Damien Hirst to postać ikoniczna dla sztuki, jak i popkultury XXI w. Wywodzi się z kultowej grupy artystycznej Young British Artists, której członkami byli między innymi Rachel Whiteread, Sarah Lucas czy Chris Ofili. Historia tego nurtu zaczęła się w 1988 r., kiedy to szesnastu studentów londyńskiego Goldsmiths College of Art zorganizowało w zniszczonej hali sportowej wystawę „Freeze”. Wybór miejsca był nieprzypadkowy. Miejscowe galerie nie wykazywały żadnego zainteresowania tym projektem. Przedsięwzięcie odniosło gigantyczny sukces, który został spotęgowany przez Charles’a Saatchiego. Kolekcjoner wykupił większość prac młodych artystów, czym otworzył im drzwi do międzynarodowej kariery. Największą sławę zdobył lider grupy, Damien Hirst, który uważany jest za wizjonerskiego następcę Andy’ego Warhola, szarlatana i finansowego geniusza.
Artystyczna legenda Hirsta rozpoczęła się od cyklu „Natural History”, składającego się z zakonserwowanych w formalinie martwych zwierząt. Jego najbardziej rozpoznawalną pracą jest bez wątpienia instalacja „The Physical Impossibility of Death in the Mind of Someone Living” (1991), przedstawiająca spreparowanego rekina ludojada zanurzonego w formalinie w przeszklonej skrzyni o wymiarach 213 na 518 cm. Rekin stał się w tym kontekście współczesnym pomnikiem memento mori.
Eschatologiczne skłonności Hirsta widoczne są również w jego projekcie „New Religion”, który można oglądać w Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia 1 w Gdańsku. Jest to pierwsza indywidualna wystawa artysty w Polsce, na którą czekało wielu fanów jego kontrowersyjnej twórczości. Wielbiciele mocnych wrażeń na pewno nie będą zawiedzeni, oglądając ekspozycję, jednakże nie można oprzeć się wrażeniu subtelnego rozczarowania, które pojawia się po wyjściu z galerii. Hirst, którego nazwisko stało się prawdziwą marką, mimo że po raz kolejny prowokuje, tym razem odwołuje się do dobrze sprawdzonego, ale i nieco ogranego schematu podważania sensu religii. Oczywiście jedyną właściwą według Hirsta wiarą jest poleganie przede wszystkim na sztuce. Jednakże czy twórczość brytyjskiego artysty określa jej właściwy, zasadniczy potencjał?
Jaką tabletkę dziś połkniesz?
Wystawa Hirsta to gotowa podróżująca po świecie ekspozycja. „Blockbuster” British Council [1] powstał w 2005 r. i składa się z kilkudziesięciu sitodruków oraz instalacji, wyznaczającej główną oś prezentacji. Hirst, niczym prorok nowej religii, zauważył, że współcześni ludzie wierzą w medycynę niemal jak w Boga – jakby to właśnie od niej zależało ich życie i śmierć. Na wystawie wątki sakralne i lekarskie uzupełniają się wzajemnie. Emblematyczne, religijne symbole zostały bezpardonowo wchłonięte przez nowe, medyczne „bóstwo”. Ekspozycję rozpoczyna otwarta biała skrzynia wyściełana trumienną tkaniną, z której wyjęto stworzone przez Hirsta artefakty: ogromną tabletkę paracetamolu w postaci hostii, krzyż, dziecięcą czaszkę z patynowanego srebra, serce otoczone cierniem oraz obrazek z motylem. W skrzyni znajdują się również szuflady, w których umieszczone zostały sitodruki artysty. To właśnie ta instalacja, skrzynia stworzona na potrzeby nowej religii Hirsta, buduje cały kontekst ekspozycji analizującej wiarę w medycynę, możliwości przywracania przez nią zdrowia i wyrywania z sideł śmierci.
Na wystawie wątki sakralne i lekarskie uzupełniają się wzajemnie. Emblematyczne, religijne symbole zostały bezpardonowo wchłonięte przez nowe, medyczne „bóstwo”. | Zuzanna Sokołowska
Zresztą na co dzień sami możemy doświadczyć jej sprawczej mocy. Wystarczy wziąć tabletkę, żeby przestać odczuwać ból, zniszczyć wirusy atakujące ludzki układ immunologiczny lub poprawić sobie nastrój. W geście zażywania medykamentów tkwi dialektyczny potencjał boskości i ludzkiej wiary w cud. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszelkie objawy choroby znikają. Bez wątpienia ten mechanizm skutecznie wykorzystały koncerny farmaceutyczne, które stworzyły lekarstwa na wszelkie bolączki codziennego życia. Jednakże nie uchronią one człowieka przed śmiercią. Ten oczywisty fakt nieco podważa dogmaty religii Hirsta, których słabość zostaje podsycona między innymi przez zdjęcia uszeregowane w formie krucyfiksu. Artysta przerobił zakupione w Science Photo Library fotografie, które przedstawiają ofiarę postrzału, operację serca czy rozkładające się stopy denata z widocznymi stygmatami. Każda z nich posiada w sobie pierwiastek nieuchronnego przemijania.
Podczas wędrówki po wystawie Hirsta widz natrafia także na biały ołtarz. Znajduje się na nim dziecięca czaszka wykonana ze srebra. Kiedy przyjrzeć się jej bliżej, można dostrzec szereg nowych zębów, które nie zdążyły się całkowicie wyrżnąć, przyblokowanych przez wciąż obecne mleczaki. Kolejnymi religijnymi atrybutami są ogromna tabletka-hostia, którą należy przyjąć, aby stać się częścią quasi-religijnego wyznania oraz krzyż przystrojony kolorowymi lekarstwami. Oczywiście nie mogło zabraknąć odlewu ludzkiego serca, do którego powbijano szereg różnej grubości igieł oraz żyletki. Odwołano się tym samym do symbolicznego przedstawienia najświętszego serca Chrystusa. Dzieła totalnego okaleczenia dopełnia korona cierniowa owinięta wokół narządu. Nad ołtarzem artysty zostały umieszczone trzy grafiki. Pierwsza przedstawia motyla, druga gołębicę, a ostatnia wykres, który informuje widza o procentowym składzie trójcy świętej. Bóg, Syn Boży i Duch Święty otrzymują po 33,3 proc. udziału. Pytanie tylko, co z pozostałym 0,1 proc.? Grafika artysty zespala ze sobą wizualnie Boga i jego Syna. Duch Święty zostaje oddzielony od pozostałych członków trójcy. Powstaje między nimi pusta przestrzeń, wywołująca podskórnie odczuwaną niepewność, którą trudno jest jednoznacznie zdefiniować i nie można dociec do końca jej przyczyny.
Wystawę artysty uzupełnia graficzna opowieść odwołująca się bezpośrednio do emblematycznych narracji religijnych. Widz może zobaczyć Jezusa i dwunastu apostołów, a do każdego z nich przyporządkowana została inna pigułka. Podobnie dzieje się w przypadku Starego i Nowego Testamentu oraz drogi krzyżowej. Nazwy ksiąg i główne postaci, które w nich występują, posiadają przypisany przez Hirsta medyczny preparat, podobnie jak stacje drogi krzyżowej. Hirst tym samym wizualizuje ludzką obsesję oraz uzależnienie od medykamentów, które w ramach codziennego rytuału, zapewniającego złudzenie zdrowia, spożywane są w zastraszających ilościach.
Święty Hirst, święta medycyna?
Damien Hirst, tworząc „New Religion”, bez wątpienia chciał sprowokować widzów do stawiania pytań związanych z życiem, śmiercią, a także ciałem. Przy poruszaniu się w obszarze istotnych pytań dotyczących przemijania, choroby i umierania łatwo otrzeć się o banał, a nawet kicz, o czym trafnie przekonuje Daria Skok w swojej recenzji wystawy. Krytyczka śmiało stwierdza, że Hirst to superstar współczesnej sztuki, który wie, jak osiągnąć sukces i zarobić pieniądze. „Jest bezkompromisowy i rozumie, że kontrowersja oznacza rozgłos, a rozgłos pieniądze. Jednocześnie bariery etyczne, które łamał raz za razem, przyzwyczaiły nas i oswoiły z szokującą estetyką oraz kontrowersyjną, bezkompromisową treścią, która nieraz balansowała na granicy kiczu. (…) Tematy takie, jak śmierć, Bóg, medycyna, która zaczyna spełniać rolę nowego boga, są doniosłe, uniwersalne, ale także wysoce patetyczne. Tasowane raz za razem ulegają banalizacji i stają się niestrawne, choć stanowią fundamenty naszego bytu” [2].
Wystawa Hirsta nie zalicza się do ciężkostrawnych, jak mogłoby się wydawać, jednak w razie potrzeby zawsze można wziąć tabletkę na wzdęcie i spróbować zastanowić się, czy gdańska ekspozycja zamyka się tylko i wyłącznie w ramach dyskursu religijnego. Poprzez wizualny rozmach, kojarzący się z udziałem w trudnej do jednoznacznego zrozumienia ceremonii, twórca zdaje się pytać o kondycję ludzkiego ciała zniszczonego przez eksperymenty medyczne, operacje czy nadmiar spożywanych leków, czego egzemplifikacją może stać się wspomniane wcześniej cierniowe serce. Czy medycyna jest zatem lekiem na wszelkie zło tego świata? Czy daje nadzieję na nieśmiertelność? I czym tak naprawdę jest współczesne zło – destrukcją fizyczności, z której powoli ulatuje młodość i zdrowie? Współczesna pogoń za idealnym niestarzejącym się ciałem zdaje się potwierdzać tezę Hirsta o powstaniu nowej religii, która bez wątpienia ma wielu wyznawców.
Szkoda tylko, że sposób, w jaki artysta „indoktrynuje” publiczność, trywializuje tak naprawdę powagę powszechnej lekomanii i wiary w nieomylność medycyny, w której nigdy nie można wykluczyć przecież błędu, często kończącego się przedwczesną śmiercią pacjenta. Hirst idzie na wizualną łatwiznę i porusza się w obszarze religii katolickiej, której wykorzystywanie w imię sztuki niejednokrotnie budzi sporo emocji. Artysta podważa sens jakiejkolwiek wiary – czy to w naukę, czy w Boga. Medycyna nie daje gwarancji na nieśmiertelność, o której podświadomie marzy każdy człowiek. Kiedy przejść się po estetycznie wygładzonej wystawie Hirsta, która oczywiście może też obrazić wielu widzów, nie można oprzeć się wrażeniu, że enfant terrible współczesnej sztuki próbuje nabrać publiczność, udając, że jego twórczość rzeczywiście ma coś ważnego do przekazania. Ile w działaniach Hirsta jest zwykłego, bezczelnego celebryctwa, a ile prawdziwej sztuki? Na to pytanie widzowie, którzy tłumnie odwiedzili wystawę, muszą odpowiedzieć sobie sami. Tymczasem przy wychodzeniu z galerii kotłuje się w uszach jak mantra wiersz Wisławy Szymborskiej „Prospekt”: „Jestem pastylką na uspokojenie. / Działam w mieszkaniu, / skutkuję w urzędzie, / siadam do egzaminów, / starannie sklejam rozbite garnuszki – / tylko mnie zażyj, / rozpuść pod językiem, / tylko mnie połknij, / tylko popij wodą” [3]. Byleby się nie zakrztusić. Wtedy kolejna pastylka już nie pomoże. Ani tym bardziej Hirst.
Przypisy:
[1] Piotr Sarzyński, „Hirst w pigułce” [dostęp: 06.09.2015].
[2] Daria Skok, „Kicz, śmierć i zbawienie, czyli Hirst w pigułce” [dostęp: 06.09.2015].
[3] Wisława Szymborska, „Prospekt”, http://idn.org.pl/poezja/szymborska/prospekt.htm [dostęp: 06.09.2015].
Wystawa:
„Damien Hirst – new religion”, Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia 1 w Gdańsku, 24 lipca–27 września 2015.