innych różnych organizmów. W każdym z iberoamerykańskich krajów katolicyzm pozostaje wyznaniem większości, choć protestanci różnej maści gonią go wytrwale.
Wymiar uniwersalny
Patrząc z globalnej perspektywy, w Rio wydarzyć się może stosunkowo niewiele. Choć i tak dużo. Dni Młodzieży podkreślą, że przyszłością Kościoła mogą być tylko i wyłącznie ludzie młodzi i że to sposób na ich ewangelizację może okazać się kluczem do wejścia Kościoła w kolejne stulecie. Młodzi ludzie, którzy przyjechali do Rio, nie są jednak żyjącymi w dostatku Europejczykami. To przede wszystkim Brazylijczycy, Argentyńczycy, Urugwajczycy, Paragwajczycy. Problemem ich Kościoła nie są skandale pedofilskie czy korupcyjne, znane z Europy i Ameryki Północnej (choć nie oszukujmy się, w Ameryce Południowej też jest ich sporo), ale odwieczna walka bogactwa i biedy.
W każdym razie rozpoczęcie pontyfikatu w Rio wróży o wiele lepiej niż to sprzed ośmiu lat w Kolonii.