Początkowo nikt nie hamletyzował. Wszyscy „byliśmy Charlie”. Potem głos zabrali fundamentaliści mający na sztandarach katolicyzm i okazało się, że jednak nie wszyscy „są Charlie”. Padały argumenty, że członków paryskiej redakcji spotkała zasłużona, ziemska kara za grzechy i poniżanie religii. A później pojawił się dyskurs ideowy, związany z definiowaniem wartości właściwych kulturze europejskiej, ewentualnym prymatem jednych nad drugimi i tym, czy z ich uznawania wynika czy też nie wynika konieczność solidaryzowania się z zamordowanymi redaktorami poprzez stwierdzenie „Jestem Charlie”.
Wartości europejskie i śmierć
Podstawowym argumentem używanym przez tych, którzy „czują się Charlie”, z prezydentem François Hollandem na czele, jest stwierdzenie, że wolność słowa to fundament kultury europejskiej. A w związku z tym redaktorzy marnego pisma satyrycznego o spadającym nakładzie zostali męczennikami za te wartości. Nie potrafię zgodzić się ani z poglądem, iż to właśnie wolność słowa jest filarem naszej cywilizacji, ani z tym, że śmierć z ręki terrorystów motywowanych religijnie automatycznie czyni kogokolwiek męczennikiem za jakiekolwiek wartości.
W pisanych na gorąco tekstach i wypowiedziach przez wszystkie przypadki odmieniano hasło „wartości europejskich”, rozumianych głównie jako wolność słowa i prasy, stanowiące emanację wolności przekonań, będącej wszak jednym z podstawowych praw człowieka. Te prawa są w naszym kręgu kulturowym niepodważalne i dla demokracji liberalnej kluczowe.
Nie potrafię zgodzić się ani z poglądem, iż wolność słowa jest filarem naszej cywilizacji, ani z tym, że śmierć z ręki terrorystów automatycznie czyni kogokolwiek męczennikiem za jakiekolwiek wartości. | Helena Jędrzejczak
Nad tym, co kryje się pod wieloznacznym pojęciem „wartości europejskich”, warto się zastanowić. Myślę, że za ich fundament można uznać Powszechną Deklarację Praw Człowieka. Pierwsze zdanie Preambuły Deklaracji, przyjętej przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 1948 r. mówi, że: „(…) uznanie przyrodzonej godności oraz równych i niezbywalnych praw wszystkich członków wspólnoty ludzkiej jest podstawą wolności, sprawiedliwości i pokoju świata”. W pierwszym artykule Deklaracji zapisano natomiast, że: „Wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi pod względem swej godności i swych praw. Są obdarzeni rozumem oraz sumieniem i powinni postępować w stosunku do siebie wzajemnie w duchu braterstwa”.
Przytoczone zdania jasno wskazują na to, że fundamentalną wartością jest przyrodzona godność każdego człowieka. To na niej opierać się może sprawiedliwość, to z niej powinno wynikać braterstwo, czyli idea zapisana w słowach Listu Świętego Pawła do Galacjan: „Jedni drugich brzemiona noście”, będąca fundamentem ruchu Solidarności. Z przekonania o przyrodzonej godności wynikać musi też szacunek dla drugiego człowieka – jego tożsamości, przekonań, wrażliwości. Zgodnie z Deklaracją Praw Człowieka to godność osoby ludzkiej jest wartością podstawową. Z niej wynikają wszystkie wolności (z wolnością słowa włącznie), ale ponieważ jest wartością podstawową – nie mogą jej znosić.
Ostatecznie nieprzyjęta, ale przedyskutowana Konstytucja dla Europy określa fundament europejskich wartości bardziej jednoznacznie. Jej Preambuła zaczyna się od zdania: „Inspirowani kulturowym, religijnym i humanistycznym dziedzictwem Europy, z którego wynikają powszechne wartości, stanowiące nienaruszalne i niezbywalne prawa człowieka, jak również wolność, demokracja, równość oraz państwo prawa (…)”. Słowa te nie tylko wskazują treść, ale także źródło wartości. Źródło w każdym człowieku nakazujące widzieć bliźniego, któremu winni jesteśmy pomoc i zrozumienie, a przede wszystkim – szacunek, wynikający z jego godności. Tego szacunku, opartego na fundamencie chrześcijaństwa i humanizmu, próżno szukać w karykaturach „Charlie Hebdo”, przypominających raczej obrzydliwe, antysemickie grafiki z lat 30. niż prace inspirowane opisanymi powyżej wartościami.
Niezmiernie daleko mi do przekonania, że redaktorzy „Charlie Hebdo” ponieśli sprawiedliwą karę za swe satyryczne ekscesy. Zostali bestialsko zamordowani przez fanatycznych terrorystów, w imię prawa, które w Europie prawem nie jest i, mam nadzieję, nigdy nie będzie. Ich śmierć stanowi pogwałcenie elementarnych praw i nie znajduje żadnego usprawiedliwienia. Nie uważam jednak, by można było określić ich mianem męczenników za jakiekolwiek wartości, jak chce tego część mediów i polityków. Męczennikiem za wartości można zostać, jeśli się świadomie taką drogę wybiera. Jeśli wartości ma się zinternalizowane i, ze względu na silne przekonania, pomimo ryzyka, postanawia się dawać im wyraz. Tak, redakcja „Charlie Hebdo” otrzymywała listy z pogróżkami. Jednak po przejrzeniu pobieżnie kilku numerów tegoż czasopisma trudno mi dojść do przekonania, że wartości europejskie wyrażone w Deklaracji Praw Człowieka czy projekcie Konstytucji UE stanowiły podstawę jego aktywności. Wolność słowa była w tym wypadku raczej traktowana instrumentalnie – jako narzędzie prowadzenia pisma.
Solidarność
Solidarność z ofiarami jest w moim przekonaniu aktem wynikającym z wyznawania wartości opisanych w Deklaracji, a więc uznania za wartość podstawową godności osoby ludzkiej. Przez Paryż przemaszerowało milion osób wyrażających swoją solidarność z ofiarami zamachu w redakcji, z 24 głowami państw na czele. Hasłem tak marszu, jak internetowej kampanii, było „Je suis Charlie Hebdo”, czyli: „Jestem Charlie Hebdo”.
Wyrazy solidarności są ważne. W stanie wojennym podtrzymywały polskich opozycjonistów na duchu. W czasie praskiej wiosny zagraniczne wyrazy wsparcia pozwalały Czechom podtrzymać gasnącą iskrę nadziei. Cierpiących należy wesprzeć, choćby gestem czy słowem. Jednak kampania solidarności z zabitymi członkami redakcji francuskiego tygodnika satyrycznego budzi mój opór właśnie ze względu na słowa. Nie mogę BYĆ czymś, co budzi we mnie odrazę – a tak jest z treściami publikowanymi w „Charlie Hebdo”. Niezależnie od tego, co stało się z autorami – ich śmierć nie zmienia mojej oceny ich działalności. Gdyby tak było, byłabym zmuszona utożsamić się z każdym, kto zostanie zabity za poglądy wyrażane w prasie, niezależnie od tego, jak wielki opór budzi we mnie ich treść i jak bardzo przeczą wartościom stanowiącym fundament naszej europejskiej cywilizacji.
Mogę „być z Charlie Hebdo”. Wyrażać sprzeciw wobec ich śmierci, starać się wesprzeć – gestem – ich rodziny i przyjaciół. Mord nigdy nie znajduje usprawiedliwienia, a zamach na brukową gazetę jest pogwałceniem podstawowych wolności. Nie sprawia jednak, że staje się ona ich uosobieniem. Godność osoby ludzkiej i niepodważalny szacunek dla niej jest moim zdaniem największym osiągnięciem powojennej Europy. Dlatego „będę z Charlie”. Ale jednocześnie będę protestować przeciw podobnej mu działalności, która tym wartościom przeczy.