Młody mężczyzna zerka z ukosa: inteligentna, delikatna twarz, na której odbija się lęk przed życiem. Zmysłowe usta przy bladej karnacji, pod oczami pierwsze zmarszczki. Biała kryza i czarne ubranie tworzą oprawę dla oblicza eleganta sprzed nieomal pięciu stuleci. Nie wiadomo, kto namalował ten portret, nie znamy też nazwiska modela. XVI-wieczny artysta subtelnie pokazał przystrzyżone bokobrody i ucho odsłonięte jak na wizowej fotografii. Czule wydobył szczegóły.Zagłębienie na czole i bruzda od nosa do ustsprawiają wrażenie, jakbyśmy znali tego człowieka na tyle, by móc domyślać się jego lęków i emocji.
Brukselskie muzeum Bozar proponuje dwie równoległe wystawy portretów: renesansowych oraz współczesnych (fotografii z ostatniego ćwierćwiecza). W jednej z galerii te twarze z różnych epok nieomal dosłownie się spotykają, patrzą na siebie przez przeszklone drzwi. Efekt jest uderzający. Chciałoby się krzyknąć: nic się nie zmieniło. Wystarczy spojrzeć w oczy i staje przed tobą człowiek, którego widz pragnie zrozumieć, skonfrontować się z tajemnicą jego osoby. Na pozór niczym się nie wyróżnia twarz blondynki, którą w 1987 r.sfotografował Thomas Ruff: lniane, krótko obcięte włosy, jasna cera, kremowy sweterek. Czerwień warg to jedyny kolorystyczny akcent. Ujęcie na wprost, jak do dokumentów, tyleże w dużym powiększeniu. A jednak te rysy są poruszające.Chciałabym poznać tę dziewczynę. Obie wystawy w Bozar uświadamiają, jak wielką moc ma dla nas obecność, której emblematem jest twarz.
Niebiańskie portrety
Jak napisał renesansowy humanista Leone Battista Alberti, portret może przywołać obecność kogoś, kto jest daleko oraz sprawić, że zmarły wyda się żywy. W średniowieczu wykonywano uszlachetnione wizerunki świętych oraz królów. Również tradycja włoska, w oparciu o neoplatońską ideę„twarzy jako zwierciadła duszy”,szukała wyidealizowanej, uduchowionej podobizny. Portugalski artysta Francisco deHolanda twierdził, że namalować dobre płótno to znaczy „skopiować doskonałość Boga oraz kompozycję jego obrazu”.Ujęte z profilu, nieomal posągowe twarze na piętnastowiecznych włoskich portretach przenosiły w nieśmiertelność.Tymczasem,idąc za przykładem Jana van Eycka, malarze północyprześcigali się w sztuce realistycznego detalu.Byli zresztą rozrywani.Zachować swój wizerunek dla potomności pragnęli nie tylko książęta, lecz takżeświeżo wzbogacenimieszczanie. Aby zaś uniknąć posądzenia o pychę, kazali się malować wedle natury, tak jak ichPan Bóg stworzył.
W połowie piętnastego wieku flamandzkie portrety odwróciły się do widza.Zamiast ścisłego, konturowego profilu, jak na monecie czy medalu, oglądamy twarze w trzech czwartych: mimiczne, nasycone emocjami. „Starsza kobieta”Marteena van Heemskercka najwyżej dobiega pięćdziesiątki. Artysta nie pominął jednak zmarszczek na szyi, miękkiego podbródka ani luźnej skóry na policzkach. Ujęcie z półprofilu podkreśla wydatny nos. Właśnie taka, naga i niewyretuszowana twarz jest przejmująco piękna, maluje się na niej doświadczenie, dojrzała, przekwitająca uroda,łagodne spojrzenie migdałowatych oczu, opuszczone kąciki ust, cień rozczarowania. Z kolei „Portret mężatki”Anthonisa Mora van Dashorstawywołuje ironiczny uśmiech. Kobieta siedzi sztywno, jakby uzbrojona, a rysy niestarej jeszcze twarzy stężały w surowym wyrazie. Tylko gest prawej dłoni, którą podtrzymuje małego, białego pieska, zdradza ślad czułości.
Mężczyzna lewą dłonią dotyka beretu, a spod płaszcza wyciąga prawą, w której ściska parę rękawiczek.Jakby nie mieścił się w kadrze, jakby sprzeczne były gesty obu dłoni. | Anna Arno
Na wystawie jestem jakby wśród znajomych. Nie dlatego, że w życiu spotkałam podobne typy: urodziwego młodzieńca, starca, wierną żonę. Przeciwnie, właśnie to, co najbardziej osobiste i poszczególne,zbliża nas do portretowanych. Z jaką precyzją Michel Sittow pokazał obwisłą skórę na szyi starszego mężczyzny, jego zapadłe policzki, cień zarostu, zmarszczkę między brwiami!…Zaciśnięte usta i poważne spojrzenie są właściwe dla wieku i pozycji społecznej, a różaniec w dłoni wyraża pobożność.Być może obraz tworzył dyptyk z ikoną Madonny, albo nawet tryptyk, wraz z podobizną małżonki modela. XVI-wieczniportreciści przestrzegali licznych konwencji.Poza, strój, biżuteria oraz rekwizyty mówiły o statusie modela. Bogacze biorą się pod boki, na znak przedsiębiorczości i pewności siebie. Kobietom taka poza nie uchodzi, byłaby wyrazem pychy. Mężczyźni żywiej też gestykulują. Podniesiona dłoń lub wskazujący palec dają znak, że cośpróbują powiedzieć. Pióro, kartka czy zwój pergaminu sugerują uczoność. Z kolei artysta Simon Bening pokazał się z okularami w dłoniach.Oto nie tylko atrybut erudycji, lecz takżeznak, że jest się bystrym obserwatorem. Tymczasem,przedstawiając się z różowym goździkiem w prawej dłoni i w pierścionkach na palcach lewej,Joos van Cleve anonsuje swoje zaręczyny. Z kolei rękawiczki (jedno z najczęściej spotykanych akcesoriów) mogą symbolizować wierność albo tylko przypominać o zamożności modela. Przyciąga mnie niepokojący obraz Ambrosiusa Bensona– brodaty mężczyzna stoi przy oknie otwartym na idylliczny krajobraz. Lewą dłonią dotyka ronda beretu, a spod poły czarnego płaszcza wyciąga prawą, w której ściska parę rękawiczek.Wydaje się, że nie mieści się w kadrze, jakby sprzeczne były gesty obu dłoni…
Wieczne fotografie
Dzisiaj kompulsywnie robimy zdjęcia: sobie, rodzinie, znajomym. Teraźniejszość przerabiamy na przeszłość, dzielimy się nią, rozsyłamy po świecie (czy raczej po sieci). Sztuka portretu najmocniej żyje w fotografii.Ale czym różni sięportret od pstrykniętej bez namysłu fotki, z góry skazanej na porażkę walki ze śmiertelnością? Pokazane w Bozar fotograficzne portretysą spokojne, zatrzymane w chwili. W pracy Hellen van Meene ruda dziewczynka w błękitnej bluzce stoi na tle białej ściany. Zgarbiona, może się zawstydziła, a jej twarz przeszywa dreszcz niepokoju. Nie ma tu sztafażu, chociaż poza jestwystudiowana. Tę samą dziewczynkę mógłby malować Vermeer. Delikatna, ale zarazem zmonumentalizowana twarz zyskuje ponadczasową siłę, tym samym wraca do korzeni sztuki portretu… Nie mogę się teżoderwać od zdjęcia dziewczynki w zielonym kostiumie kąpielowym, które w 1992 r.Rineke Dijkstra zrobiła w Kołobrzegu. Niewiele się różni od fotografii z rodzinnego albumu: pas piasku, fale,zachmurzone niebo. Nastoletnia modelka stoi w lekkim kontrapoście, jakby wypróbowywała postawę Wenus Anadyomene. Artystka zdołała uchwycić ostatnie lato dzieciństwa, niepokój przełomu, przejście w dorosłość.
Przejmujące są zdjęcia Borysa Michajłowa z cyklu „Case History”. Oto para charkowskich bezdomnych. Okutani w szmaty, właściwie półnadzy. Kobieta wysuwa butelkę, jakby chciała poczęstować fotografa. Łysy mężczyzna trzyma za ogon srebrną rybę, którą właśnie wyjął z plastikowego worka. Ta odpychająca para przypomina jednak rodzajowe obrazy Adriaena Brouwera czy Adriaena van Ostade, a chusta na głowie kobiety mogłaby być czepcem Madonny… Bardzo malarski charakter ma również cykl Adama Pańczuka„Karczeby”. Tytułowy karczeb to głęboko wrośnięty w ziemię korzeń drzewa; w ten sposób na Polesiu i Podlasiu określano również miejscowych ludzi, nieomal fizycznie związanych z ziemią. Zdjęcia Pańczuka są wystylizowane.Kobieta w chuście wychodzi z mgły, asponad jej głowy wyrasta widmowe drzewo. Inna staruszka niesie sieci, a ich liny są podobne do jej splątanych włosów. Rolnik z nagim torsem ściska okrągły chleb, kształt bochenka przypomina jego napięte mięśnie.
Jedna z pokazanych w Beaux-Arts fotografii nie pozwala o sobie zapomnieć. To ogromny, pośmiertny portret Jana Hoeta, wybitnego kuratora sztuki współczesnej. Wyostrzone szczegóły czarno-białej, ziarnistej fotografii, krępujące zbliżenie stężałej, do niedawna pięknej twarzy. To zdjęcie nawiązuje do zaniechanej tradycji pośmiertnych masek. Na prośbę rodziny zmarłego nie wolno go reprodukować. Ale przecież także ten ostatni zapis ziemskiej powłoki – twarz bez krwi, rysy bez drżenia emocji– spełnia misję, jaką przed wiekami wyznaczono sztuce portretu: obrazu, który przeciwstawia się śmierci.
Wystawy:
„Faces Then: Renaissance Portraits from the Low Countries”,
„Faces Now: European Portrait Photography since 1990”,
Bozar, Bruksela, 6 lutego–17 maja 2015 r.