Przyjedzie, nie przyjedzie? Ta obawa od dwóch lat towarzyszyła przygotowywaniu wystawy chińskiego konceptualisty i dysydenta AiWeiweia w Berlinie. Najsławniejszy krytyk chińskiego rządu, nie tylko wśród artystów, zajmuje w dziedzinie sztuk pięknych pozycję szczególną. Wielu z jego kolegów poddało się prawom rynku, zapomniało o pierwotnym marzeniu o tzw. życiu artysty. Niektórzy z nich wystawiają politycznie poprawne prace w wiosce twórców na przedmieściach Pekinu i dzięki temu żyją dziś wręcz luksusowo. Inni, może mniej utalentowani lub mniej obrotni, mieszkają w bardziej skromnych warunkach. Ale bardzo niewielu należy do grona wolnomyślicieli i prawdziwych bojowników.
Znany od Seulu po Toronto Weiwei jest zarazem artystą i politykiem, a przy tym potężnym krytykiem reżimu. W 2011 r. został wtrącony do więzienia, a jego twórczość została obłożona sankcjami. Najnowszą berlińską wystawę w Martin-Gropius-Bau otwarto dokładnie w trzecią rocznicę jego aresztowania. Do dziś artysta jest przez państwo strzeżony jak oczko w głowie i poddawany represjom. Wolno mu wprawdzie pracować w studiu i wysyłać prace za granicę, ale w dalszym ciągu zamknięty pozostaje jego blog i nie ma mowy o jego aktywnym życiu artystycznym w Chinach.
Ai Weiwei – chiński „inny”
Stare mądre powiedzenie, że sztuka jest lustrem epoki, w której powstaje, kolejny raz znajduje swoje potwierdzenie. Jak każdy system totalitarny Chiny uznają tylko kulturę masową – taką, na którą władze mogą mieć wpływ. Króluje więc anonimowość jednostki, brak twarzy, masa, tłum. Dopiero konkretny człowiek i jego byt w stosunku do innego nadają jego istnieniu sens i ustalają jego rolę. Wtedy tylko staje się on „inny” – tak tłumaczy ten fenomen Ryszard Kapuściński („Ten inny”, Znak, 2006). Żyjemy dziś w dobie totalnej komunikacji i przejrzystości, a ona w sposób oczywisty zagraża systemom totalitarnym.
Ai Weiwei – ten „inny” – domaga się otwartości, komunikacji i dialogu między systemem a jednostką. To wspólny mianownik jego prac. Jego siłą są szybkie artystyczne reakcje na sytuacje zachodzące w życiu społecznym oraz politycznym, bardzo często zatajane i przemilczane przez władzę. Przykładami mogłyby być instalacje „Forge” – odpowiedź na zachowanie władz wobec trzęsienia ziemi w Syczuanie z 2008 r. – lub „1800 paczek mleka w proszku” jako komentarz do tragedii wynikających ze skandalicznego zaniedbania kontroli jakości mleka dla dzieci. Akcje Weiweia mają charakter prowokujący. Są bolesną zadrą, której nie da się szybko wyciągnąć.
Do dziś artysta jest przez państwo strzeżony jak oczko w głowie i poddawany represjom. Może wysyłać prace za granicę, ale nie może wyjechać z Chin. | Jagoda Engelbrecht
Jego międzynarodowa kariera zaczęła się w 2007 r. od spektakularnej akcji w niemieckim Kassel na wystawie „Dokumenta 12”, gdzie oprócz dwunastometrowej rzeźby „Template”, artysta zaprezentował unikatowy projekt „Fairytale”. Koncept Weiweia polegał na zaproszeniu do Niemiec 1001 Chińczyków, którzy w ramach projektu siedzieli na antycznych chińskich krzesłach. Byli widomym świadectwem zmian w polityce kulturalnej Chin, stanowiąc jednocześnie stoicki kontrapunkt dla osób pospiesznie zwiedzających wystawę.
Wystawa polityczna
Na wystawę w berlińskim Martin-Gropius-Bau, największą z dotychczasowych ekspozycji indywidualnych w tym miejscu, 56-letni artysta przygotował szereg nowych prac. Jest to ekspozycja sensu stricto polityczna, koncentrująca się na bezprawiu, którego doświadcza Ai Weiwei – to komentarz do jego bieżącej sytuacji. Jej tytuł mówi sam za siebie: „«Evidence» (Dowód), ponieważ poszukuję prawdy, znaków naszego myślenia i czasów, w których żyjemy. Dlatego dokumentuję, zbieram, archiwizuję” (Ai Weiwei, „Tagesspiegel”, 27 marca 2014 r.).
Wystawa prezentowana na powierzchni 3000 metrów kwadratowych zajmuje osiemnaście pomieszczeń. Najbardziej spektakularną oprawę otrzymała instalacja „Stools”. Chodzi o 6000 oryginalnych drewnianych stołków z epoki Ming, które ustawione na dziedzińcu centralnym Gropius-Bau tworzą obraz-instalację. Każdy z nich jest inny, indywidualny – to przejaw indywidualizmu niedozwolonego w Chinach.
Jedno z centralnych pomieszczeń zajmuje zasygnalizowana już praca „Forge”. Składa się z zardzewiałych metalowych prętów, które pozostają smutnym świadectwem trzęsienia ziemi w Seczuanie. Władza w Chinach nie zajęła się ani rozbiórką, ani odbudową zniszczeń po kataklizmie. Budynki się rozpadły, ludzie zginęli – została tylko monumentalna kupa złomu, szczątki żelaznych konstrukcji; zapomniane i nikomu niepotrzebne. Za chwilę na ich miejscu staną nowe osiedla.
Wystawa prezentowana na powierzchni 3000 metrów kwadratowych zajmuje osiemnaście pomieszczeń. Najbardziej politycznym obiektem jest kopia celi więziennej, w której Ai Weiwei spędził osiemdziesiąt jeden dni | Jagoda Engelbrecht
Poza tym w Berlinie można obejrzeć obiekty plastyczne, na przykład makietę „Diaoyu Islands” (2013), nawiązujące do konfliktu terytorialnego o wyspy na Morzu Chińskim między Chinami a Japonią. Użyty tu przez Weiweia marmur pochodzi z kamieniołomów, które na rozkaz cesarza Chin dostarczyły niegdyś materiału do budowy Zakazanego Miasta, a kilkaset lat później – mauzoleum Mao Zedonga. W Berlinie znalazły się też niezwykłe kopie rzeźb zodiakalnych z brązu, które są częścią dawnej fontanny rokokowej zbudowanej przez Giuseppe Castiglionego w Pałacu Letnim cesarza Qianlonga („Zodiac Heads”, 2011). Tych dwanaście rzeźb chińskiego cyklu zodiakalnego Weiwei stawia za przykład źle pojętego patriotyzmu. Dzieło europejskiego architekta ma być własnością wszystkich, a nie tylko częścią skarbca Chin.
Obok „Znaków zodiaku” można obejrzeć również chińskie wazy z epoki Han pomalowane sprayem na wzór luksusowych aut (użyty lakier stosowany jest przy wykończeniu samochodów Mercedes-Benz oraz BMW), słynną „Souvenir from Shanghai” powstałą po zniszczeniu atelier artysty, kajdanki z nefrytu, marmurową maskę gazową (wskazującą na zatrucie środowiska) oraz wspomniane już stołki.
Najbardziej politycznym obiektem jest jednak kopia celi więziennej, w której Ai Weiwei spędził osiemdziesiąt jeden dni. Artysta odtworzył pomieszczenie z pamięci w skali 1:1. Cela nr 1135 jest dość przestronna, mierzy około 20 metrów kwadratowych, ma osobną łazienkę z prysznicem, a nawet szafę. Urządzenia sanitarne oklejone są specjalną folią, która chroni osadzonego przed samookaleczeniem. Cela ma niewielkie okno pod samym sufitem, ale obserwowana jest przez cztery kamery. To, co pokazują kamery widzimy na monitorach znajdujących się poza celą.
Chiński uczeń Duchampa
Opozycja jest w rodzinie Weiweia tradycją. Ojciec, znany poeta i malarz Ai Qing, został w późnych latach 50. wraz z rodziną karnie zesłany na północ Chin do Mandżurii. Po powrocie do Pekinu we wczesnych latach 70. młody Ai Weiwei założył grupę artystyczną Stars Group, odrzucającą partyjną linię ówczesnej sztuki chińskiej. Inne kierunki sztuki poznał podczas długiego pobytu w USA, gdzie zajmował się głównie performancem, sztuką konceptualną, dadaizmem i pop-artem. Jednym z jego największych mistrzów jest Marcel Duchamp.
Po dwunastu latach Weiwei wrócił do Chin ze względu na chorobę ojca. Coraz częściej współpracował z najlepszymi galeriami świata (np. z Tate Modern w Londynie i Mary Boone Gallery w Nowym Jorku, gdzie prezentował głośną pracę „Sunflowers Seeds”, 2010/2011) oraz międzynarodowymi wystawami (biennale w Wenecji z pracą „Bang”, 2013). Po aresztowaniu i wielomiesięcznej inwigilacji, Ai Weiwei nadal komentuje politykę Chin XXI wieku. Towarzyszące jej problemy: łamanie praw człowieka, wyzysk, zatruwanie środowiska naturalnego, słowem każdy przejaw nieprzestrzegania prawa jest pożywką dla jego sztuki.
Jego ready-mades powstają często przy użyciu antycznych obiektów lub materiałów stawianych w nowym kontekście – artysta chce w ten sposób wzbudzić w widzach szczególne emocje. Paleta twórcza artysty jest bardzo szeroka – to obrazy, prace wideo, instalacje, książki, filmy, fotografie oraz rzeźby. Ai pracował też jako architekt – był m.in. doradcą przy budowie „Bird’s Nest”, wielkiego stadionu olimpijskiego w Pekinie. Wobec ograniczeń twórczości w Chinach jego bronią jest internet. Ponieważ nie wolno mu w dalszym ciągu komunikować się z odbiorcami za pomocą bloga, Ai znalazł nowe forum – rozsyła apele wideo przez Instagram.
Artysta-dysydent czy zwykły polityk?
Ta szalona aktywność jest też powodem do krytyki. Jej wyrazem są przeróżne pytania: na ile Ai Weiwei jest artystą, a na ile tylko politykiem? Czy jego instalacje i obiekty są prawdziwą sztuką? Kto naprawdę interesuje się tego rodzaju wypowiedzią artystyczną? Skąd Weiwei bierze środki potrzebne do konstruowania tak kosztownych instalacji? To fakt, że twarz dysydenta przeważa ostatnio w postrzeganiu Weiweia. Tak jak kiedyś znany chiński pisarz Liu Xiaobo, a wcześniej na przykład Wolf Biermann, Ai stał się jedną z kart przetargowych w pertraktacjach polityków. Angela Merkel rozmawiała na jego temat z prezydentem Chin Xi Jinpingiem podczas jego wizyty w Berlinie. Dwustu dwudziestu intelektualistów niemieckich wystosowało list otwarty w sprawie przywrócenia wolności artyście-dysydentowi.
Pod okiem kamer obserwujących każdy jego ruch Ai Weiwei układa w koszyku roweru codziennie nowy bukiet kwiatów. To oznaka nadziei na odzyskanie paszportu oraz na podroż nie tylko w jedną stronę. | Jagoda Engelbrecht
Najwyraźniej jednak organizatorzy wystawy widzą w Ai Weiweiu przede wszystkim wielkiego artystę. Jak zauważył Gereon Sievernich, dyrektor Martin-Gropius-Bau: „Ai Weiwei jest najbardziej chińskim ze wszystkich artystów znanych nam z tego kraju, ponieważ zajmuje się on w swoich pracach bardzo intensywnie problemami Chin – tematami, których w Europie, nie znając odpowiednich kodów kulturowych, nie jesteśmy w stanie samodzielnie ocenić. Uprawiana przez niego sztuka konceptualna jest być może uniwersalnym gatunkiem sztuki na dzisiejsze czasy”.
Wystawa w Berlinie trwa do 7 lipca. Niestety wątpliwe jest, by Weiwei zobaczył ją na własne oczy. Tymczasem aktualizuje on swoją najnowszą instalację. Przed swoim domem w pekińskiej dzielnicy Caochangdi, pod okiem kamer obserwujących każdy jego ruch, Ai Weiwei układa w koszyku stojącego przed domem roweru codziennie nowy bukiet kwiatów. Jest to obecnie jedyna dostępna w Chinach instalacja artysty, jednocześnie oznaka normalności i nadziei na odzyskanie odebranego paszportu oraz na podroż nie tylko w jedną stronę.
„Totalitaryzm władzy w dzisiejszych Chinach jest gorszy niż za czasów Cesarstwa. Osiemdziesiąt milionów Chińczyków należy do partii, 2,3 milionów należy do armii, partia zarządza wszystkim, nawet pytaniami, które sobie stawiamy i sposobem myślenia… Dlatego kwiaty, bo one wiodą własne – choć bardzo krótkie – życie… Są oznaką praworządności., a jednocześnie dowodem na to, że jeszcze tutaj jestem – mimo wszystko” („Tagesspiegel”, 25 marca 2014).
Replika instalacji znajduje się również w Berlinie – tuż przed głównym wejściem do Martin-Gropius-Bau. Każdy może dołożyć własną cegiełkę, włożyć do koszyka swój bukiet kwiatów.
Wystawa:
Retrospektywa Ai Weiwei „Evidence”
3 kwietnia–7 lipca 2014, Martin-Gropius-Bau, Berlin (www.gropiusbau.de).