Szanowni Państwo,
„dobry trener tylko wyników nie ma”, mawiał ponoć Kazimierz Górski. Sentencja legendarnego trenera mogłaby posłużyć jako podsumowanie większości opinii wygłaszanych po mianowaniu Mateusza Morawieckiego na stanowisko wicepremiera i ministra rozwoju, a zwłaszcza po ogłoszeniu przezeń swojego „Planu na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”, czyli strategii modernizacji kraju przez kolejne dekady. Znakomity i doświadczony fachowiec, dobra diagnoza czyhających na polską gospodarkę pułapek, ale chleba z tej mąki nie będzie – to dominujący w komentarzach ton.
Głównym powodem sceptycyzmu jest oczywiście – by pozostać przy metaforze sportowej – zachowanie reszty zawodników z drużyny Morawieckiego, łącznie z prezesem całego klubu. I tak, chociaż plan ministra rozwoju za jedno z głównych zagrożeń uznaje malejący zasób siły roboczej na rynku pracy, jednocześnie rząd albo już wprowadził albo zapowiada wprowadzenie rozwiązań, które, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, problem dodatkowo spotęgują. Obniżenie wieku emerytalnego, podniesienie wieku rozpoczęcia edukacji, a nawet sztandarowy program „Rodzina 500+”, najpewniej doprowadzą do trwałego zmniejszenia podaży na rynku pracy.
A na tym nie koniec. Nie mniejsze wątpliwości budzą także gwałtowne i kontrowersyjne zmiany prawne dokonywane w dziedzinach teoretycznie niewykazujących bezpośredniego związku z gospodarką. Zwiększają niepewność po stronie obywateli – a tym samym mogą zniechęcać do dokonywania inwestycji, mimo że jednym z głównych celów „Planu…” jest uwolnienie kapitału zgromadzonego na kontach polskich przedsiębiorstw. „Jak zachęcić do inwestowania firmy, które dziś uważają, że przyszłość jest niejasna, a polityka gospodarcza pełna wiszących nad głową ryzyk?”, pytał niedawno Witold Orłowski. Regularnie napływające z zagranicy negatywne opinie na temat reform dokonywanych przez polski rząd z pewnością sytuacji nie poprawiają.
Niepokój potencjalnych inwestorów mogą również potęgować wypowiedzi samego wicepremiera, ten bowiem zdaje się występować w dwóch rolach jednocześnie – niezależnego eksperta i polityka łączącego swój los z konkretnym ugrupowaniem. W udzielonym niedawno wywiadzie Morawiecki zdecydowanie skrytykował postrzeganie podatków w kategoriach „haraczu” na rzecz państwa i nawoływał do większej solidarności społecznej. Ale dosłownie w kolejnej wypowiedzi – pytany o likwidację górnej stawki podatku PIT dokonaną przez poprzedni rząd Prawa i Sprawiedliwości, uzasadniał ją świetną koniunkturą, która „dawała możliwość obniżenia podatków”, co PiS „jako partia zorientowana na obywatela” natychmiast wykorzystał.
Wreszcie sceptycyzm słuchaczy budzą zawarte w planie zapowiedzi uwolnienia intelektualnego potencjału Polaków i nadania gospodarce bardziej innowacyjnego charakteru. „Skok technologiczny wymaga miejsca na ryzyko, szaleństwo, prawo do błędu, czyli na to wszystko, co teraz jest – także prawnie – ograniczane. Częścią innowacyjności jest wolność, podmiotowość i zdolność do autorefleksji, a zamiast tego mamy klimat niepotrzebnie tworzący poczucie klatki”, mówiła w rozmowie z „Kulturą Liberalną” Jadwiga Staniszkis.
W podobnym tonie wypowiada się w bieżącym numerze Bartłomiej Sienkiewicz. Zdaniem byłego szefa MSWiA, ambitny plan Morawieckiego wymaga dla realizacji „i zgody, i zaprzęgnięcia pozytywnych emocji społecznych”. Trudno osiągnąć ten cel, gdy „Jarosław Kaczyński zmierza do czegoś dokładnie odwrotnego: zerwania ciągłości państwowej” oraz „ostrego podziału społecznego na «patriotów» oraz «zdrajców»”. W takich warunkach, pesymistycznie twierdzi Sienkiewicz, los pomysłów Morawieckiego „jest już przypieczętowany”.
Z innej perspektywy zapowiedzi ministerstwa krytykuje Joanna Tyrowicz, która w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim systematycznie podważa wszystkie pięć pułapek rozwojowych zdefiniowanych przez autorów „Planu…”. Czy to oznacza, że polskie władze powinny całkowicie zrezygnować z formułowania tego rodzaju „wielkich strategii”? Tyrowicz proponuje raczej zmniejszenie ich skali i ograniczenie się do konkretnych obszarów, na przykład do polityki społecznej.
Znacznie ostrożniejszy w ocenie zarówno diagnoz, jak i rekomendacji zawartych w planie Morawieckiego jest Piotr Koryś który przekonuje, że zawarto w nim wiele ciekawych pomysłów między innymi tych, „które dotyczą reform instytucjonalnych i poprawy jakości działania państwa, czy budowania dużych polskich firm”.
Problem w tym, że oddziaływanie tylko i wyłącznie na gospodarkę nie wystarczy, argumentuje Maciej Grodzicki z Fundacji Kaleckiego. Jego zdaniem, „ministerstwo celnie dostrzega, że istotą rozwoju gospodarczego powinno być lepsze wykorzystanie istniejącego potencjału gospodarczego”, ale przyczyny problemów definiuje zbyt wąsko, jedynie w kategoriach ekonomicznych, pomijając „deficyty kulturowe (niskie zaufanie, brak dbałości o dobro wspólne, brak kultury dyskusji) i instytucjonalne (słabość dialogu społecznego, arogancję władzy, sztywną i ukierunkowaną na kontrolę administrację publiczną czy słabo dostępne usługi publiczne)”.
W najbliższych dniach ukażą się kolejne ciekawe komentarze do Tematu Tygodnia autorstwa Danuty Hübner oraz Marka Naczyka.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja
* Sprostowanie, 10.03.2016
Pierwotna wersja wstępu do tego numeru „Kultury Liberalnej” zawierała zapowiedź rozmowy z Janem Filipem Staniłko z Ministerstwa Rozwoju, w której bronił on ogłoszonego przez wicepremiera Morawieckiego Planu na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Niestety, mimo pierwotnej zgody na autoryzowanie rozmowy, potwierdzonej tuż przed publikacją numeru, ostatecznie pan Staniłko bez podania przyczyn autoryzacji odmówił.
Stopka numeru:
Koncepcja Tematu Tygodnia: Redakcja.
Opracowanie: Łukasz Pawłowski, Julian Kania, Piotr Rojewski.