0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Komentarz nadzwyczajny > Od artysty wymagajmy...

Od artysty wymagajmy więcej

Andrzej Szczerski

Dyskutując o granicach wolności artystycznej we współczesnym świecie, należy przede wszystkim zwrócić uwagę, że nigdy nie mamy do czynienia z całkowitym brakiem ograniczeń – twierdzi Andrzej Szczerski, wiceprezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki, komentując dyskusję wokół „Golgota Picnic”.

Jak powszechnie wiadomo, granice wypowiedzi artystycznej wyznacza zarówno prawo, penalizujące na przykład naruszenie dóbr osobistych, jak i godność drugiego człowieka, którą nawet w popkulturze traktuje się jako granicę „mojej własnej” wolności. Dużo bardziej skomplikowane jest istnienie rozproszonych poziomów cenzorskiej ingerencji, które nie są tak widoczne i rozgrywają się na poziomie „mikrowładzy”.

Przede wszystkim funkcjonuje rozpowszechniony standard różnorodnych „politycznych poprawności”, które promują zestaw problemów, sądów czy nazwisk uznawanych za autorytety, z jakimi się nie dyskutuje. Skutkuje to wykluczeniem z pola dyskusji nie tylko konkretnych osób, ale i całych zagadnień czy problemów, które nie mają już szans pojawić się na agorze.

Artysta w naszym kręgu kulturowym wciąż traktowany jest jako ważny aktor na scenie życia publicznego. To on wyznacza granice debaty i jej temat. Od jego postawy zależy więcej i więcej należy od niego wymagać.

Andrzej Szczerski

Antidotum na presję takich poprawności powinna być transparentna sfera publiczna, do której dostęp mają wszyscy na równych prawach i gdzie prowadzona jest stała wymiana poglądów, dzięki czemu dana grupa ludzi może razem funkcjonować, mimo dzielących ją różnic. Warunkiem istnienia takiej sfery jest akceptacja odmiennych poglądów, ale i zgoda na specjalne traktowanie tych kwestii, które mogą okazać się szczególnie wrażliwe, m.in. dotyczących przekonań religijnych.

Jednak we współczesnym świecie sfera publiczna często poddawana jest dekompozycji i oddawana w ręce grup interesów. Grupy te bardzo chętnie wykorzystują ją do promowania konkretnych wartości. Czynią to najczęściej w imię interesu publicznego – mimo że de facto propagują tylko jeden, własny punkt widzenia w przekonaniu, że to oni mają rację albo też znają kierunek reform, jakie należy wprowadzić. Na poziomie instytucjonalnym wyraża się to na przykład w postaci priorytetów grantowych czy wspierania jednolitej linii ideowej od poziomu talk-shows po kulturę wysoką. Istniejący obok sfery publicznej mecenat prywatny także ma swoje konkretne programy i wspiera twórców, którzy działają po jego myśli.

Najbardziej wątpliwa jest jednak autocenzura artystów, którzy w obliczu tak rozproszonych narzędzi kontroli i wywierania presji mają tak naprawdę dwa rozwiązania. Mogą zdecydować się na prowadzenie gry w obronie swobody wypowiedzi, która nie ma jednak wiele wspólnego z wolnością twórczą. Mogą też sami wprowadzić autocenzurę, wiedząc że pewnych tematów lepiej nie podejmować – a jeżeli już, to tylko zgodnie z obowiązującymi kanonami interpretacji. W efekcie pojawia się „sztuka według teorii”, niewynikająca z chęci odkrywania świata i zadawania trudnych pytań, ale dopasowania się do siatki pojęć teoretycznych przyjętych ex cathedra. Tylko jeżeli je przyswoimy, nauczymy się języka wypowiedzi, który może zostać usłyszany – czyli zaakceptowany.

W efekcie wielu artystów, reagując dramatycznymi gestami sprzeciwu, jednocześnie sytuację tę akceptuje, a w konsekwencji poddaje się jej regułom. Artyści ocenzurowani – czyli sformatowani do wypowiadania narzuconych tez – próbują ukryć swoją porażkę, tym bardziej wyraziście głosząc zaakceptowane już idee jako własne. Powstająca w ten sposób sztuka jest agitacyjna, nie akceptuje istnienia oponentów, często ilustruje z góry przyjęte założenia i w dużej mierze szkodzi debacie publicznej.

Jeżeli sferę publiczną traktujemy jako miejsce konfrontacji, a nie negocjacji, dzieła sztuki będą w niej funkcjonować tylko jako hasła. Nikt nie zada sobie trudu, aby się z nimi zapoznać.

Andrzej Szczerski

Artysta traci więc rolę inspiratora zmiany, osoby która zadaje niewygodne pytania czy prowadzi do aktów transgresji – zamiast tego zajmuje się produkcją działań czy obiektów, które są wtórne wobec polityki, przemian społecznych czy rozwoju nauki. W efekcie demokracja agoniczna jest zagrożona i zamiast dyskusji może pojawić się groźba użycia siły. A sztuka traci swoją uprzywilejowaną pozycję jako platforma debaty, stając się częścią „społeczeństwa spektaklu”, w ogóle lub niewiele różniącą się od świata mediów. Gubi tym samym realny wpływ na rzeczywistość – i co najwyżej może wywoływać kontrowersje wśród tych, których nie akceptuje i nie dopuszcza do głosu. W ten sposób nie tylko nie zbuduje się płaszczyzny porozumienia, ale pogłębi już istniejące podziały.

Sytuacja ta jest o tyle trudna do zaakceptowania, że artysta w naszym kręgu kulturowym, a szczególnie w Polsce, wciąż traktowany jest jako ważny aktor na scenie życia publicznego. Posiada w związku z tym przewagę nad odbiorcą, również dlatego, że to on wyznacza granice debaty oraz jej temat. Od jego postawy zależy więcej – i więcej należy od niego wymagać.

Trzeba również zdawać sobie sprawę z tego, że jeżeli sferę publiczną traktujemy jako miejsce konfrontacji, a nie negocjacji, dzieła sztuki będą w niej funkcjonować tylko jako hasła. Nikt nie zada sobie trudu, aby się z nimi zapoznać, ponieważ w popularnym osądzie będą zaledwie narzędziami walki ideologicznej, których treść zna się już przed wejściem na wystawę czy do teatru. Wszelkie subtelności ideowe pozostaną niewidoczne, a nawet najlepsze prace zostaną poddane uproszczonemu osądowi jako narzędzia walki, a nie wolności poszukiwań, stwarzającej warunki do budowy społeczeństwa obywatelskiego.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 286

(26/2014)
3 lipca 2014

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj