„Lewiatan” jest poważnym głosem w dyskusji na temat Rosji Putina i kondycji społeczeństwa oraz próbą nawiązania do historycznych debat, które nurtowały rosyjską inteligencję od XIX w. Większość recenzji „Lewiatana” dość trafnie podkreśla alegoryczność dzieła Zwiagincewa. Jest to tragiczna historia Koli, który toczy beznadziejną walkę o utrzymanie swojego domostwa ze skorumpowanym burmistrzem-gangsterem, pragnącym zająć grunt za wszelką cenę. Fabuła nawiązuje do przypowieści o Hiobie (bez biblijnego happy endu), ale także do klasycznego traktatu Hobbesa o istocie państwa i jego misji obrony obywateli przed satrapami. W filmie Zwiagincewa owo państwo, mające chronić, jest po prostu narzędziem służącym tyranom takim jak Wadim, mer miasteczka. Jednocześnie jest bezdusznym, biurokratycznym molochem opierającym się na takich postaciach jak sędzina, która oddalając kolejne pozwy Koli, wyczytuje wyroki jak automat, jednym tchem, z szybkością pistoletu maszynowego. Nieustannie szykanowany, sam pośród swoich, osłabiony zdradą bliskich i alkoholem, Kola traci wszystko – rodzinę, dom, i wolność.

lewiatan_1

Cesarzowi, co cesarskie, a Bogu, co boskie, czyli fundamenty nowego samowładztwa

Przede wszystkim „Lewiatan” jest oskarżeniem współczesnej wersji rosyjskiego samowładztwa depczącego prawa obywatelskie oraz bezkompromisowym atakiem na sojusz putinizmu i Kościoła prawosławnego. Film obnaża religijno-patriotyczną hipokryzję duchowieństwa, które mieniąc się obrońcą Rosji i uzdrowicielem jej duszy, wspiera autorytarny reżim i korzysta z pomocy gangsterów będących na jego usługach.

Nie wiem, czy impulsem dla Zwiagincewa była sprawa zatrzymania i uwięzienia Pussy Riot (uważny widz dostrzeże krótki fragment wiadomości telewizyjnych w tle), ale nie mogę tego wykluczyć. Kluczowa dla filmu scena to rozmowa prawosławnego władyki i przerażonego Wadima, który wydaje się tracić grunt pod nogami po szantażu dokonanym przez Dymitra, moskiewskiego adwokata Koli. Biskup upewnia swego gościa, że władza pochodzi od Boga, przeto on, burmistrz miasta, powinien wypełniać swoją misję bez cienia wątpliwości. Prawdziwy sens przesłania duchownego objawi się dopiero podczas uroczystego nabożeństwa w nowo wybudowanej cerkwi. W „Lewiatanie” Kościół prawosławny jest wspólnotą ludzi władzy; maluczcy mogą najwyżej uniknąć wykluczenia. „Gdzie jest twój miłościwy Bóg?”, pyta Kola zakonnika szaraczka. „Mój jest przy mnie. A twój nie wiem gdzie”, brzmi odpowiedź.

lewiatan_2

„Lewiatan” jest również nihilistycznym portretem zatomizowanego społeczeństwa, w którym utracone zostały elementarne zasady solidarności. Nie przypadkiem Zwiagincew powraca do motywu rodziny i jej upadku, obecnego w jego trzech poprzednich filmach. O ile jednak „Powrót” stanowił tajemniczą, mityczną podróż w głąb relacji między ojcem a synami, zaś „Wygnanie” koncentrowało się na obumieraniu więzi uczuciowych i dramacie niechcianego macierzyństwa, o tyle „Elena” szła już dalej, przedstawiając rozpad rodziny w wielkomiejskiej dżungli Moskwy. W przypadku „Lewiatana” zagłady rodziny dokonuje monstrualne państwo w osobach Wadima, biskupa oraz skorumpowanych urzędników organów prawa i w formie ogromnej koparki i buldożera, wdzierających się do opuszczonego, ale jeszcze nie pustego domostwa Koli. Nie bez powodu scena filmowana jest od środka: macki koparki rozrywają framugi okien, rozwalają ściany, miażdżą pozostawione meble, sprzęty i naczynia kuchenne.

Szanse na przetrwanie rodziny Koli są iluzoryczne. On sam, tak jak inni mężczyźni, topi smutki oraz świętuje radości w hektolitrach wódki. Potrafi być gwałtowny w stosunku do dojrzewającego syna, choć na przestrzeni całego filmu właśnie ta relacja, związek Koli z Romą, jest jedynym w miarę czystym i mocnym uczuciem. Lila jest wypalona, świadoma miłości męża, ale już od niego odgrodzona. Jej romans z Dymitrem, przyjacielem i prawnikiem Koli, rzuca cień nie tylko na jej związek z mężem, ale i na relacje między przyjaciółmi. Konfrontacja między dwoma mężczyznami stawia pod znakiem zapytania szanse na uzyskanie pomyślnego rozwiązania prawnego, ale i lojalność Dymitra wobec Koli. Więzi międzyludzkie na skalistym, majestatycznym wybrzeżu Morza Barentsa potrafią eksplodować niczym butelki trafione ogniem sztucerów i kałasznikowa na pijackim pikniku. Okazują się jednak nietrwałe jak resztki porzuconych kutrów rybackich na plaży, jak wszystko w tym poradzieckim śmietniku, pustce symbolizowanej przez nagi szkielet wieloryba. To, co pozostaje – biura oficjeli, rezydencje lokalnej sitwy – powstaje na takich fundamentach jak nowa świątynia: wybudowana na miejscu domu Koli.

lewiatan_5

Polityczny apolityzm, czyli powrót do korzeni

Reżyser podobno oparł scenariusz na kanwie mających miejsce w USA wydarzeń, które przeniósł na grunt rosyjskiej północy i miasteczka o anonimowej nazwie Przybrzeżne (w rzeczywistości Kirowsk niedaleko Murmańska). Sądzę jednak, że amerykańska inspiracja ma drugorzędne znaczenie – ot, jeszcze jedna historyjka wyzwania rzuconego przez maluczkich potężnym i klęski tych pierwszych. Według Zwiagincewa, film jest zdecydowanie rosyjski i o Rosji; dodajmy jeszcze, że o Rosji Putina, którego fotografia gości na ścianach wszystkich urzędów pokazanych na ekranie.

O ile w pierwszej fazie swojego istnienia narodnicy wybierali drogę kształcenia ludu przez żmudną agitację, o tyle później część z nich wybrała terror i otwartą walkę. Zwiagincew nie chwyta za bombę, lecz za kamerę. | Mikołaj Kunicki

Reżyser porównuje życie w Rosji do spaceru po polu minowym. W wywiadzie udzielonym brytyjskiej gazecie „The Guardian” stwierdził, że realizacja aspiracji zawodowych bądź kariery Rosjan zależy od ich relacji z systemem władzy; każdy musi być „podłączony”. „Tutejszy ład społeczny opiera się na głupocie i jest to odwiecznym przekleństwem naszej przestrzeni. Idee rządów prawa nie są przedmiotem dyskusji”. Prawo do głosowania w rosyjskich wyborach jest po prostu niczym, jest listkiem figowym skorumpowanego układu. „Ukończyłem właśnie 50 lat i nigdy w swoim życiu nie oddałem głosu w wyborach, ponieważ jestem całkowicie pewny, że w naszym systemie jest to postępowanie bezcelowe”. Alienacja polityczna nie może jednak kończyć sie wyłącznie biernością. „Podchodzę do tego z pozycji reżysera filmowego”, stwierdził Zwiagincew. „Nie jestem aktywny politycznie, ale nie mogę nie reagować na to, co dzieje się wokół mnie”.

lewiatan_3

To niewątpliwie ważkie stwierdzenia. Charakterystyczne jest to, że Zwiagincew postrzega słabość rosyjskiego społeczeństwa i państwa jako problem endemiczny. Podobna krytyka pod adresem carskiej autarchii, Kościoła prawosławnego i konserwatywnych elit (dzisiaj trzecim elementem tej trójcy byłaby biznesowa oligarchia) pojawiła się już w drugiej połowie XIX w. Ruch narodnicki postrzegał istniejący system jako zgniły, niereformowalny i pasożytniczy wobec mas. O ile w pierwszej fazie swojego istnienia narodnicy wybierali drogę kształcenia ludu przez żmudną agitację, o tyle później część z nich wybrała terror i otwartą walkę. Zwiagincew nie chwyta za bombę, lecz za kamerę. Zamiast głosić szczytne ideały pokazuje moralny upadek i triumf usankcjonowanego zła, podobnie jak jego inni poprzednicy z XIX w, nihiliści. Narodnicy poszli dalej niż nihiliści, proponując utopijną, ale jednak jakąś wizję uzdrowienia rosyjskiego społeczeństwa i dotarcia do jego duszy. Wybrali politykę, a polityka upomniała się o nich. Pojawia się jednak pytanie: czy współczesny filmowiec, tak krytyczny wobec otaczającego go systemu władzy, może pozostać apolityczny (jak opisuje siebie Zwiagincew), czy też twórca „Lewiatana” już wkroczył w przestrzeń polityki?

Przykłady polskiego kina moralnego niepokoju czy też współczesnej kinematografii irańskiej ukazują, że nie jest to nowy dylemat. Pominę już tych reżyserów radzieckich i rosyjskich, którzy borykali się z tym problemem wcześniej. Wymienię tylko Ukraińca Siergieja Łoźnicę, którego „O szczęście ty moje” (2010), odsądzane od czci i wiary w Rosji, Zwiagincew ocenił jako najlepszy film rosyjskojęzyczny całej dekady. Kończący się rok przyniósł premierę „Majdanu” Łoźnicy, w którym reżyser jasno określił swoje miejsce w trwającym konflikcie na Ukrainie. Czy Zwiagincew pójdzie tą drogą czy też – jak Lila w „Lewiatanie” – będzie kontemplować samobójstwo, napawając się widokiem potężnego wieloryba na wzburzonym morzu? Artysta już zapowiedział, że jeśli atmosfera w Rosji stanie się zbyt dusząca, nie wyklucza możliwości emigracji. Nota bene, Aleksiej Sieriebriakow, odtwórca roli Koli oraz jedna z gwiazd obrazoburczego filmu o wojnie w Afganistanie „Ładunku 200” zmarłego w tym roku Aleksieja Bałabanowa, zdecydował się na ten krok dwa lata temu. Aktor może zawsze przyjechać na plan zdjęciowy i wyjechać z niego, ale czy reżyser, tak mocno związany ze swoim krajem, pozostanie równie twórczy zagranicą?

lewiatan_4

Pomocny w uzyskaniu odpowiedzi na postawione wyżej pytania jest kontekst przyjęcia „Lewiatana” w Rosji i Europie. Film otrzymał nagrodę za scenariusz na ostatnim festiwalu w Cannes i został entuzjastycznie przyjęty na Zachodzie, również w Polsce. W Rosji „Lewiatan” wejdzie na ekrany dopiero w przyszłym roku. Gdy to nastąpi, należy oczekiwać interwencji cenzury pod pretekstem naruszenia przepisów ustawy zakazującej rozpowszechniania wulgaryzmów i świętokradczego języka. Jak jednak wyjaśnić fakt, że film Zwiagincewa był subsydiowany przez kremlowskie ministerstwo kultury i jest rosyjskim kandydatem do Oscara? Przytoczenie przykładów polskiego i irańskiego kina z przeszłości podsuwa, moim zdaniem, możliwą odpowiedź. Czy film Zwiagincewa jest zatem „wentylem bezpieczeństwa”, absorpcją krytyki i sprzeciwu, który może legitymizować autorytarny reżim zagranicą, skoro ekipa Putina toleruje takie obrazy? Nie znamy jeszcze odpowiedzi na to pytanie, ale chciałbym zaznaczyć, że polityka kulturalna Kremla to jedno, a intencje reżysera to drugie. „Lewiatan” ze swoim epickim rozmachem, świetną grą aktorską, monumentalizmem natury i niemal westernową formułą – choć trudno tu mówić o jednoznacznie dobrych postaciach, podczas gdy odrażających i złych jest cały tłum – imponuje pod każdym względem. Nie potrafię przewidzieć, czy film Zwiagincewa stanie się zapłonem do kulturalnej wojny domowej, wojny rosyjsko-ruskiej, aby sparafrazować Dorotę Masłowską, ale wiem, że jest istotnym głosem, a raczej krzykiem tej części rosyjskiej inteligencji, która nie godzi się na niesprawiedliwość i bezprawie ubrane w cesarsko-kapłańskie szaty.

 

Film:

„Lewiatan”, reż. Andriej Zwiagincew, Rosja 2014.

[yt]5kucbCJ0uhk[/yt]