Szanowni Państwo,

to „najsmutniejsze przejęcie władzy w III RP”, napisaliśmy na Twitterze, oceniając przemówienie Jarosława Kaczyńskiego po ogłoszeniu wyników wyborów. Prawo i Sprawiedliwość ma nad ustępującą partią rządzącą kilkanaście procent przewagi i prawdopodobnie osiągnie to, co nikomu w ciągu ostatnich 25 lat się nie udało, czyli samodzielną większość w parlamencie. Mimo to prezes Kaczyński, ubrany w czarny żałobny garnitur, przemówienie rozpoczął od wymienienia związanych z PiS-em ofiar katastrofy smoleńskiej. Dopiero w drugiej kolejności zaprosił na scenę Beatę Szydło, kandydatkę na premiera i twarz kończącej się kampanii wyborczej. Kaczyński, ku zaskoczeniu gotowych do świętowania działaczy, nakazał studzenie rozpalonych głów. Mówił o potrzebie pokory, o służbie ludziom, o konieczności powstrzymania się przed chęcią odwetu.

Prawdziwy kłopot z PiS-em jest jednak taki, że margines nieprzewidywalności kolejnych kroków jest bardzo duży. Nie można wykluczyć, że ambicje Kaczyńskiego sięgają dalej niż wygrana w niedzielnych wyborach i partia rządząca będzie dążyła do uzyskania większości konstytucyjnej. Ostatecznie posłów młodego ugrupowania Pawła Kukiza nie wiążą zbyt silne więzy lojalności, a i część konserwatywnych członków Platformy Obywatelskiej może nie oprzeć się pokusie władzy. Słowa Kaczyńskiego, że koalicja Zjednoczonej Prawicy jest otwarta na nowe siły polityczne, otwierają kolejne pole do spekulacji. Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę, że za moment rozpocznie się w PiS-ie walka o stanowiska, a premier Szydło będzie musiała uwzględniać opinię Kaczyńskiego, nasza najbliższa polityczna przyszłość rysuje się niezbyt wyraziście. Czy PiS sięgnie po pełnię władzy i czy – jak twierdzą niektórzy publicyści – zagrozi polskiej demokracji?

„Dyktatury nie będzie”, uspokaja wybitny amerykański historyk zajmujący się Polską, prof. Padraic Kenney. Zwraca uwagę, że to nie pierwszy raz, gdy w ciągu ostatnich 25 lat straszy się Polaków widmem autorytaryzmu. Jak jednak pokazało ostatnie ćwierćwiecze, polski system polityczny i, co ważniejsze, polskie społeczeństwo skutecznie zapobiegały tego typu zagrożeniom, twierdzi Kenney. Istotnie, wedle aktualnych danych, nawet jeśli PiS zdobędzie w Sejmie 240 mandatów, do uzyskania większości konstytucyjnej będzie potrzebował kolejnych 68. To coś więcej niż wyssanie z konkurencyjnej partii politycznej kilku nielojalnych polityków.

Co więcej, choć słabość rywali może kusić PiS do przyciągania ich parlamentarzystów i dążenia do większości konstytucyjnej, byłby to błąd – twierdzi w powyborczej analizie Tomasz Sawczuk z „Kultury Liberalnej”. „Stabilny rząd tej partii to lepszy scenariusz niż koalicja z cyrkowym ugrupowaniem Pawła Kukiza czy chybotliwy układ z częścią posłów PO”. Paradoksalnie byłoby to również korzystne dla samej Platformy, która jedynie zjednoczona ma szansę być wiarygodną i silną opozycją. Jeśli pogrąży się w chaosie, nigdy nie odbierze władzy partii Kaczyńskiego.

Jeszcze inny ogląd powyborczej sytuacji prezentuje Robert Krasowski, który w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim i Tomaszem Sawczukiem przekonuje, że nowy układ w parlamencie… niczego nie zmieni. „Państwo jest kompletnie obojętne na ten wynik wyborczy, płynie sobie spokojnie własnym kursem. Ostatnie 25 lat historii Polski i nie tylko Polski pokazuje, że wybory nic nie znaczą”. Co innego pytanie, czy poszczególni ludzie mają powody, by bać się Jarosława Kaczyńskiego.

Takie obawy przedstawia Agata Bielik-Robson. Jej zdaniem słowa Jarosława Kaczyńskiego deklarującego, że żadnego rewanżyzmu nie będzie, są nieprzekonujące. „Środki uspokajające, jakie serwuje nam prezes, nie mają nic wspólnego z jego rzeczywistymi zamiarami. Jak zwykle”, mówi w Bielik-Robson. Jeśli jednak ma rację i PiS faktycznie znajduje się na prostej drodze do władzy absolutnej, dlaczego prezes PiS sprawia wrażenie najsmutniejszego zwycięzcy wyborów w III RP?

Demonizowaniu PiS sprzeciwia się Karolina Wigura, która w tekście zamykającym numer analizuje emocje społeczne, jakie doprowadziły do zwycięstwa Jarosława Kaczyńskiego. Zadaniem autorki stoją za nim gniew i nuda, wobec których „większość przeciwników PiS wydawała się bezradna. Zamiast demontować populistyczną retorykę, chętniej demonizowano i używano hiperboli”. Przejęcie władzy przez PiS i sukces ugrupowania Pawła Kukiza „wydają się ciągiem dalszym procesu niezrozumienia i nieokiełznania gniewu i nudy”. Pytanie jednak, co stanie się teraz?

Zapraszamy do lektury!

Łukasz Pawłowski

 

Stopka numeru:

Koncepcja Tematu Tygodnia: Redakcja

Opracowanie: Łukasz Pawłowski, Tomasz Sawczuk, Iza Mrzygłód, Norbert Frątczak, Julian Kania

Ilustracje: Marta Zawierucha