Szanowni Państwo,
w ubiegłym tygodniu zdymisjonowano dyrektora warszawskiego Szpitala im. Świętej Rodziny, profesora Bogdana Chazana. W obliczu „zderzenia cywilizacji życia i śmierci”, które zdominowało działy opinii i komentarzy, sama dymisja wydaje się ledwie epizodem.
O co tak naprawdę walczą uczestnicy sporu? O prawa pacjenta, legalność aborcji, klauzulę sumienia, deklarację wiary, dobre imię lekarza, a może po prostu o „rząd dusz”, czyli władzę? Jedno jest pewne: w wojnie tej jak na razie przegrywa społeczeństwo obywatelskie, zdominowane przez głosy radykałów, fatalnie świadczące o kondycji sfery publicznej w Polsce.
Jeśli ktoś sądził, że gorące spory o symbole religijne czy napięcia na linii państwo-Kościół ustaną tylko dlatego, że udzielono jednej dymisji, grzeszył wielką naiwnością. W istocie bowiem dyskusje o podobnym podłożu stanowią grunt dla wykuwania podstaw tolerancji w demokracji liberalnej. W Stanach Zjednoczonych jednym tchem wymienia się „trudne sprawy”, które musiał rozstrzygnąć federalny Sąd Najwyższy, a które wpływały na definiowanie miejsca religii w państwie tak różnych przecież wyznań. Co więcej, w krajach Unii Europejskiej toczą się podobne debaty, czy to wokół zakrywania twarzy przez muzułmanki, czy też wieszania krzyży w szkołach publicznych. Rozdzielanie religii od państwa nigdy nie dokonuje się w wyniku odgórnej decyzji, ale w praktyce okazuje się trudnym i budzącym skrajne emocje procesem. O żadnym „happy endzie” mowy być nie może.
Istnieje jednak lokalny koloryt sprawy profesora Chazana. Oto lwią część debaty zagarnęły głosy prowadzące do ostrej polaryzacji. Jako jedyną możliwość rysuje się obywatelom dokonanie wyboru „albo – albo”, zupełnie tak, jakby w demokracji radykalizm był rzeczywiście dowodem konsekwencji i cnoty.
A debata przypomina najostrzejsze spory aborcyjne z lat 90. Gdy na Jasnej Górze byłemu już dyrektorowi Szpitala im. Świętej Rodziny udzielono głosu podczas mszy, zdołał powiadomić wiernych, że w Polsce trwa „ciężki bój o cywilizację życia, o wiarę i rozum”. Rzecznik Konferencji Episkopatu Polski, ks. Józef Kloch, porównał sytuację Chazana do pacyfikacji kopalni „Wujek” w grudniu 1981 r. Z kolei podczas tzw. miesięcznicy katastrofy smoleńskiej ks. Stanisław Małkowski, dawny współpracownik ks. Jerzego Popiełuszki, odprawiając egzorcyzmy, modlił się, by „złe duchy” opuściły Hannę Gronkiewicz-Waltz. Przestrzegał zgromadzonych przed „orgią kłamstw”, „wrogim przejęciem szpitala”, „fałszywych katolikach”. W portalu internetowym magazynu „Fronda” trwa z kolei nagonka, której celem ma być nałożenie na prezydent Warszawy klątwy.
Przeciwnicy prof. Chazana także najwyraźniej odczuwają potrzebę sięgania do radykalnych gestów. „Dziecko nie ma połowy głowy, ma mózg na wierzchu, ma wiszącą gałkę oczną, ma rozszczep całej twarzy, nie ma mózgu w środku” – relacjonował profesor Romuald Dębski na antenie TVN24. Ktoś przytomny podjął decyzję o tym, aby makabrycznych zdjęć przyniesionych do studia telewizja nie upubliczniała. Na wulgarne antyklerykarne wpisy na forach internetowych, podobnie jak na leksykalną krucjatę „obrońców życia”, najlepiej spuścić zasłonę milczenia.
Warto natomiast przypomnieć pierwszy artykuł obowiązującej Konstytucji, który brzmi ni mniej, ni więcej: „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli”. Nie pozostaje nic innego niż dopominać się o więcej rozsądnych głosów ze strony tzw. Kościoła Otwartego. I więcej głosów polskich kobiet w całej sprawie. Czego jak czego, ale testosteronu bowiem w debacie o sprawie Chazana nie brakuje.
Dlatego dziś poprosiliśmy o wypowiedzi kobiety. Numer otwiera tekst Karoliny Wigury, która twierdzi, że gwałtowna dyskusja wokół tzw. sprawy profesora Bogdana Chazana czyni nas zakładnikami najłatwiej dostępnej narracji. Zasadnicze występujące w niej hasło, mówiące o kulturowej – a wedle niektórych także etycznej – wojnie trawiącej Polskę, wzbudza moralną panikę. W istocie jednak jest dla wszystkich wygodne.
W kolejnym tekście Ewa Łętowska analizuje obecne regulacje prawne dotyczące możliwości przerywania ciąży i dowodzi, że polskie prawo przewiduje takie sytuacje, z jaką mieliśmy do czynienia w Szpitalu im. Świętej Rodziny i dostarcza jasnych wzorów postępowania. Zamiast więc prześcigać się w wezwaniach do zmiany prawa – jego zaostrzenia lub przeciwnie, jego liberalizacji – należy skutecznie egzekwować już istniejące przepisy.
Podobnego zdania jest Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, która pisze, że od rozwiązania tej sprawy zależy także autorytet państwa, mierzony właśnie m.in. zdolnością egzekwowania ustanawianych reguł współżycia. Jednocześnie autorka zwraca jednak uwagę na możliwość poprawienia już istniejących przepisów. Już ponad rok temu jako ówczesna Pełnomocnik ds. Równego Traktowania złożyła w Ministerstwie Zdrowia projekt ustawy, który mógłby pomóc w zapobieganiu podobnym tragediom w przyszłości. Do dziś nie trafił on do Sejmu, mimo że zyskał poparcie Naczelnej Rady Lekarskiej i Rzecznika Praw Obywatelskich.
W ostatnim tekście Justyna Melonowska z Laboratorium „Więzi” analizuje najważniejsze z punktu widzenia katolickiego dylematy moralne, zawarte w dyskusji na temat sprawy Chazana. „Publiczne losy profesora są znaczące przede wszystkim jako element całego łańcucha tarć społecznych. Stanowią wynik zderzenia dwóch modeli światopoglądowych i argumentacyjnych, które określam konwencjonalnie jako «prawicowość» i «lewicowość»” – tłumaczy psycholożka.
Numer uzupełniają dwa komentarze. Bioetyk Janusz Ostrowski paradoksalnie przestrzega przed rozpatrywaniem tego sporu wyłącznie w kategoriach etycznych. Zdaniem Ostrowskiego Bogdan Chazan złamał nie tylko reguły moralne, ale także zasady praktyki medycznej. Postęp technologiczny stawia dziś przed lekarzami nowe wyzwania, a proces leczenia musi się do nich dostosowywać. „Współczesny lekarz nie może zachowywać się jak kiedyś, gdy nawet płeć dziecka określano dopiero po urodzeniu. Nie wolno skazywać matki na pełnienie funkcji przedsionka hospicjum bądź cmentarza”, uważa Ostrowski.
Temat postępowania warszawskiego ginekologa podejmuje również w swoim felietonie Marcin Król. Zdaniem filozofa nadużywanie tzw. klauzuli sumienia może mieć bardzo poważne skutki społeczne i polityczne. Cienka jest bowiem granica między obroną własnego sumienia, a zmuszaniem ludzi do postępowania według wyznawanych przez siebie samego norm. Jeśli ta granica zostałaby trwale przekroczona, twierdzi Król, „byłby to koniec cywilizacji jaką znamy”.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja
Stopka numeru:
Autorka koncepcji Tematu tygodnia: Karolina Wigura
Współpraca: Łukasz Pawłowski, Błażej Popławski
Ilustracje: Justyna Krzywicka