Łazarew miał obok domu sekretne więzienie, w którym trzymano pojmanych miurydów. Codziennie po dziesiątej rano wysyłał któregoś ze swoich kozaków, by przyprowadził mu do domu wskazanego więźnia. Prowadził z wybrańcem około godzinną rozmowę w tonie pogawędki, aż nagle, kiedy jeniec niczego się nie spodziewał, wykrzykiwał „sto” albo „dwieście”, a dwieście zazwyczaj oznaczało śmierć. Zresztą tych, którzy dwieście uderzeń przeżyli, Łazarew miał zwyczaj dobijać osobiście.
Tę historię znamy dziś dzięki relacji Mateuszowa Gralewskiego, autora dopiero co wznowionego dzieła „Kaukaz. Wspomnienia z dwunastoletniej niewoli”. Kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z wątkiem satrapy Łazarewa, oficera carskiej armii, stanęły mi przed oczyma teksty Politkowskiej o komercyjnym obozie w Machketach i bezprawiu w rejonie Wiediena. „Ileż by to w Dagestanie i Czeczenii naliczyć można było Łazarewów”, wołał Gralewski.
Ciepły Sybir
Było lato 1844 r. Grupa młodzieńców postępowała po kijowskiej drodze w stronę Kaukazu. Pod eskortą kozaków mijali małoruskie ograbione przez sołdatów sioła. Przeszli przez niegościnną krainę kozaków dońskich. Latem droga była wyboista, niczym tara do prania, aby jesienią przeobrażić się w błotniste grzęzawisko. W jej połowie, gdzieś między Rostowem a Stawropolem, zesłańcy mijali słup malowany, stanowiący granicę ziemi kozaków dońskich i kraju kaukaskiego, którą wówczas uznawano za granicę między Europą a Azją [1]. Przed nimi rozciągał się kraj stepowy, ucieleśnienie nieznanego, a za plecami pozostawili Europę z jej kamiennymi domami, teatrami i dzwonnicami kościołów.
W Stawropolu przyszli sołdaci zostali rozdzieleni i skierowani na swoje odcinki. Gralewski trafił na lewą flankę Kaukazu, jak – patrząc od Moskwy – określano Czeczenię i Dagestan. Nie było mu do smaku walczyć z góralami dowodzonymi przez Szamila, dowódcę czeczeńsko-lezgińskiego powstania przeciwko Rosji. Ich opór miał przetrwać jeszcze 15 lat na wschodnim i 20 na zachodnim Kaukazie. Gralewskiemu przyjdzie spędzić na Kaukazie dwanaście lat, awansować na oficera i zjeździć prawie cały region.
To Rosja znienawidzonego przez Polaków Mikołaja I – cara, którego panowanie rozpoczęło się od powstania dekabrystów i któremu przez 30 lat u władzy towarzyszyć będzie paniczny lęk przed rewolucją i spiskowcami. Ofiarą tego lęku, podsycanego kolejno powstaniem listopadowym i wiosną ludów, padną między innymi Hercen, Pietraszewski, Dostojewski, ale także tysiące polskich powstańców, spiskowców i młodzieży zrzeszonej w organizacjach patriotycznych.
Zgodnie z opracowanymi w 1822 r. przepisami najlżejszą formą kary za opór wobec władzy carskiej była zsyłka bez utraty majątku i przywilejów. Taka forma kary, którą znamy ze wspomnień Hercena, rzadko dotyczyła Polaków. Powstańców i domniemanych spiskowców częściej czekały aresztanckie roboty w warunkach syberyjskich lub katorga. Za mniejsze wykroczenia groziło bezterminowe osiedlenie na Syberii. Ostatnią i często praktykowaną formą kary było również zesłanie do korpusu syberyjskiego lub kaukaskiego [2].
W ciągu 20 lat po upadku powstania listopadowego do armii carskiej wcielono około 200 tys. Polaków, z których pokaźna część trafiła na Kaukaz [3]. Byli wśród nich zwykli rekruci, najczęściej chłopi. Wcielenie syna lub brata do wojska na 25 lat niewiele różniło się dla chłopskich rodzin od jego śmierci.
Wśród odbywających przymusową służbę żołnierzy byli także zesłańcy, uczestnicy powstania listopadowego oraz spiskowcy zorganizowani w powstających jak grzyby po deszczu i niestety nieprofesjonalnie zakonspirowanych nielegalnych organizacjach. W odróżnieniu od Hercena polscy zesłańcy musieli całą drogę przebyć na własnych nogach i bez asysty służących.
Ponowne wznowienie „Kaukazu” to próba odkurzenia najcenniejszego, ale nie jedynego świadectwa o uczestnictwie Polaków w wojnach kaukaskich. Tadeusz Łada-Zabłocki i Władysław Strzelnicki byli najzdolniejszymi przedstawicielami Kaukaskiej Grupy Poetów; historią i etnologią zajmował się Michał Andrzejkowicz-Butowt; autor wspomnień Karol Kalinowski oraz Wincenty Dawid, pedagog, pamiętnikarz, autor poematu „Tehe”, zostali skazani i wyprowadzeni na zesłanie w tym samym co Gralewski roku. Pamiętnikarstwem i literaturą piękną parał się również Hipolit Jaworski.
Mateusz Gralewski jest w tym towarzystwie jedynym chłopem. Swoim talentem zainteresował dzierżawcę wsi Mazewo, który pomógł mu dostać się do gimnazjum w Łęczycy. Młodziutki, bo zaledwie 17-letni Gralewski był zrzeszony w Związku Narodu Polskiego, zdekonspirowanej przez carską policję organizacji utopijnych socjalistów.
Gralewski bywa przez badaczy Kaukazu zestawiany z Hipolitem Jaworskim, który jest jego zupełnym przeciwieństwem. Wspominał on wprawdzie, że na początku służby towarzyszyły mu, jako sołdatowi armii gaszącej cudze pragnienie wolności, rozterki. Z czasem uległ jednak ewolucyjnej narracji o stojących niżej w rozwoju dzikich góralach oraz niosącej kaganek oświaty Rosji:
„Powziąłem niczem niezachwiane przekonanie, że swobody powinny być udzielane według zasług, stopnia oświaty i moralności; — inaczej prowadzą naród do anarchii, i koniecznie do upadku”.
Swoją książkę opublikował Jaworski po powstaniu styczniowym. Klęska, która niejednego Polaka skłaniała raczej do współpracy, a nie walki z zaborcą, mogła wywrzeć wpływ na jego poglądy, które rzutowały również na wspomnienia z czasów kaukaskich [4]. Krytykował Gralewskiego, a górali opisywał jako okrutne bestie:
„Po wzięciu warowni Uncukcul,[…] był wzięty do niewoli między innemi, podporucznik artyleryi, Potemkin […] — wsadzono go żywcem na rożen i pieczono na wolnym ogniu; — czyn ten niepotrzebujący komentarzy, dokonany był przez tych samych Lezginów, których jeden z ziomków naszych, w dziełku pod tytułem: „Kaukaz”, przedstawia jako wzór bohaterstwa i szlachetności”.
Jednak wbrew zarzutom sobie współczesnych krytyków, Gralewski górali wcale nie idealizuje. Nie wzgardza po prostu kontaktem z drugim człowiekiem, zdając przy tym obiektywną relację z czynów, których dopuszczała się carska armia. Świat przez niego przedstawiony jest światem żywym, mnóstwo w nim ludzi, których na swojej drodze spotkał: kozaków, staroobrzędowców, katolików, no i przede wszystkim – tubylców. O góralach pisał w ten sposób:
„W ogóle górale, zawdzięczając swoim zwyczajowym zgromadzeniom ludowym (mekkeme), na których rozprawiano o administracji, sądownictwie i o polityce, mieli pewne pojęcia o rzeczach ogólnych. Ich wiadomości w tym względzie były z pewnością wyższe od pojęć naszych wieśniaków […]. Góralom brakło uczonych ludzi, ale tak zwanych nieokrzesanych prostaków prawie nie mieli”.
Jeśli można zarzucić autorowi brak obiektywności, to raczej w opisie rodaków. Polak w jego książce to przede wszystkim rewolucjonista-romantyk, wiedzący wprawdzie co on winien Moskalom, ale również – co się należy góralom. Zgoła inny widok pojawia się chociażby w tekstach Wincentego Dawida i Leona Gerszewskiego. U nich Polacy w swojej masie, tak jak i Rosjanie, z lubością oddawali się pijaństwu i próżniactwu [5]. Ciężko się zresztą dziwić: wizja kilkunastu lat w oderwaniu od ojczyzny, rodziny i przyjaciół w niebezpiecznym regionie musiała być przytłaczająca.
Gralewski podaje jednak wiele cennych informacji o Polakach, ich działalności kulturalnej i religijnej, sporach z Rosjanami oraz o barbarzyństwie, którego się wobec nich dopuszczano. Właściwie każdy rozdział jego książki wzbogacony jest o anegdoty o rodakach, a jakby tego było mało, dzieło zamyka rozdział poświęcony Polakom na Kaukazie.
Książka zresztą pełna jest anegdot wzbogacających narracje o historii i geografii opisywanych w kolejnych rozdziałach krain: oprócz Północnego Kaukazu są to Gruzja i prowincje dzisiejszego Azerbejdżanu. Niektóre z państw, niewielkie chanaty, nigdy wcześniej nie zostały w polskim piśmiennictwie wzmiankowane. Oddzielne rozdziały poświęcił autor miurydyzmowi – ruchowi religijno-politycznemu, który w formie imamatu zjednoczył niektóre spośród kaukaskich ludów do walki z Rosją i samemu Szamilowi, trzeciemu przywódcy Imamatu Kaukaskiego.
„Kaukaz” Gralewskiego nie jest książką historyczną, choć pozostaje nieocenionym źródłem. Nie jest typowym dziełem pamiętnikarskim, bo to nie autor, ale kraj, w którym przyszło mu żyć, jest jej głównym bohaterem. Nie jest też książką tylko dla wtajemniczonych. Można ją polecić wszystkim ciekawym świata jako wciągający reportaż z połowy XIX w. „Kaukaz” przetarł drogę literaturze faktu, którą w naszych czasach w tej części świata z powodzeniem uprawiają dwaj Wojciechowie: Górecki i Jagielski. „Kaukaz” to wreszcie bogate świadectwo rosyjskiej kolonizacji Kaukazu.
Przypisy:
[1] Wincenty Dawid, „Wspomnienia z podróży i wycieczek po Kaukazie”, Biblioteka Warszawska, Warszawa 1854.
[2] Władysław Jewsiewicki, „Na syberyjskim zesłaniu”, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1959.
[3] Grzegorz Piwnicki; Wstęp, [w:] „Pamiętnik mojej żołnierki na Kaukazie i niewoli u Szamila, od roku 1844 do 1854”, Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie, Kraków 2013.
[4] Paweł Olszewski, „Polacy na Kuakazie w wiekach XIX-XXI”, [w:] „Polski misjonarz na ziemi argentyńskiej”, Gorzów Wielkopolski, 2011.
[5] Andrzej Chodubski, „Z działalności pedagogicznej i pisarskiej Wincentego Dawida (1816–1897)”, Notatki Płockie 33/2, Płock 1988.
Rubrykę „Putinada” redaguje Łukasz Jasina.