Graffiti bez wątpienia wpisało się na stałe w miejski krajobraz. W przestrzeni publicznej pojawia się z reguły niespodziewanie, wyrywa nas na chwilę ze wzrokowych przyzwyczajeń, budzi zachwyt lub natychmiastowe oburzenie. Ten rodzaj aktywności, kojarzony najczęściej z wizualną przemocą wobec zastanego porządku wyładowywaną na miejskiej tkance, stał się manifestem wolności i oryginalności. Jak zauważa Małgorzata Czapiga w artykule „Graffiti. Kilka uwag o zmienionych sytuacjach i kontekstach”, graffiti jest „potrzebą porządkowania przestrzeni i naznaczania jej przez własne w niej uczestnictwo, a równocześnie uporczywe poszukiwanie wspólnoty podobnych do siebie – niekoniecznie równych pod względem fizycznym, psychicznym czy intelektualnym – jest doświadczeniem pożądanym: oto co dawało się odczytać z działań odbieranych jako chuligańskie niszczenie wspólnej własności, tzn. budynków czy małej architektury miejskiej” [1].
Georg Simmel w jednym ze swoich tekstów dotyczących mentalności mieszkańców wielkich miast pisał, że psychologicznym tłem indywidualności wielkomiejskiej jest natężenie podniet nerwowych wynikających z szybkich, nieustannych zmian zewnętrznych i doznań wewnętrznych. Aby zachować emocjonalną równowagę, każdy mieszkaniec wielkiego miasta musi wyrobić sobie pewnego rodzaju organ ochronny przed wyobcowaniem [2]. Znaki lub różnego rodzaju napisy umieszczane na fasadach budynków, mostów czy na ścianach podziemnych przejść można uznać za wyraz Simmelowskiego mechanizmu obronnego. Wpisujące się w tę strategię graffiti, którego znaczenie wyrasta ponad jedynie graficzną obecność w przestrzeni publicznej, wpływa na kreowanie współczesnej kultury. Jak stwierdza Czapiga, polscy writerzy (osoby tworzące graffiti) często pracują dziś w dużych koncernach reklamowych i firmach zajmujących się grafiką komputerową. „Część wychodzi oczywiście na ulicę, bo widzimy nowo powstałe wrzuty, w których jednak nadrzędną jest już funkcja estetyczna”, podkreśla badaczka.
Wystawa „Beyond Graffiti Writing” była jednym z wydarzeń towarzyszących tegorocznej edycji Katowice Street Art Festival, o którym w tym roku zrobiło się wyjątkowo głośno za sprawą muralu Łukasza Surowca „Tato nie płacz, Zosia” (dzieło powstało na bazie rysunku sześcioletniej dziewczynki, który przedstawiał górników stojących w obliczu widma likwidacji kopalni). Kuratorzy ekspozycji, Cezary Hunkiewicz oraz Mateusz Ściechowski, postanowili zbadać przenikanie sztuki ulicznej do sfer wychodzących poza jej bezpośredni kontekst, m.in. do mody, designu, reklamy, marketingu czy też szeroko rozumianego stylu życia. Wystawa zaprezentowała ewolucję, którą przeszedł i wciąż przechodzi w Polsce „graffiti writing”. Termin ten określa zupełnie spontaniczną działalność w przestrzeni miejskiej. Oprócz tego ekspozycja pokazała, co tak naprawdę kryje się za tą dziedziną ludzkiej aktywności, jej oficjalny backstage – jest to przede wszystkim zabawa i podróżowanie, stanowiące nieodłączny element malowania. Zresztą sam tytuł ekspozycji sugeruje, że zaprezentowane prace znacznie wykraczają poza stereotypowe rozumienie graffiti jako brutalnej, ale jednocześnie artystycznej ingerencji w przestrzeń publiczną. Wystawa demonstruje nowe znaczenia, czyli to, co jest po prostu beyond – ukryte.
Graffiti jako styl bycia i życia
Jak przebiegały losy graffiti w Polsce? Bez wątpienia nie jest to zjawisko nowe i pierwsze inskrypcje pojawiły się w trakcie II wojny światowej. Stanowiły one jedną z form oporu i sabotażu [3]. Graffiti w swojej zwyczajowej postaci, jako wyraz buntu i wizualnego sprzeciwu, na szerszą skalę pojawiło się na murach polskich miast w latach 90. XX w. [4]. Wystawa „Beyond Graffiti Writing” analizuje to zjawisko z najnowszej perspektywy, zgodnie z którą ten rodzaj artystycznej działalności przestał być awangardowy. Wręcz na stałe wpisał się w krajobraz sztuki współczesnej (szczególnie w dziedzinie projektowania graficznego), która zaczęła pełnymi garściami czerpać inspiracje właśnie z graffiti.
Kuratorzy ekspozycji postanowili zbadać przenikanie sztuki ulicznej do sfer wychodzących poza jej bezpośredni kontekst, m.in. do mody, designu, reklamy, marketingu czy też szeroko rozumianego stylu życia. | Zuzanna Sokołowska
Ekspozycja składała się przede wszystkim z obiektów, plakatów, fotografii oraz anonimowego filmu, który dokumentował codzienne życie grafficiarzy. Ludwik Lis, znany również pod pseudonimem STYLWARSZAWSKI, zaprezentował cykl monochromatycznych zdjęć wykonanych na ulicach stolicy, które zna jak własną kieszeń. Wielokrotnie penetrował je i badał, jak na szwędacza z prawdziwego zdarzenia przystało. Stały się dla niego polem do odkrywania nowych kontekstów. Artysta kadrował miejskie przestrzenie, grafficiarzy i blokowiska, choć to tylko część ogromnego, fotograficznego dorobku Lisa, którego surowe, niepozbawione ciężkości zdjęcia drażnią zmysł wzroku widza. Fotograf mniej lub bardziej świadomie konstruuje socjologiczny portret współczesnego miasta, a zwłaszcza styl życia grafficiarzy, których niewyraźne twarze majaczą na tle miejskich napisów. Urok jego fotografii tkwi w ziarnistości zdjęć, która jest dla niego odpowiednikiem, pewnego rodzaju wizualną metaforą, szumu płyty winylowej i jej chropowatego brzemienia. Kadry Lisa powstały na negatywie. Zabieg ten oczywiście jest celowy – artysta uważa, że tylko w ten sposób można pokazać prawdziwość ludzkiego istnienia.
Kolejnym elementem wystawy były prace zespołu projektantów UVMV, który prezentował swoje graficzne projekty w zakresie tworzenia nowatorskich rozwiązań z obszaru brandingu i komunikacji wizualnej. Członkowie zespołu są autorami identyfikacji wizualnej między innymi Starego Browaru w Poznaniu, Art Stations Foundation, Fundacji Sztuki Polskiej ING czy Stowarzyszenia Komunikacji Marketingowej SAR. Swoje projekty graficzne książek oraz czasopism prezentowali również Tomasz Bersz i Marian Misiak (kolektyw „BerszMisiak”)– ich prace są minimalistyczne, proste, pozbawione zbędnych szczegółów.
Kamil Kuzko w swoim obrazie „Podróż – dworzec, przedział, poczekalnia, rozkład jazdy” analizował wpływ graffiti na swoje malarstwo. Po okresie fascynacji liternictwem i pisaniem własnego pseudonimu, najbardziej charakterystycznej z form nowojorskiego graffiti, swoje artystyczne poszukiwanie przeniósł na grunt malarstwa. Jak opowiada artysta, jego obrazy są zdominowane przede wszystkim przez rysunek, który jest cechą charakterystyczną dla użycia farby w sprayu. Świadomie też wprowadził ograniczoną paletę kolorów, geometryczną budowę przestrzeni i płaskość obrazu. Doskonale widać to na prezentowanej na wystawie realizacji artysty, który maluje dwóch grafficiarzy siedzących na ławce na peronie, kadrujących za pomocą aparatu pociąg. Również na poziomie formy obraz bardziej przypomina graffiti niż typowo malarskie działanie.
To, co ukryte
Ostatnią i w zasadzie najważniejszą częścią wystawy „Beyond Graffiti Writing” był film, anonimowy ze względu na nielegalność prezentowanych działań, który stanowił dość kontrowersyjny dokument z życia grafficiarzy. To odważna przeciwwaga dla tego, co widz wcześniej oglądał na wystawie, czyli do stonowanych, nieco wygładzonych realizacji artystów. Ścieżka dźwiękowa filmu nieustannie towarzyszyła widzowi podczas oglądania wystawy i była jednoznacznym sygnałem, że poza pracami obecnymi na wystawie dzieje się coś jeszcze; w zamyśle kuratorów było to właśnie owo beyond, czyli to, co kryje się za tworzeniem graffiti.
Film opowiada o orientalnej podróży artystów, którzy planują nielegalnie wykonać graffiti. Widz, próbując nadążyć za wartkim trybem pracy kamery, towarzyszy im podczas przemierzania ulic, picia, spania oraz rozmów o wszystkim i o niczym, które bez wątpienia dalekie są od filozoficzno-intelektualnych rozważań i mogą tym samym budzić podskórny niesmak u wrażliwszej części publiczności. Ten dokument to mocny, wyrazisty obraz, który nie chce się w jakikolwiek sposób przypodobać widzom ani podlegać jednoznacznej ocenie. Jak opowiadają kuratorzy wystawy, ukazanie grafficiarskiego beyond wymagało przedstawienia dwóch skrajności wyznaczających ramy społecznego świata graffiti: od publikowania książek po pijaństwo i podróżowanie. Właśnie dzięki temu zabiegowi miał wyłonić się prawdziwy obraz ludycznego, zabawowego elementu graffiti. Jest to po prostu ukazanie „graffiti bez graffiti” w filmie.
Wystawa „Beyond Graffiti Writing” ukazywała różne strategie wpisywania się tej dziedziny sztuki w kontekst zarówno miejski, jak i kulturowy. Nie zabrakło też sposobów wykorzystywania estetyki ulicznej do działań instytucjonalnych i marketingowych, co świadczy o intensywnym rozwoju tego rodzaju sztuki – street art jest tego znamiennym dowodem. Jak zauważa Małgorzata Czapiga, nowoczesne graffiti ma już blisko pół wieku i „jak każda forma kontestacyjnej ekspresji, pewna postać komunikacji i tworzenia, zaczyna stopniowo stawać się klasyką: choć wciąż bywa częścią działań wynikających z młodzieńczego buntu i anarchicznych gestów, to jednocześnie niektóre prace są akceptowane i poszukiwane, wolne od destrukcyjnych intencji i wpisują się w panoramę współczesnej sztuki” [5]. Kuratorom wystawy udało się przedstawić ten rodzaj ludzkiej aktywności również w formie wizualnego traktatu o archetypicznym znaczeniu graffiti. Czapiga pisze również, że środki wyrazu writerów bywają niekiedy nieporadne, innym razem wulgarne czy po prostu szokujące; ten rodzaj sztuki jest jednak nadal przejawem oswajania przestrzeni i szukania wspólnoty w świecie, w którym już tak naprawdę wszystko wolno i każdy może być tym, kim chce [6]. Tym samym graffiti w dalszym ciągu oznacza bezczelną, ale jakże pociągająca, absolutną wolność.
Przypisy:
[1] Małgorzata Czapiga, „Graffiti. Kilka uwag o zmienionych sytuacjach i kontekstach” [w:] „Antropolog wobec współczesności. Tom w darze Prof. Annie Zadrożyńskiej”, Warszawa 2010, s. 372.
[2] Georg Simmel, „Socjologia”, Warszawa 2005, s. 306.
[3] Małgorzata Czapiga, „Graffiti. Kilka uwag…”, s. 368.
[4] Tamże, s. 368.
[5] Tamże, s. 373.
[6] Tamże, s. 373.
Zdjęcia dzięki uprzejmości Instytucji Kultury Katowice Miasto Ogrodów.
Wystawa:
„Beyond Graffiti Writing”, Galeria Miasta Ogrodów Katowice, 22.05–14.06.2015.
Kuratorzy: Cezary Hunkiewicz i Mateusz Ściechowski.