Religijność stadionowa

Po 2013 roku Uganda kojarzy się Polakom dość ambiwalentnie, głównie za sprawą show „Jezus na Stadionie”. Gwiazdą wakacyjnego misterium uzdrawiania dusz był ks. John Baptist Bashobora. Pełniący posługę w ugandyjskim Mbarara charyzmatyk, ewangelizator, sprawca licznych zmartwychwstań i ozdrowień zawrócił w głowach wiernych Diecezji Warszawsko-Praskiej. Zauważmy, że odprawione przez niego rytuały odzwierciedlają potrzeby zarówno nadawcy, jak i adresata przekazu religijnego. Niestety, show Bashobory stał się dla wielu polskich dziennikarzy pożywką dla niewybrednych, jednostronnych komentarzy o infantylnej religijności Afrykanów. O Polakach na Stadionie często sprawozdawcy zapominali. Nikt także nie przeczuwał, że z końcem roku z Ugandy wyłoni się prawdziwy „ciemnogród” – nie wizja Kościoła cudotwórców stadionowych, lecz homofobów skazujących obywateli na karę dożywocia.

Homoseksualizm jest karany w większości krajów afrykańskich. Wynika to głównie z systemów prawnych opartych na rozwiązaniach z czasów kolonializmu oraz z tradycjonalistycznej wizji wspólnoty rodzinnej. Jedynie „tęczowy naród” – jak o egalitarnym społeczeństwie RPA mówił abp Desmond Tutu – zapisał w powszechnie obowiązującym prawie ochronę mniejszości homoseksualnych.

W Ugandzie najwyższy wymiar kary – dożywocie – przewidziane zostało za utrzymywanie kontaktów homoseksualnych: z udziałem nosiciela wirusa HIV; z nieletnimi; z osobami niepełnosprawnymi; czy po prostu kontaktów regularnych – czyli dotyczących każdej pary homoseksualnej. Karami na podstawie „Kill the Gays bill”, jak nazywana jest Uganda Anti-Homosexuality Bill, objęte zostały także osoby nieujawniające informacji o aktach homoseksualizmu, a także osoby propagujące „wszeteczną ideologię”. Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, gdy zarzut homoseksualizmu stać się może wygodnym narzędziem walki politycznej na szczytach władzy czy zwykłej waśni sąsiedzkiej.

73
Katedra Najświętszej Maryi Panny – Rubaga, okolice Kampali / fot. Błażej Popławski

Bóg kocha Ugandę

Gdzie należy szukać źródeł ugandyjskiej homofobii? Według wielu komentatorów, penalizacja homoseksualizmu to skutek indoktrynacji religijnej prowadzonej w Ugandzie przez amerykańskich ewangelików. W sposób właściwy proces ten przybliża dokument z 2013 roku w reżyserii Rogera Rossa Williamsa – „Bóg kocha Ugandę”.

Kościoły ultrakonserwatywne rozwinęły swoją działalność w Ugandzie po obaleniu Idi Amina. Trafiły na podatny grunt. Społeczne autorytety zniknęły, a model pojednania sterowanego przez władze centralne wydawał się utopijny. W Ugandzie amerykańska prawica odnalazła – jak stwierdza jeden z bohaterów „God loves Uganda” – „śmietnik i wylęgarnię ekstremalnych idei”. Dyskurs religijny oferował Afrykanom nadzieję na zbawienie, do tego pastorzy często dawali pracę. Kościoły wypełniły się ludźmi. Czy była to religijność refleksyjna, pogłębiona, świadoma? Wydaje się, że w wielu miejscach przypominała tę ze Stadionu Narodowego na warszawskiej Pradze.

W tym okresie prezydent Yoweri Museveni rozwijał współpracę z Amerykanami. Uganda walczyła o miano żandarma USA w regionie Afryki Wschodniej. Amerykańscy komandosi uganiali się bezskutecznie po dżunglach za Josephem Konym, a Museveni czuł się coraz pewniej we wcielaniu rozwiązań ustrojowych mających więcej wspólnego z autorytaryzmem niż z demokracją. Gdy w Stanach zakończyła się kadencja Clintona i władza przeszła w ręce Republikanów, Museveni skoncentrował kampanię walki z AIDS na hasłach renesansu religijnego. Homoseksualiści stali się naturalnym kozłem ofiarnym dla męża stanu nawołującego przy tym do odrzucenia antykoncepcji.

Trzeba przyznać, że polityka ta przynosiła wymierne efekty. Odsetek chorych na AIDS malał. Jakim jednak kosztem i jakimi metodami? Na początku XXI wieku władze w Kampali wprowadziły program „ABC”, opierający się na zastosowaniu katolickiej nauki społecznej jako „leku na AIDS”. Do tego w Ugandzie karano pornografię i prostytucję, a nawet noszenie krótkich spódniczek. Cenzurowano dzieła literackie i teatralne, które zawierały „treści niepożądane”. Nastroje społeczne ulegały stopniowej radykalizacji.

W marcu 2009 roku amerykańskie kościoły ewangelickie zorganizowały w Kampali kilkudniową konferencję religijną. Szkodliwość homoseksualizmu – zwłaszcza wpływ tej „choroby” na rozpad rodziny i epidemię AIDS – szybko stała się głównym tematem obrad. Atmosferę podgrzewały przemowy ultrakonserwatystów: Scotta Lively, Caleba Lee i Dona Schmierera. W kazaniach i referatach w sposób agresywny dokonano stygmatyzacji homoseksualistów. Obwiniono ich za całe zło trawiące młodą ugandyjską demokrację – korupcję, epidemię AIDS, kryzys gospodarczy. W mediach szybko rozpętała się homofobiczna nagonka. Doszło do kilku ataków na działaczy gejowskich – proces brutalizacji przestrzeni publicznej trafnie uchwyciły Katherine Fairfax Wright oraz Malika Zouhali-Worrall w filmie dokumentalnym „Nazywaj mnie Kuchu” (2012).

Scott Lively – „ktoś w Afryce, nikt w Stanach Zjednoczonych”, jak nazywa go narrator „Bóg kocha Ugandę” – spotkał się ministrem ds. etyki, Jamesem Buturo. Na bilbordach w Kampalii pojawiły się hasła kampanii przywodzące na myśl „higienę społeczną”, eugenikę. Homofobia stała się modnym wytrychem w debatach politycznych. W październiku 2013 roku parlamentarzysta David Bahati przedstawił projekt ustawy penalizującej homoseksualizm. Apelował, by karą za „sodomię” była śmierć.

Ostatnie cztery lata jednoznacznie wskazały, że większość parlamentarzystów ugandyjskich popiera zaostrzenie prawa wobec homoseksualistów. Społeczność międzynarodowa jednoznacznie potępiła władze z Kampali. Unia Europejska i Stany Zjednoczone zagroziły wstrzymaniem pomocy dla Ugandy. Mieć można nadzieję, że Museveni nie podpisze XXI-wiecznych „ustaw norymberskich”, że nie przeszkodzi mu w tym jego moralność i wyznawana religia.

54
Przedmieścia Kampali, stolicy Ugandy ulokowanej nieopodal północnego brzegu Jeziora Wiktoria / fot. Błażej Popławski