Szanowni Państwo!
Jeden z największych bestsellerów tego roku napisał… ekonomista. Szerzej nieznany wcześniej Thomas Piketty z Paryża stworzył monstrualne dzieło o nierównościach. Książka sprzedaje się na całym świecie niczym gorące bułeczki. Księgarze ustawiają je na lotniskach obok kryminałów, a ten kto kupił, wyciąga ostentacyjnie z teczki, by zrobić wrażenie na obecnych. A to przecież nie jedyne „gorące” nazwisko. Paul Krugman, Joseph Stiglitz, Amartya Sen – nazwiska ekonomistów wymieniane są dziś z mieszaniną czci i nienawiści, zupełnie jak niegdyś wielkich filozofów polityki. Przyznanie Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii jawi się niby odkrycie wrót do nowego, wspaniałego świata.
Nic dziwnego, że nauczyliśmy się uważać ekonomię za poważną i konkretną dyscyplinę, a tzw. plan Balcerowicza to jedna z najważniejszych cezur współczesnej Polski. Maturzyści wybierający filozofię lub polonistykę jako kierunek studiów, muszą na pewno mierzyć się przy rodzinnym obiedzie z pytaniem: „Dziecko, a co będziesz po tym robić?”. Wybierającym ekonomię jest ono litościwie oszczędzane – „Dziecko, tak, to jest solidny zawód”, bo przecież z natury rzeczy pozostaje w bliskim kontakcie z pieniędzmi. Wyższość ekonomii nad innymi naukami społecznymi ma wynikać z jej przywiązania do matematycznego języka, który sugeruje obiektywizm. Opasłe dzieła z tabelami zastąpiły szklaną kulę. Ekonomistom wierzymy też dlatego, że zawsze są w stanie wyjaśnić, dlaczego żyje nam się dobrze albo źle. Ale czy rzeczywiście potrafią przewidywać przyszłość?
„Nie ufajcie nam” – twierdzi uczciwie jeden z najsławniejszych ekonomistów, Tomáš Sedláček w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim i Marcinem Serafinem. Dla Sedláčka ekonomia to przede wszystkim zbiór opowiastek o gospodarce, bajek dla dorosłych. Te gawędy, jak stara się udowodnić w tym wywiadzie i swoich dwóch wydanych w Polsce książkach, przypominają osobliwe myślenie religijne. Nie są wolne od życzeniowości, tabu i zaklęć, więc – jak twierdzi – nie nadają się do tego, by budować na nich rozsądne wizje przyszłości. Te ostatnie są bowiem zawsze opowiadane z jakiejś perspektywy i w czyimś interesie. Ekonomii, wbrew temu co utrzymują jej adepci, nie da się oddzielić od sfery politycznej.
Czy ta krytyka nie jest zbyt daleko idąca? Przecież po doświadczeniach komunizmu wiadomo, że chybiony pomysł na gospodarkę może zrodzić wiele nieszczęść. A czy Sedláček pozostawia nam miejsce na uprawianie jakiejkolwiek nauki o gospodarce?
W komentarzu do wywiadu polski ekonomista i politolog, Ignacy Morawski, przyjmuje część ciosów Sedláčka, przyznając, że są to tezy uzasadnione i pomocne. Krytykuje go jednak za nieuzasadnione i wyolbrzymione ataki, które budują autorytet krytyka kosztem całości wiedzy ekonomicznej. Czyż jednak nie warto mieć w głowie słów Sedláčka, słuchając zachwytów nad bestsellerem kolejnego ekonomisty, czytając kolejny raport o stanie kraju czy słuchając dyskusji finansowych ekspertów? Proszę się przekonać.
Zapis rozmowy dostępny jest TUTAJ
Zapraszamy do lektury!
Kacper Szulecki i Jarosław Kuisz
Stopka numeru:
Autor koncepcji Tematu tygodnia: Łukasz Pawłowski
Współpraca: Piotr Dudek, Justyna Karpińska, Błażej Popławski, Kacper Szulecki
Ilustracje: Ewa Kubat, Maciej Spychał