W małym miasteczku żyje staruszka-bajarka. Na jej opowieściach wychowało się już wiele pokoleń mieszkańców, a czytelnicy są świadkami kształtowania się kolejnego z nich. Konstrukcja fabuły „Opowieści spod oliwnego drzewa” nominowanych w kategorii „Książka roku 2014” do nagrody polskiej sekcji IBBY jest dość prosta: pojedyncze wątki z życia grupki dzieci przeplatane są bajaniem starej Mirjam. Każde z dzieci boryka się z jakimś problemem, a lokalna bajarka, opowiadając jedną ze swoich historii, podsuwa mu rozwiązanie trapiących je kłopotów lub po prostu komentuje sytuację.

Opowiesci_okladka-2

Napisane przez Aidę Amer „Opowieści spod oliwnego drzewa” to ładna książka o pięciorgu dzieciach żyjących w Palestynie. O tym, że to Palestyna współczesna, dowiadujemy się głównie dzięki pojedynczym opisom cywilizacji zachodniej wplecionym w dość leniwie snutą fabułę. Bez wtrąceń o pijących colę turystach (jak czytamy na okładce, są to reprezentujący Zachód turyści z Polski, czego nie da się niestety zauważyć w tekście) czy odbywającym się poza krajem przeszczepie serca jednego z chłopców opisane w „Opowieściach spod oliwnego drzewa” wydarzenia nie robiłyby raczej wrażenia osadzonych w konkretnym momencie historycznym. Tryb życia bohaterów jest bowiem dość niedzisiejszy w naszym polskim (a raczej zachodnim) rozumieniu: dzieciaki, zamiast oglądać telewizję czy grać na konsoli, włóczą się razem po miasteczku, wspólnie bawią i przy każdej nadarzającej się okazji proszą lokalną bajarkę o kolejne historie.

Ta niedzisiejszość fabuły zdaje się być tutaj ukłonem w stronę baśni tradycyjnych, gdzie dokładny czas i miejsce akcji nie mają dużego znaczenia. Tak zwanej klasycznej formule baśniowej hołduje też postać wspomnianej Mirjam – kobieta jest niepiśmienna, a wszystkie swoje historie wymyśla na poczekaniu. W „Opowieściach spod oliwnego drzewa” za pretekst do snucia kolejnych bajek starej Mirjam służą obrazki z książki z baśniami dla dzieci zgubionej na parkingu przez polskiego turystę. Staruszka z pomocą bogatej wyobraźni robi „coś z niczego” i choć kręcące się wokół niej dzieci chodzą do szkoły i uczą się tak pilnie, jak potrafią, nikt nie ma wątpliwości co do zwycięzcy w konfrontacji tradycyjnej kultury oralnej z tą przekazywaną poprzez pismo. Po co komu litery, skoro najciekawsze historie powstają bez nich? Baśnie starej Mirjam są egzotyczne i malownicze, momentami nawet fascynujące. Spore wrażenie robi także kontrast między nimi a tradycyjnymi baśniami polskimi, które inspirują kolejne opowiadania.

1opowiesc_ilustracja_prev

Trochę szkoda, że duży potencjał wynikający z tak egzotycznego dla polskiego czytelnika umiejscowienia akcji nie został w pełni wykorzystany. Perypetie małych bohaterów są interesujące, lecz trudno nazwać je przygodami w sensie właściwym literaturze dziecięcej –brakuje tu trochę konfliktu czy wyrazistego problemu, który postacie opisane w książce mogłyby przezwyciężyć. Jest to cecha, którą można uznać za nieco słabszy punkt „Opowieści spod oliwnego drzewa”. Zamiast intensywnych przygód książka zawiera bowiem historie o codzienności grupki dzieci żyjących w miejscu zupełnie odmiennym od Polski. Każde z nich boryka się oczywiście z jakimś kłopotem, ale są to zagadnienia dobrze znane i u nas – trudności w szkole, choroba czy brak pieniędzy. We wstępie redaktora Bartosza Kuli czytamy, że „w tym najważniejszym, ludzkim wymiarze, wszyscy jesteśmy tacy sami”. I o tym, z grubsza, jest cała książka: wszystkie dzieci nasze są – Omar, Sana, Mahmud, Jasmin i Iman. W najbardziej podstawowym, ludzkim wymiarze tak właśnie jest, ale dowodząc tego, autorka nie do końca korzysta z możliwości, jakie otworzyło przed nią opowiadanie polskim dzieciom historii o oddalonym od nich geograficznie i kulturowo świecie, który jako pół-Arabka zna lepiej od większości z nich.

Ten niewielki minus nie przesądza jednak o wartości całej książki, tym bardziej, że „ratują” ją nie tylko baśnie starej Mirjam, lecz także wpleciony między poszczególne historie „zielnik Iman” oraz interesująca szata graficzna. „Opowieści spod oliwnego drzewa”, co rzuca się w oczy już przy pierwszym kontakcie, są bowiem pięknie wydane i starannie dopracowane. Ilustracje, a raczej cała oprawa graficzna przygotowana przez Nežkę Šatkov, świetnie komponują się z tekstem. Rysunki Šatkov są zresztą na tyle udane, że pewnie sprawdziłyby się poza kontekstem, samodzielnie – a nie tylko jako uzupełnienie literatury. Z kolei „Z zielnika Iman” to wyodrębniony graficznie wewnątrz książki cykl ciekawostek o występujących na Bliskim Wschodzie roślinach, które mała bohaterka ostatniej z umieszczonych w „Opowieściach spod oliwnego drzewa” historii kompletuje i opisuje. Przystępnie podane są tam informacje zarówno o roślinach znanych u nas dość dobrze (tymianek, mięta), jak i tych raczej obcych na polskim gruncie i znanych nam głównie z owoców (drzewko mandarynkowe, palma daktylowa czy drzewo oliwne). Pojawiające się w ostatniej z dziecięcych historii wyjaśnienie powodu istnienia zielnika jest klamrą, która symbolicznie zamyka tę ciekawą książkę, zaś możliwość zastosowania w praktyce zawartych w niej porad dotyczących roślin to jej dodatkowy plus.

 

Książka:

Aida Amer, „Opowieści spod oliwnego drzewa”, ilustr. Nežka Šatkov, Poławiacze Pereł, Warszawa 2014.

 

Rubrykę redaguje Katarzyna Sarek.

5opowiesc_ilustracja_prev02