Kilka dni temu szanghajska Perła Wschodu – wieża telewizyjna i jeden z symboli miasta – podobnie jak wiele innych budynków na świecie, rozbłysła kolorami francuskiej flagi na znak solidarności z ofiarami paryskich zamachów. Prezydent Xi Jinping w depeszy wysłanej do prezydenta Hollande’a wyraził głębokie współczucie i złożył kondolencje rodzinom zmarłych. W zdaniu kończącym list poinformował, że „Chiny zawsze zdecydowanie sprzeciwiały się wszystkim formom terroryzmu i chcą wraz z Francją i międzynarodową społecznością pracować nad wzmocnieniem współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa, wspólnie walczyć z terroryzmem i chronić życie ludzi wszystkich krajów świata”.
Pięknie brzmiące deklaracje i słowa prezydenta o współpracy ubrał w konkrety chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi, który praktycznie następnego dnia oskarżył Zachód o stosowanie podwójnych standardów. Jego bowiem zdaniem Chiny już od dawna toczą walkę z terroryzmem na własnym podwórku, choć państwa zachodnie nieco inaczej postrzegają metody radzenia sobie władz chińskich z napięciami etnicznymi na terenie Sinkiangu, czyli chińskiego Turkiestanu Wschodniego zamieszkałego przez muzułmańskich Ujgurów. Ponieważ zdaniem władz za zdarzającymi się co jakiś czas atakami na dworcach, bazarach czy w środkach komunikacji miejskiej w różnych rejonach kraju ma stać ujgurski Islamski Ruch Wschodniego Turkiestanu, minister zażądał uznania walki Chin z separatyzmem ujgurskim za część ogólnoświatowej walki z terroryzmem.
Ale w opinii zachodnich ekspertów organizacja ta praktycznie już nie istnieje i nie jest w stanie organizować tego typu zamachów, za które najczęściej odpowiadają zdesperowani i działający w pojedynkę młodzi Ujgurzy. Wkrótce po zamachach chińskie służby zostały postawione w stan wyższej gotowości, zapowiedziano zaostrzenie kontroli bezpieczeństwa w miejscach publicznych i czujniejsze przyglądanie się potencjalnym wichrzycielom. A Sinkiang może spodziewać się kolejnego dokręcenia śruby (jakby nie była ona już wkręcona w żywe ciało).
Chińska opinia publiczna, nie bawiąc się w polityczną poprawność, w dużej części dość nieprzychylnie oceniła trójkolorowe oświetlenie symbolu Szanghaju. Czy Francja kiedykolwiek w ten sposób uczciła ofiary terroryzmu w Chinach? A dlaczego w takim razie nie wyświetlamy kolorów flagi rosyjskiej, skoro na pokładzie zestrzelonego nad półwyspem Synaj samolotu zginęło jeszcze więcej osób? A co z Libanem? A co z nami samymi, skoro nie uczciliśmy w ten sposób ofiar sierpniowej katastrofy w Tianjinie, kiedy w wybuchu składu chemikaliów zginęły 173 osoby?
Przy okazji debaty o uchodźcach, zamachach i terroryzmie pojawił się nawet polski akcent. Wypowiedź ministra Waszczykowskiego o Syryjczykach, którzy powinni utworzyć wojsko i walczyć o swój kraj zamiast popijać kawę na Unter den Linden, trafiła do nagłówków w wielu chińskich serwisach informacyjnych. Co ciekawe, materiały prasowe ograniczają się do streszczenia słów nowego szefa MSZ bez redakcyjnego komentarza. Komentarzy nie szczędzą sobie jednak internauci, którzy w zdecydowanej większości chwalą odwagę ministra. Wiele głosów wspominało, że Polacy w czasie II wojny światowej walczyli w różnych armiach o niepodległość swego kraju, więc taka sugestia z ust polskiego ministra nie jest niestosowna. Niezbyt rozpuszczani „socjałem” Chińczycy z niechęcią wypowiadają się o uchodźcach, którzy ich zdaniem zmierzają do Europy w nadziei na życie na cudzy koszt; krytykują tchórzliwą i stetryczałą Europę; dostaje się też amerykańskim imperialistom i leniwym Arabom.
Pomimo konsekwentnego unikania przez Chiny angażowania się w lokalne konflikty i niewtrącania się w sprawy wewnętrzne jakiegokolwiek państwa, choćby to była najokrutniejsza satrapia, nie udaje im się pozostawanie z boku i chłodna obserwacja kłopotów innych. Podczas paryskich strzelanin został ranny jeden obywatel chiński, a w środę 18 listopada Państwo Islamskie poinformowało o egzekucji Chińczyka, za którego nikt nie zapłacił okupu. Pod wpływem takich wydarzeń Chiny raczej nie zmienią polityki zagranicznej, ale będą musiały zrewidować swoje plany na przyszłość. Nie da się być światowym mocarstwem bez konsekwencji, bez coraz większej interakcji z innymi państwami, a także bez ponoszenia kosztów i wystawiania siebie i swoich obywateli na ryzyko i niebezpieczeństwa.