Kasia Kazimierowska

Legenda z kobietą w tle

Rodzinne wątki historii o Lechu Wałęsie w filmie Andrzeja Wajdy spełniają funkcję anegdotyczną, czasem także przydają się reżyserowi, by wyjaśnić postępowanie bohatera. Niewiele mówią o jego żonie, a jeszcze mniej o kobietach, które oddały swoje życie za Solidarność.

Pisząc o oddaniu życia, mam na myśli poświęcenie tysięcy kobiet, których mężowie, bracia i synowie walczyli o wolną Polskę od pamiętnego buntu robotników w grudniu 1970 roku. Gdy mężczyźni szli na ulice lub rozpoczynali strajk, one zostawały w domu z gromadką dzieci, często nie mając środków do życia, nie wiedząc, czy obowiązek utrzymania rodziny spada na nie na chwilę, czy też na długie lata. Ruch wolnościowy, który zapoczątkował grudzień 1970 roku trwał – z przerwami – aż do czerwca 1989 roku. W tym czasie matki i żony walczących o wolność zdążyły odchować całe pokolenie Polaków, choć same w tym czasie odgrywały rolę dość epizodyczną w życiu swoich mężczyzn. W tę ogólnie zarysowaną historię wpisuje się filmowa rodzina Wałęsów. Lech akurat organizuje wózek dziecięcy dla pierwszego potomka, który lada dzień pojawi się na świecie, gdy na widok ulicznych zamieszek i milicjantów pałujących jego kolegów z pracy budzi się w nim gniew człowieka niszczonego przez system. Gdy chwilę później widzimy go podczas przesłuchania, już po grudniowej masakrze, to właśnie wiadomość o narodzinach syna i jednoczesna jawna groźba zagrożenia wobec jego rodziny zasugerowana przez ubeków sprawią, że szybko podpisze podsunięte papiery, by jak najszybciej znaleźć się przy Danusi i pierworodnym. Te domowe sytuacje będą przewijały się epizodycznie przez cały film, dając dość ogólne, choć jasne pojęcie o tym, co działo się z kobietami, których mężczyźni poczuli w sobie ducha walki politycznej, na jakim marginesie ich życia się znajdowały i jak musiały sobie z tym radzić.

Lekcja z Wałęsów

Wzrusza jedna z pierwszych scen w filmie „Wałęsa”, gdy Lech myje nogi ciężarnej Danusi. To intymna, piękna scena, która może dawać pojęcie o wzajemnym porozumieniu i miłości tych dwojga. Szkoda, że nieprawdziwa. Jak przyznała odgrywająca główną rolę w filmie Agnieszka Grochowska, siedząca przy niej Danuta Wałęsowa podczas premiery, widząc tę scenę, miała powiedzieć: „Tak nie było”. To jedno z niewielu romantycznych wyobrażeń, licentia poetica, którymi w filmie karmi nas reżyser. Niewielu, bo i samych scen Lecha z Danusią jest niewiele. W filmie najbardziej rzucają się w oczy te, gdy Lech po raz kolejny wychodzi z domu mówiąc, że wychodzi na chwilę albo na rok i kładzie na stole obrączkę i zegarek, by Danusia sprzedała, gdy nie będzie miała na życie. Okresy niewidzenia się tej dwójki są różne, zależne od czasu, w jakim Lech siedzi w więzieniu. W jednej ze scen, gdy ubecy przychodzą przeszukać mieszkanie Wałęsów, widzimy Danutę miotającą się po domu – tu gotuje obiad dla sześciorga dzieci, tu chowa szybko nielegalną bibułę w garnku, a za chwilę zamiera przed telewizorem, gdy emitowana jest transmisja z mszy prowadzonej przez Jana Pawła II w Polsce w 1979 roku. Tak zresztą wygląda życie Danuty, opowiedziane przez nią samą w wydanej dwa lata temu książce „Marzenia i tajemnice”. W sztuce wystawionej na deskach Teatru Polonia na podstawie książki pani Wałęsowej Krystyna Janda zaczyna od wyliczenia imion i dat urodzenia kolejnych z ośmiorga dzieci. To dobry początek, bo w końcu wokół dzieci – wokół domu właśnie – kręcić się będzie życie Danuty Wałęsy, która zakochała się w starszym od siebie elektryku, nie mając świadomości, że nigdy nie zazna u jego boku spokoju.

Trzy odsłony Danuty

Jak napisała sama Danuta Wałęsa w swojej książce: „Nasze małżeństwo trwało 11 lat”. Potem męża zabrała jej polityka. Już przed pierwszym porodem, w grudniu 1970 roku, Danuta odczuje ciężar nadchodzącej samotności, bo gdy przyjdą pierwsze skurcze, będzie zupełnie sama. Mąż, wypuszczony z przesłuchania, odnajdzie ją w szpitalu. I tak będą wyglądać kolejne porody. W teatrze Polonia Krystyna Janda podczas spektaklu opowiada o kolejnych ciążach, o strachu o dzieci, kiedy Danuta idzie do szpitala rodzić. O trudnych powrotach, gdy z kolejnym niemowlęciem na ręku musi zadbać o powiększającą się rodzinę, nie wiedząc kiedy i czy wróci jej mąż. Dom jest jej całym światem i schronieniem. Do czasu. Ona pierwsza doświadcza, co to znaczy, gdy prywatne staje się publiczne, gdy dziennikarze zaczynają nachodzić mieszkanie Wałęsów, by robić wywiady z mężem. Wtedy też po raz pierwszy poznajemy inną Danutę. Gdy na pytanie dziennikarza, jak długo będzie znosić ciągłą nieobecność męża, mówi: „Kiedyś się zbuntuję”. Ponad 30 lat później wydaje książkę, gdzie ten bunt i rozgoryczenie, tłumione latami, wreszcie znajdują ujście. To słowa kobiety rozczarowanej życiem – nie tylko tym, jakie zgotowała jej historia, lecz także tym, jakie zgotowała jej najbliższa osoba – mąż. Jak ustami Jandy opowiada – „najpierw męża zabrała mi polityka, a teraz zabiera mi go komputer”.

Drugi raz Danuta wychodzi ze swojej roli tła dla będącego w centrum uwagi Lecha, gdy po raz kolejny ich mieszkanie okupują planujący kolejne ruchy w walce z systemem KOR-owcy. Gdy po raz kolejny ktoś ją prosi o „jajeczniczkę”, ta wyprasza wszystkich z domu, łącznie z Wałęsą. Choć scena sama w sobie jest dość komiczna – skruszony Lech przygotowuje tabliczkę z napisem „Tyfus – obcym wstęp wzbroniony” i wiesza na drzwiach. Dociera do niego, że żona nie tylko jest regularnie ograbiana z obecności męża, ze wsparcia, z czasu dla siebie, ale także z własnej domowej intymności.

Wreszcie trzecia odsłona Danuty – w filmie nie dość wyraźnie zaakcentowana, ale skomentowana w książce przez samą Wałęsową – gdy ta zachłyśnięta radością Sierpnia 1980 wybiega na ulice, zapominając o dzieciach. Dołącza do tłumu, też chce się stać częścią wydarzającej się właśnie historii. Widzi swojego męża przemawiającego przy bramie Stoczni, święcącego triumf. On jej nie zauważa, ona pozostaje w cieniu, ale choć przez chwilę przeżywa euforię jak wszyscy inni. W książce „Marzenia i tajemnice” Danuta Wałęsowa wypomina sobie tę chwilę zapomnienia, pisząc o karygodnym zaniedbaniu, jakiego dopuściła się wtedy wobec dzieci. To wiele mówi o niej jako o oddanej matce, a nam wyraźnie uwydatnia miejsce, jakie wskazała jej historia.

Milczący głos kobiet

Żona Lechowi Wałęsie przydaje się raz – gdy ktoś musi pojechać odebrać za niego nagrodę Nobla w 1983 roku. To jej pierwsze publiczne wystąpienie, w dodatku na tak wielką, międzynarodową skalę. Świat poznaje wreszcie oddaną żonę charyzmatycznego lidera. To mocne zestawienie – skupionej i skromnej Danuty w Oslo z triumfującym w amerykańskim parlamencie pod koniec filmu Lechem – jest uderzające. Jej znalezienie się w świetle jupiterów nie zmieniło. Zresztą rewizja osobista, jakiej zostaje poddana po powrocie z Norwegii, od razu sprowadza ją do poziomu państwa, w którym przyszło jej żyć. Wielkie wydarzenia nie zmieniają Danuty Wałęsowej. Pozostaje tym, kim była od samego początku – oddaną żoną i matką. Dziś powiedzielibyśmy wręcz: kurą domową, która cały czas marzy, że jej mąż znowu do niej przyjdzie, tym razem na dobre. Gdy Wałęsa niesiony przez tłumy wraca z internowania, Danuta wpuszcza go do domu i zamyka za nim drzwi, mówiąc: „Teraz on jest mój”. To zdanie okazuje się bardziej pobożnym życzeniem niż rzeczywistością.

Agnieszka Grochowska, odgrywająca w filmie „Wałęsa” rolę Danuty Wałęsowej, przyznała, że Danuta stanowi symbol kobiet, które w latach 70. i 80. poniosły ogromne koszty walki o wolność. „Nie zabrania ci nic władza, ale życie cię zniewala” – mówi w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów”. O tych kobietach się nie mówi, nie znamy ich historii, nie kręci się o nich filmów. Dlatego książka Danuty Wałęsowej była przełomowa. Przerwała milczenie, wyrażając emocje, marzenia i zawiedzione nadzieje tysięcy kobiet Grudnia ’70, sierpnia ’80 i czerwca ’89. Szkoda, że jej rola została potraktowana w filmie epizodycznie, często anegdotycznie, w sumie niewiele o niej samej mówiąc. Zresztą twórcy filmu przyznają, że sceny z Danutą zostały rozbudowane dopiero, gdy jej książka ujrzała światło dzienne. Dobre i to, choć znowu wiele nam mówi o budowaniu historii – tej męskiej, charyzmatycznej – bez uwzględnienia równie ważnej HERstorii.

[yt]8EZOMIlmbLQ[/yt]

Film:

„Wałęsa. Człowiek z nadziei”, reż. Andrzej Wajda, prod. Polska 2013.

* Katarzyna Kazimierowska, redaktorka portalu Zwierciadlo.pl i rp.pl; współpracuje z kwartalnikiem „Cwiszn”; absolwentka podyplomowych Gender Studies. Stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”.

„Kultura Liberalna” nr 248 (40/2013) z 8 października 2013 r.