0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Komentarz nadzwyczajny > Nie jedź do...

Nie jedź do Tokio, zostań (matką) w Polsce!

Magdalena Grzyb

Chyba żadna kampania społeczna nie wywołała ostatnio takich emocji, jak spot przygotowany przez Fundację Mamy i Taty. Polskie media – tradycyjne i społecznościowe – zawrzały. Słusznie. We mnie też się gotuje.

Spotowi skierowanemu do nie-mam, by „nie odkładały macierzyństwa na potem” zarzucono m.in. że wpędza kobiety w poczucie winy i ignoruje prawdziwe społeczne przyczyny niskiej płodności. Nie są to bynajmniej egoizm i pęd ku karierze, ale bardziej prozaiczne powody, jak brak stabilności życiowej, stałej pracy, warunków mieszkaniowych, zabezpieczeń społecznych czy – uwaga, uwaga – partnera, z którym można by to dziecko mieć i wychować. Nawet pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania, prof. Małgorzata Fuszara, zaprotestowała przeciwko przedstawianiu macierzyństwa jako jedynej słusznej drogi życiowej („powołania”) kobiety, wykluczającej się jednocześnie z innymi wyborami życiowymi i w razie niespełnienia prowadzącej do bezdennego nieszczęścia i egzystencjalnej pustki.

Sama przedstawicielka Fundacji Mamy i Taty (podkreślenie moje) nie potrafiła odeprzeć stawianych zarzutów i odpowiedzieć na pytanie, dlaczego konserwatywna organizacja (postulująca wprowadzenie zakazu rozwodów w pierwszym roku trwania małżeństwa i sprzeciwiająca się Konwencji Stambulskiej czy „edukacji równościowej”) przedstawia kobietę samą i kieruje przekaz wyłącznie do kobiet. Tak jakbyśmy rzeczywiście rozmnażały się przez dzieworództwo…

Kobiety w wieku rozrodczym są (jesteśmy) dzisiaj bombardowane sprzecznymi przekazami.

Magdalena Grzyb

Ale mimo że spot wywołał powszechne oburzenie, to może jednak w jakimś sensie odzwierciedla on polską rzeczywistość i postępujące w nim zmiany społeczne? Może tak naprawdę jest w nim trochę gorzkiej prawdy?

Po pierwsze rzeczywiście wiele kobiet jest dzisiaj rozdartych między pragnieniem posiadania dziecka/presją społeczną/tykającym zegarem biologicznym (niepotrzebne skreślić) a swoimi projektami życiowymi, które ewentualne urodzenie dziecka może poważnie skomplikować, zwłaszcza w sytuacji, gdy nie mogą one liczyć na wsparcie bliskich lub nie stać ich na zatrudnienie opiekunki.

Kobiety w wieku rozrodczym są (jesteśmy) dzisiaj bombardowane sprzecznymi przekazami. Z jednej strony od matek, starszych koleżanek czy mądrych pań w kolorowych gazetach słyszymy, że kariera zawodowa (i samorealizacja) zapewniają pewniejszy los niż założenie rodziny. Na własne oczy widzimy, jak kruche są dzisiaj związki (o ile w ogóle są). Z drugiej strony te same kobiety twierdzą, że za nic w świecie nie zamieniłyby doświadczenia posiadania dzieci i sugerują, że kobieta bezdzietna jest kobietą niepełną.

Po drugie film pokazuje obowiązujące narracje o macierzyństwie oraz bezsens dyskursu konserwatywnego, który z jednej strony obwinia kobiety o niską dzietność, a zupełnie pomija czynniki społeczne oraz rolę mężczyzn. Urodzenie dziecka jest „powołaniem kobiet”, a jeśli kobieta nie urodzi dziecka lub odkłada w nieskończoność decyzję o ciąży, to jest to jej wina. Bo egoistka „wybrała” karierę, bo woli podróże i luksusy zamiast prokreacyjnej służby społeczeństwu.

Bo, oczywiście, decyzja o dziecku jest decyzją kobiety! Oto przesłanie kampanii. I macierzyństwo też jest problemem/obowiązkiem/powołaniem kobiety! A ojciec? W swojej najnowszej książce słynny psycholog Philip Zimbardo zastanawia się „Gdzie ci mężczyźni”. No właśnie – gdzie?

Może za kilka pokoleń upodobnimy się do lwów – samice będą wspólnie wychowywać młode w tzw. grupach rodzinnych, a samce krążyć między jednym a drugim stadem?

Magdalena Grzyb

To prawda, że coraz więcej ojców bierze urlopy tacierzyńskie i w większym stopniu partycypuje w obowiązkach domowych. Z drugiej jednak strony rośnie liczba samotnych matek. Już teraz w Polsce rozpada się co trzecie małżeństwo, z czego 80 proc. pozwów rozwodowych składają same kobiety. Ale nawet w małżeństwach obowiązki domowe i opieka nad dziećmi spadają głównie na kobiety. Obowiązujący system tylko utrwala taki porządek, na przykład prawie zawsze powierzając opiekę na dzieckiem matce (według badań IWS aż w 88 proc. spraw) i pozwalając ojcom latami uchylać się od alimentów, pod warunkiem, że nie robią tego „uporczywie”. Ale czy naprawdę z polskimi ojcami jest aż tak źle, żeby w ogóle o nich zapomnieć i wyciąć ich ze spotu zachęcającego do posiadania dzieci? Żeby redukować ich do roli dawcy nasienia lub płatnika alimentów? Nawet przez konserwatywne organizacje promujące „wartości rodzinne” i wzmacniające „polską rodzinę”?

Tak oto Fundacja Mamy i Taty apeluje do kobiet-niematek, by rodziły więcej dzieci, bo inaczej będą nieszczęśliwe. Być może przesłanie wcale nie jest takie konserwatywne i reakcyjne, jak się z pozoru wydaje? Po prostu sankcjonuje istniejący stan rzeczy, czyli „nieobecną figurę ojca”. A może wręcz jest postępowe i zgodne z kierunkiem zmian społecznych? Wychowanie dzieci rzeczywiście staje się domeną kobiet i nie ma co liczyć na tatów? Kształt „polskiej rodziny” się zmienia. Może za kilka pokoleń upodobnimy się do lwów – samice będą wspólnie wychowywać młode w tzw. grupach rodzinnych, a samce (ich niedobitki) będą krążyć między jednym a drugim stadem niczym satelity i zapładniać samice? Wizja śmiała, niczym z nienapisanej jeszcze powieści Houellebecq’a. Fundacja Mamy i Taty po prostu antycypuje zmiany.

Skoro jednak to „ideologia gender” skazała kobiety na samotność i doprowadziła do rozpadu rodziny, to dlaczego nawet sami konserwatyści w swoich narracjach nie są w stanie utrzymać i promować „tradycyjnego modelu rodziny”? Czy nie widzą tego, że atakując kobiety (i wyłącznie kobiety!) za to, że nie mają dzieci, de facto legitymizują postępujące zmiany społeczne i „rozpad rodziny”, z którym rzekomo walczą?

Zanim ten rozpad rodziny (lub tylko transformacja) nastąpi, może właśnie nadszedł czas, by zacząć o tym mówić i zamiast wieszać psy na kobietach, że nie chcą rodzić dzieci, zająć się tymi wszystkimi młodymi panami, nie-ojcami, których Zimbardo wytropił wpatrzonych w ekran komputera lub telewizora, uzależnionych od gier i pornografii, wycofanych, roszczeniowych, niedokształconych, o nikłych kompetencjach społecznych, poczuciu odpowiedzialności i niezdolnych do zakładania rodziny. Może dajmy im szansę? Bo nawet jeśli kobiety całkiem nieźle – czy tego chcą, czy są zmuszone przez okoliczności – radzą sobie bez mężczyzn, to dzieci, a zdaniem Zimbardo zwłaszcza chłopcy, potrzebują też ojców.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 336

(24/2015)
22 czerwca 2015

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj