Ministerstwo Kultury kilka dni temu ogłosiło listę 120 piosenek, które są „szkodliwe dla społeczeństwa”, promują bowiem „nieprzyzwoitość, przemoc, nieposłuszeństwo bądź niemoralność”. Utwory już zniknęły z największych portali muzycznych i internetu (choć znając przemyślność chińskich internautów, zapewne szybko pojawią się tam znowu). Lektura samych tytułów pokazuje, że zgorszenie cenzorów nie było bezpodstawne, jak również szeroki zakres uczuć moralno-politycznych, które naruszyli bezecni artyści: „Nie ma pieniędzy, nie ma przyjaciół”, „Nie chcę się uczyć”, „Jednonocna miłość”, „Pamiętnik samobójcy”, „W ciemności całuję twoje usta”, „Rusz dupę”, „Kocham Tajwanki”, „Pierdzę”. Oczywiście większość tytułów na pierwszy rzut oka wygląda niewinnie, ale wsłuchanie się w tekst zwrotek jeży włosy na głowie przyzwoitych ludzi: „Łóżko skrzypi / kto na górze, kto bez oddechu / nie marnuj czasu w łóżku, o nie”.

Decyzja władz wzbudziła spore kontrowersje, a wymienione piosenki, w większości mało popularne i niekoniecznie znane szerokiej publiczności, momentalnie zdobyły rozgłos. Jest to również kolejny ruch chińskiej cenzury, która poczyna sobie coraz śmielej i ingeruje w coraz to nowe obszary kultury. W czerwcu opublikowano listę 38 filmów anime – tak się składa, że wszystkie były produkcji japońskiej – zakazanych z powodu występujących w nich przemocy i wulgarnych treści. Wzbudziło to spore protesty miłośników japońskich kreskówek, wskazujących na zadziwiającą homogeniczność narodową listy i dziwiących się, dlaczego w takim razie wciąż emitowane są chińskie seriale historyczne o okupacji japońskiej, w których krew nie płynie, a wręcz sika, a trup ściele się na każdej klatce filmu. Oburzenie wzbudziła również ingerencja w popularny serial krajowej produkcji „Cesarzowa Chin”, który najpierw nagle zniknął z ekranów w grudniu 2014 r., a emisja styczniowych odcinków okazała się być ocenzurowana – zniknęły z nich zbliżenia niezwykle śmiałych dekoltów. Rozprawiono się nawet z targami samochodowymi, na których jedną z większych atrakcji były piękne, roznegliżowane modelki leżące na maskach równie pięknych aut. Nie oszczędzono nawet największych w Azji targów cosplay – China Joy – na których organizatorzy ostrzegli dziewczyny przebierające się za postacie z książek, filmów i gier, że pokazanie dekoltu sięgającego głębiej niż 2 cm (swoją drogą, jak to zmierzyć…?) zostanie ukarane grzywną w wysokości 800 dolarów, a tańce w klatkach lub na rurach – dwa razy wyższą.

Cóż, prezydent Xi Jinping w zeszłym roku podczas spotkania z artystami ostrzegł przed pokusą łatwego poszukiwania popularności i powiedział przecież: „Popularność nie powinna pociągać za sobą wulgarności, czysta rozrywka zmysłów nie równa się duchowej radości”. Pokreślił, że „poszukiwanie prawdy, dobra i piękna jest odwiecznym zadaniem literatury i sztuki”, a twórcy poprzez swoje dzieła muszą rozpowszechniać wartościowe poglądy, doprowadzać ludzi do pogłębiania ich umiejętności rozstrzygania moralnych osądów i szukania życia w zgodzie z zasadami moralnymi. Cała przemowa koncentrowała się na obowiązkach artystów oraz ich roli społecznej – artysta ma tworzyć nie z potrzeby serca, ale dla ludu, kraju oraz propagowania moralności i chińskich wartości. Nic dziwnego, że natychmiast porównano ją z mową Mao Zedonga z 1942 r. w Yan’anie, w której piętnował artystów żyjących w wieży z kości słoniowej i stwierdzał, że nie istnieje sztuka sama dla siebie. Sztuka ma odbijać życie mas pracujących i ma służyć polityce.

Działania cenzury okazują się być spójne, długofalowe i konsekwentnie wdrażane w życie. Restrykcje wprowadza się pod hasłem walki z pornografią, obrazą moralności, zachęcaniem do przemocy i niewłaściwymi społecznymi zachowaniami. Postawieniu tamy pornografii można jedynie przyklasnąć, ponieważ w Chinach pojawia się ona niekiedy w zaskakujących miejscach i czasie, np. w biały dzień na gigantycznych ekranach reklamowych w centrach miast (zazwyczaj w wyniku błędu technicznego operatora ekranu, który myśli, że tylko sobie umila długie godziny pracy). Przy okazji bitwy o moralność władze rozprawiają się ze wszelką nieprawomyślnością – czy to społeczną, czy polityczną. Usuwa się z powszechnego obiegu treści nie tylko wulgarne, pornograficzne czy nasycone przemocą (choć tu akurat bat cenzury jest mocno wybiórczy i nawet w chińskich kreskówkach dzieją się rzeczy straszne i krwawe), ale wszystkie nie wpisujące się w aktualny program polityczny władz. I staje się to coraz łatwiejsze i skuteczniejsze, biorąc pod uwagę pełną kontrolę nad mediami drukowanymi i elektronicznymi, a także coraz doskonalszą inwigilację sieci i jej użytkowników.