Wiek przywódcy, pozornie odniesiony sukces i to że nikt tak naprawdę nie przewiduje potencjalnego kryzysu jego pozycji związanego z problemami osobistymi (potencjalną chorobą chociażby co po sześćdziesiątce się zdarza i Breżniewowi pierwotnie uznawanemu za najprzystojniejszego przywódcę ZSRR się przydarzyło). Te cechy łączyły władzę Putina z rządami „średniego” Breżniewa. Ostatnia podróż do Moskwy przekonała mnie, że jest jeszcze kolejny czynnik łączący go już z epoką „późnego Leonida Ilijicza”: olimpiada.
Związek Radziecki upadł między innymi z powodu permanentnej walki o prestiż. Internacjonalistyczna pomoc udzielana towarzyszom z Afryki czy Ameryki Południowej, ogromne sumy wysyłane do Rzymu czy Paryża tamtejszym partiom komunistycznym, loty kosmiczne oraz elektrownie jądrowe nadszarpywały i tak wątły budżet Kraju Rad. Na prom kosmiczny zawsze musiały się znaleźć pieniądze, ale licencję na technikę odbioru kolorowej telewizji trzeba już było kupić we Francji.
Ówczesne wysyłki propagandowe w znaczącym stopniu skupiały się także na letnich igrzyskach olimpijskich w Moskwie zorganizowanych w roku 1980. Trzeba zaznaczyć że nawet trzydzieści cztery lata temu letnie igrzyska olimpijskie były przedsięwzięciem większym niż obecne zimowe. Pozostały po nich stadiony, droga „olimpijka” z Brześcia do Moskwy, wyremontowana starówka w Tallinie i przede wszystkim pamięć dziesięcioletniej akcji propagandowej przekonującej społeczeństwo, że będzie to wielki sukces ZSRR. Tymczasem zachodni turyści nie dopisali, prestiż i tak nie wzrósł gdyż każdy mógł zobaczyć jak życie w Moskwie wygląda naprawdę, a do tego kilka miesięcy wcześniej zaczęła się interwencja w Afganistanie i Zachód olimpiadę zbojkotował.
Można powiedzieć, że Putin nie jest Breżniewem, że bojkot zachodnich polityków w porównaniu z tym sprzed trzech dekad (kiedy nie przyjechali nie tylko politycy, ale także zachodni sportowcy) jest cokolwiek żałosny i nie udaje mu się osiągnąć nawet symbolicznego znaczenia, że kosztów organizacji olimpiady nie ponosi państwo, ale…
Podobnie jak wtedy igrzyska olimpijskie są głównym elementem państwowotwórczej propagandy. Propagandy, która może ogłupiać. „Popsowe” teledyski realizowane na Placu Czerwonym, atmosfera oczekiwania, permanentna obecność tematyki związanej z Soczi w telewizji to nie wszystko. Igrzyska oddziałują na politykę Rosji. To między innymi z racji tego, że pozostało do nich ledwie dwa miesiące Putin musiał zachować się tak a nie inaczej w kwestii ukraińskiej. Polityk, który ma otworzyć igrzyska olimpijskie, musi być wcieleniem kompromisu i łagodności. Z tego powodu rosyjski prezydent odwiedził papieża i udzielił Ukrainie kredytu uszczuplającego i tak niepewne zasoby rosyjskiego funduszu rezerwowego. O tym, że pieniądze te wspomogą gospodarkę UE (bo to tam trafiają ukraińskie obligacje, które Rosja za te pieniądze wykupi) nikt już nie wspomina. Podobnie jak o tym, że niedługo mają spaść ceny ropy, która na rosyjskie zaskórniaki zarabia. Niejeden ekonomista twierdzi, że naftowe mocarstwo na wschód od nas będzie bankrutem gdy cena ropy za baryłkę spadnie do dziewięćdziesięciu dolarów. Ale prestiż ponad wszystko!
Złagodzeniu musiała też ulec polityka Putina wobec Stanów Zjednoczonych, które akceptują obecne władze w Moskwie, mimo zewnętrznych pozorów wrogości. Nieprzestrzeganie przez Waszyngton w pełni tzw. ustawy Magnitskiego (zabraniającej udzielania wiz wjazdowych do USA rosyjskim funkcjonariuszom rządowym podejrzanym o łamanie praw człowieka) czy wspomaganie rosyjskiej pozycji na rynku surowców energetycznych poprzez wyraźną sugestię, że eksportowany przez USA gaz łupkowy nie trafi na rynek europejski, spotkało się z odpowiednią reakcją z drugiej strony. Rosja stosunkowo łagodnie rozgrywa sprawę Snowdena i a Siergiej Ławrow puszcza od czasu do czasu oko w stronę Waszyngtonu jakby mówił „w gruncie rzeczy nie mieliśmy innego wyjścia”.
Gdziekolwiek jednak człowiek się pojawi, w inteligenckim środowisku Centrum Lewady, w „Memoriale”, czy w zwykłym barze słyszy się opinie o tym „że do Soczi będzie tak jak będzie, a potem wszystko wróci do normy”. Rosja wcale nie uspokoiła się po zaburzeniach z przełomu 2011 i 2012 roku. Dwa lata temu pisałem o tym, że muszą obudzić się nie tylko Moskwa, Petersburg czy Nowosybirsk, ale i reszta kraju. Kraj się budzi i budzi się społeczeństwo obywatelskie [1] a świadomość rozbieżności między oficjalnymi deklaracjami władzy a prawdą jest wśród ludzi dość wysoka [2].
Do kłopotów władzy dochodzą jeszcze bardzo nieudane próby rozgrywania konfliktogennej sytuacji wokół islamskiej części Rosji, jak również emigrantów z Azji Środkowej. Ma się to nijak do jeszcze niedawnych postulatów budowania Rosji „dwóch płuc” – islamskiej i chrześcijańskiej. Rosja sprzeciwiająca się islamskiej nawale musi wszak wykonywać gesty wobec Zachodu.
Na miesiąc przed Soczi wszystko wskazuje na to, że będzie to Putina „pyrrusowe zwycięstwo”. I problemem nie będą zamachy terrorystyczne, ale obnażenie prawdy o jego władzy.
Przypisy:
[1] Szerzej w: Gorodskoje dwiżenija Rossiji w 2009-2012 godach: Na puti k politiczeskomu, Moskwa 2013.
[2] Warto zajrzeć do: Razgnjewannyje Nabljudateli. Falsifijacji parłamentarnych wyborow głązami oczewydcew, Moskwa 2012