Konstruowanie przyszłości Rwandy rozpoczęło się od rozliczenia z przeszłością. Władze zdecydowały się odwołać zarówno do nowoczesnych, europejskich procedur, jak i do zwyczajów afrykańskich. Decyzja ta miała uzasadnienie ideowe – budowanie mostów między tradycją a nowoczesnością, wyraz braku zaufania wobec byłych imperiów kolonialnych, ale także pragmatyczne – ludobójstwo przeżyło zaledwie kilkunastu prokuratorów i blisko ćwierć tysiąca sędziów, a więzienia szybko się przepełniły.
Sądy nie tylko pod chmurką
ONZ, próbując zadośćuczynić Rwandyjczykom, powołała Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy z siedzibą w tanzańskiej Arushy. W przeciągu dwóch dekad w stan oskarżenia postawiono niespełna 100 Rwandyjczyków, a zaledwie co trzeciego z nich skazano. Część procesów miała charakter pokazowy – tak np. przebiegały rozprawy Ferdinanda Nahimany, Jeana Bosco Barayagwizy oraz Hassana Ngezego, dziennikarzy, którzy w swych audycjach podsycali mowę nienawiści i nawoływali do eksterminacji „karaluchów” Tutsi. Podczas rozpraw obrońcy wielokrotnie stwierdzali, że priorytetem dla Trybunału powinno być ukaranie członków bojówek Interahamwe (Walczący razem) i Impuzamugambi (Mający wspólny cel). Abstrahując od winy dziennikarzy, trudno nie zgodzić się z adwokatami, którzy krytykowali indolencję instytucji o mandacie globalnym w wymierzeniu sprawiedliwej kary na poziomie lokalnych wspólnot.
Gacacę krytykowano za to, że z instrumentu ludowego pojednania mogła łatwo przeistoczyć się w narzędzie zemsty. Mimo to system „sądów pod chmurką” funkcjonował aż do 2012 r. | Błażej Popławski
Pewnym rozwiązaniem tego problemu było powołanie instytucji o korzeniach z czasów przedkolonialnych, niezależnego systemu „sądów pod chmurką”, czyli gacaca (w języku kinyarwanda zwrot ten oznacza trawę). Pierwotnie orzekały one w sprawach mniejszej wagi – rozwiązywały głównie konflikty dotyczące własności bydła. Celem gacacy nigdy nie było ukaranie sprawców, lecz zawarcie kompromisu, pojednanie na poziomie lokalnym czy też – mówiąc językiem psychologicznym – przepracowanie traumy. Ten ludowo-konsyliacyjno-terapeutyczny wymiar gacacy połączony z brakami kadrowymi w palestrze skłonił władze w Kigali do utworzenia w 2001 r. sieci 12 tysięcy sądów ludowych. Zaangażowano w nie ponad ćwierć miliona Rwandyjczyków. W znakomitej większości były to osoby nieposiadające jakiegokolwiek przygotowania prawnego (warto dodać, iż kiedy władze dostrzegły sprzeciw części obywateli wobec czasochłonności gacacy, musiały w pewnym momencie nałożyć kary na ławników odmawiających udziału w procedowaniu).
Gacacę krytykowano ze względu na amorficzną strukturę, braki proceduralne, łatwość wywierania presji sąsiedzkiej na przebieg obrad. Z instrumentu ludowego pojednania mogła łatwo przeistoczyć się w narzędzie zemsty i doprowadzić do skazywania na dożywocie niewinne osoby. Mimo to system „sądów pod chmurką” funkcjonował aż do 2012 r. W ciągu dekady skazano 1,6 mln osób z blisko 2 mln pozwanych. Kosztowało to ok. 50-100 mln dolarów – niewiele w porównaniu z miliardowym budżetem Międzynarodowego Trybunału Karnego ds. Rwandy.
Technopolis Czarnego Lądu
Rozliczenie w ludobójstwem przebiegało niezależnie do transformacji gospodarczej i politycznej kraju. Dziś Rwanda nazywana bywa Singapurem Afryki – ze względu na niewielką powierzchnię, rolę pośrednika w handlu regionalnym, dynamiczne tempo wzrostu PKB, przesadną dbałość o czystość w miastach, a także – a może przede wszystkim – z powodu technokratycznego stylu sprawowania rządów przez ojca współczesnego narodu rwandyjskiego, Paula Kagamego.
Gospodarka Rwandy należy do najszybciej rozwijających się na świecie. Biorąc pod uwagę Wskaźnik Łatwości Prowadzenia Interesów (Ease of Doing Business Index), jest to kraj najbardziej atrakcyjny dla zagranicznych inwestorów spośród wszystkich znajdujących się na Czarnym Lądzie. Rwandy nie trawi także plaga korupcji (Corruption Perceptions Index). Spośród państw afrykańskich niższy poziom łapownictwa przypisany został jedynie Botswanie. Oczywiście dane te, sporządzane przez organizacje międzynarodowe, nie oddają w pełni dynamiki życia gospodarczego Rwandy. Magia liczb jednak działa i przyciąga inwestorów – spośród partnerów nieafrykańskich, największe obroty handlowe Rwandy generują kontrakty z Chińczykami.
Także poziom życia Rwandyjczyków poprawia się z roku na rok. Nie jest to co prawda zmiana egalitarna: grono beneficjentów rozwoju gospodarczego nadal jest relatywnie wąskie, a polaryzacja ekonomiczna pozostaje wyzwaniem stojącym przed władzami w Kigali. Potwierdza to choćby oenzetowski Human Development Index. Rwanda zajmuje tam 167. miejsce na 187 klasyfikowanych państw. Autorzy raportu zwracają uwagę, że parlament Rwandy jest jednym z najsilniej sfeminizowanych parlamentów na świecie. Podkreślają również, że gospodarka rwandyjska traci charakter postkolonialny – kraj ten przestaje być uzależniony od eksportu surowców. Dynamicznie rozwijają się zwłaszcza sektor turystyczny oraz branża informatyczna, generujące większe zyski niż eksport kawy i herbaty.
Paul Kagame, szczupły asceta w świetnie skrojonym garniturze, nie tylko uczynił Rwandę „Doliną Krzemową Afryki”. Przekształcił ją także w rodzaj państwa policyjnego. | Błażej Popławski
Rwanda bywa nazywana „afrykańską Doliną Krzemową”. Przed 1994 rokiem zaledwie 0,1 proc. obywateli tego kraju korzystało z internetu. Obecnie odsetek ten zbliża się do 10 proc. Co czwarty mieszkaniec Rwandy ma telefon z pełną przeglądarką HTML. Według Net Index – w kraju tym można najszybciej w Afryce serfować w internecie. Na skutek podpisanych umów z firmami z Korei w czerwcu 2013 r. przez całe terytorium będzie przebiegać światłowód, który zagwarantuje dostęp do sieci wszystkim Rwandyjczykom.
Po stołecznym Kigali, nazywanym przez wielu „technopolis Afryki”, jeżdżą klimatyzowane autobusy, w tym ekologiczne, napędzane energią elektryczną. Łączą stolicę z nowoczesnym portem lotniczym Bugesera, jednej z wizytówek modernizacji kraju. W środkach komunikacji miejskiej wdrażany jest system „Twende” (Jedźmy), czyli opłat za bilety przy użyciu kart zbliżeniowych PayPass. W całym kraju sprawnie działa system bankowości internetowej.
Janusowe oblicze Paula Kagamego
Wielkim orędownikiem tworzenia gospodarki opartej na wiedzy w Rwandzie, „Stevem Jobsem Afryki”, jest jej prezydent Paul Kagame. Prowadzi on blog, posiada własny kanał na YouTubie i profile na Flickrze, Facebooku i Twitterze. Jest w mediach społecznościowych bodaj najbardziej aktywnym politykiem spoza Europy i Ameryki Północnej. To jednak tylko jedno z oblicz Kagamego. Szczupły asceta w nienagannie skrojonym garniturze, stroniący od zabaw abstynent, publicysta Washington Post i Financial Times dokonał także przekształcenia Rwandy w rodzaj państwa policyjnego.
Lider Tutsi, współzałożyciel Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego, samodzielnie rządzi krajem od 2000 r. Jego strategia oparta jest na deetnicyzacji sceny politycznej Rwandy, zaniku trybalizmów i identyfikacji plemiennych. Realizacja tego celu oznacza prowadzenie aktywnej polityki historycznej (skierowanej głównie przeciwko Hutu), edukacji patriotycznej (raczej: nacjonalistycznej). Wznoszone są mauzolea upamiętniające rzeź Tutsi (zobacz np. film z Kigali Memorial Centre). Paul Kagame zmienił administracyjną toponomastykę, konstytucję, hymn i godło Rwandy. Z tego ostatniego zniknęła maczeta, a pojawił się koszyk agaseke, symbolizujący dostatek, jedność i współpracę ogólnonarodową.
Skutkiem ubocznym polityki prezydenta stało się jednak podważenie idei niezależności mediów. Rwanda zajmuje jedno z ostatnich miejsc w rankingu Wolności Prasy (Press Freedom Index) – większa swoboda wypowiedzi jest m.in. w Zimbabwe, Birmie czy Kambodży.
W Rwandzie zmieniono konstytucję, hymn i godło państwa – maczetę zastąpiono koszykiem agaseke, symbolizującym dostatek, jedność i współpracę ogólnonarodową. | Błażej Popławski
Kagame konsekwentnie dąży do rekonfiguracji pozycji Rwandy w geopolityce afrykańskiej. Nieoficjalnie wspiera rebeliantów z Kiwu, dzięki czemu zyskuje surowce kongijskie – kasyteryt, koltan, złoto, diamenty. Bez tego źródła gospodarka rwandyjska z pewnością rozwijałaby się o wiele wolniej, a pojednanie byłoby trudniejsze do zaakceptowania przez Hutu i Tutsi.
Jaka przyszłość czeka Rwandę? Obchody dwudziestej rocznicy ludobójstwa zapewne przejdą do historii jako manifestacja siły i skuteczności prezydenckiej, co zapewni legitymizację wizji rozwoju kraju, którą skonstruował Kagame. Można mieć nadzieję, że kolejna okrągła rocznica będzie świętowana w mniejszym stopniu przez działaczy Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego, a w większym przez wciąż słabe społeczeństwo obywatelskie Rwandyjczyków.